Uwaga ten rozdział jest troszke dziwny.
Donnie wyszedl ze śpiącą Tilą do innego pokoju,Ja z Leo też z nimi poszliśmy.Tila została położona przez Donniego na łóżko operacyjne i dokładnie przykryta.Usiadł na łóżku obok Tili.Jęczała i to bardziej niż ja.Nagle obudziła sie z krzykiem.Usiadła i serce jej drgało.Donnie ją złapał i poglaskał po wlosach.
-Ci.Jestem tu. -powiedzial Donnie,tuląc ją,
Tila sie do niego tuliła,on ją przytulił do siebie.My wyszliśmy. Donnie,Raph i Mikey wpadli po kilku godzinach do nas i dyszeli.Popatrzyli na nas.
-Nie uwierzycie co sie stało ! -krzyknął Donnie.
-Ale co ? -spytaliśmy razem ( ja i Leo )
-Tila..ona..ona..-zaczął Donnie.
-Donnie powiem to za Ciebie..Tila spodziewa sie dziecka ! -wykrzyknął Mikey.
-Donnie będzie ojcem ! -powiedział Raph.
-W tak niedorosłym wieku jeszcze.-powiedział Donnie.
Tila krzykneła z innego pokoju.Donatello szybko do niej wybiegł a my za nim.Zobaczyliśmy Tile.Jęczała i leżała.Donnie siedział przy niej.
-Prosze,Tila.Zaśnij.-powiedzial Donnie.-Prosze.Nie moge patrzeć jak sie męczysz.Zaśnij.Prosze.
Donnie usiadł i przysunął ją do siebie.Tila jęczała.Donnie wziął jej glowe w swoje ręce.
-Tila tu..spójrz na mnie.Nie myśl na razie o dziecku..prosze.. spójrz na mnie.-powiedzial Donnie,próbując ją jakoś uspokoić.
Tila sie bardziej uspokoiła.
-Ech..przepraszam.-powiedziała.
-Za co ? -spytal Donnie ją tuląc.
-Po prostu sie zbyt boje.Boje sie ze nie wytrzymam.I do tego mam jeszcze tyle mało lat.Czy my go lub ją będziemy umieli wychowac ? -spytała i popatrzała na Donniego.
-Spokojnie.Razem damy rade a teraz prosze zaśnij.-powiedzial Donnie i ją przytulał.
Tila zasneła w objęciach Donniego.Ten troche zapłakał ale ją przytulał.Leo zadzwonił n-fon.Wyszedł a potem wrócił.
-Eh..chłopaki musimy wracać.-powiedział Leo.
Nagle do pokoju weszła pielęgniarka.Była zmutowanym kameleonem.
-Musi to brac przez kilka dni a potem tu wróci kiedy już miało by sie narodzić.-powiedziala i dała Donniemu do ręki jakąś butelke z lekarstwem czy czymś .-A teraz może już wracać do domu.-i wyszła.
-Budzimy ją ? -spytał Mikey.
-Nie.Musi odpocząć.Eee..mamy koc ? -powiedział Donnie i wziął Tile na ręce.
-Tak.-powiedziałam,wziełam do ręki koc i okryłam Tile.
-Dobra.To możemy iść.-powiedział Raph.
-Czekaj..-wziął mnie Leo na ręce.-Teraz możemy iść.-dodał Leo.
Wszyscy wyszliśmy z pokoju a potem ze szpitala.Ruszyliśmy do skorupogromcy.Wszyscy siedlismy na swoje miejsca.Obok Leo siedzenia wysunelo sie jeszcze jedno siedzenie.Posadzuł mnie,a sam usiadł obok mnie,za kierownicą.Przy fotelu Donniego wysuneła sie kanapa i tam położył Tile,zapiął jej pasy.Wszyscy zapneliśmy.Jechaliśmy.Nagle coś nami zabujało.Pasy sie same rozpieły.I sie wywróciliśmy.Ale pojazd w którym bylismy stał. Najbardziej oberwała Tila.Krzykneła i po uderzeniu stracila przytomność.
-Tila ! -krzyknął Donnie i do niej podbiegł.
Dotknął jej brzucha a potem klatki piersiowej.Ta sie obudziła i jęczała z bólu.Wszyscy znowu usiadliśmy na swoje mjejsca.Donnie wyjął ciśnieniomierz.
-Czekajcie..zaraz jedziemy tylko jej ciśnienie zmierze. -powiedzisl Donnie.
Czekaliśmy.Donnie delikatnie wziął jej ręke i mierzył ciśnienie.Tila jęczała.
-Jeszcze troszke Tila..wytrzymaj.
Momencik...już.-powiedzial Donnie zdejmując jej ciśnieniomierz.Tila zachwiała sie i prawie znów uderzyła brzuchem w podloge.Na szczęście Donnie ją złapał i położył.
-Już powoli jedź Leo.-powiedzial Donnie głądząc ręką policzek Tili.
Lecz tej zrobiło sie nie dobrze w pojeździe.Zaciskała pięści mocno.
-Leo,gazu !!! Gazu !!! Trzeba ją szybko położyć.Gazu !-powiedzial Donnie i to z przerażeniem.Leo dodał gazu -Już Tila zaraz będziemy w domu.Cii.-wziął Tile na ręce i usiadł na swoje miejsce.
Wiem wiem.Nie mówcie mi tego ! Bo powiecie ze nie mnie coś porąbało.Jestem jakaś chora.Wyleczcie mnie z tego czegoś.Jestem jakaś rąbnieta.Ale jak wrażenia ? Pozdrawiam ^^
CZYTASZ
Przetrwania kunoichi
FanficLea jest najlepszą przyjaciółką żółwi. Razem z nimi ma niezwykłe przygody.Lecz pewnego dnia coś się dzieje na ulicach Nowego Yorku.Leo musi opuścić ukochaną ,a Lea go.Nie zadowoleni są zbytnio z tego powodu.Ale niestety zakochani muszą siebie opuści...