rozdział 7.

3.3K 234 21
                                    

         Dobę spędziłam na czuwaniu przy Hunterze. Nie jestem pewna czy w tym czasie coś spałam, czy po prostu traciłam świadomość na kilka chwil, by ocknąć się przy każdym wydawanym przez poszkodowanego dźwięku. Nigdy nie czuwam przy pacjentach, tak zostałam nauczona. Nie przywiązuj się do pacjentów, bo z każdą stratą będzie to trudniejsze, słowa profesora nadal brzmią w mojej głowie. Tym razem nie mogłam postąpić inaczej. Obiecałam Hope, że będzie wszystko w porządku. I tej obietnicy muszę się trzymać.

         Podejrzewam, że Ashton wcześniej siedział tylko, dlatego, że patrzył mi na ręce. To jasne, nie znał mnie, więc mi nie ufał. Gdy natomiast sytuacja Huntera wydawała się stabilna – on zniknął. Nie zajrzał do niego w nocy ani razu. Nie oczekiwałam tego, podejrzewam, że jako osoba zajmująca wysokie stanowisko w hierarchii musiał zając się czymś ważniejszym, tak mi się wydaje, bo przecież to on musiał wydać pozwolenie na to, bym mogła w ogóle zbliżyć się do rannego.

Z myśli wyrywa mnie dźwięk nacisku na klamkę, a następnie widzę jak głowa Hope wychyla się zza drzwi. Patrzę na nią i zastanawiam się czy środek uspokajający zrobił swoją robotę.

- Mogę do niego wejść? – Pyta, a tembr jej głosu zdradza nadzieję na to, że pragnie czuwać przy swoim facecie. Kiwam głową na potwierdzenie i obserwuję jak Hope wchodzi do pomieszczenia, zamyka za sobą drzwi i na widok Huntera przystaje w miejscu. Dosłownie jak w zwolnionym tempie widzę jak jej oczy zachodzą łzami, a ona pokonana opiera się o drzwi.

- Hope? – Wymawiam jej imię zaniepokojona  zachowaniem i podnoszę się z miejsca by do niej podejść.

- Nie podchodź do mnie. – Mówi, gdy skupia na mnie swój wzrok. – Wszystko ze mną dobrze. Ja.. po prostu.. ciężko mi widzieć go w takim stanie.

- On wyzdrowieje. – Mówię to, bo wiem, że ona potrzebuje usłyszeć te słowa, potrzebuje usłyszeć zapewnienie, że wszystko będzie dobrze.

- Wiem. Wiem to. – Odpowiada, ale nadal pozostaje na swoim miejscu. Tylko się patrzy, obserwuje.

- Chodź tu, podejdź do niego. Możesz zająć moje miejsce. On cię teraz potrzebuje. – Tym razem odchodzę od rannego i zwalniam miejsce Hope, by mogła, choć złapać go za rękę. Podczas praktyki studenckiej, a później lekarskiej widziałam mnóstwo rodzin, które trzymały się za ręce. Ten prosty gest czasami naprawdę potrafił zadziałać cuda. Proste uściśnięcie ręki dodawało otuchy nawet tym, którzy wydawali się najbardziej wytrwali. Ciepły uścisk dłoni dodawał siły tym, którzy myśleli, że nie przeżyją nocy. Ten prosty z pozoru gest daje ma za zadanie dać siłę każdemu.

Patrzę na Hope i widzę jak wykonuje pierwsze kroki w jego kierunku, a następnie zajmuje moje miejsce i pierwsze, co robi to właśnie chwyta go za dłoń. Splata ich place razem, a następnie jej ciało zaczyna się trząść, a po chwili słyszę jak wybucha niekontrolowanym płaczem. Podchodzę do niej i kładę jej dłonie na ramionach, by dodać jej otuchy.

- Hope, uspokój się proszę.

- Nie potrafię. – Czka, pomiędzy niekontrolowanym napadem płaczu. - Nie mogę. Moje serce rozsypuje się za każdym razem, gdy spoglądam na jego bezsilne ciało.

- Możesz. Wychodziłaś z gorszych opresji. Nie poddał się, cały czas walczy, jego ciało się regeneruje, wraca do zdrowia. On potrzebuje twojego spokoju i siły. Twojego opanowania.

Nic nie mówiąc odrywa wzrok od Huntera i spogląda na mnie z szeroko otwartymi oczami. Jakby właśnie coś zrozumiała, a później na jej ustach formuje się uśmiech, który daje mi pewność, co do tego, czy sobie poradzi. Odwzajemniam jej uśmiech, a później zajmuje fotel, na którym wczoraj siedział Ashton. Spoglądam na okno i widzę jak promienie słoneczne przebijają się przez nie do końca zasłonięte drewniane żaluzje. Odwracam wzrok, bo nie chcę przeszkadzać Hope w jej chwili intymności z Hunterem. Wiem, że powinnam wyjść, ale boję się, że kiedy odzyska przystojność może rozerwać szwy, które wczoraj założyłam i ponownie zacząć krwawić. Rana była zbyt głęboka, by po jednej dobie mogła się, choć zasklepić.

Obserwuję moją siostrę i widzę jak największą ostrożnością, ale też i czułością dotyka swojej miłości. Opuszkami placów gładzi jego dłoń, dotyka posiniaczonej twarzy i delikatnie całuje jego policzek, a następnie jego dłoń, której nie puściła nawet na chwilę. Jest pełna nadziei i wiary, a przede wszystkim miłości.

- Opowiedz mi jak się poznaliście. – Wysuwam w jej kierunku te prośbę, bo autentycznie jestem ciekawa, tego jak skrupulatna i dumna pani prawnik zakochała się w członku klubu motocyklowego. Przygląda się mi, a na jej twarzy widnieje uśmiech i już wiem, że powraca do tamtych chwil, kiedy pierwszy raz ten wielki facet stanął na jej drodze.

- Był moim klientem. – Mówi z rozbawieniem. – Może klientem to za dużo powiedziane. Broniłam go, ponieważ on się nie bronił i nie chciał nawet adwokata z urzędu. – Zaśmiała się na tę myśl.- Żebyś widziała jego minę, gdy wkroczyłam na salę w momencie, gdy sędzia pytał się go, gdzie jego adwokat. A później potoczyło się już samo.

- Akurat! – Powiedziałam podniesionym głosem w geście oburzenia. – Mów całą prawdę!

Roześmiała się, widząc moje podekscytowanie i ponownie wróciła do opowiadania.

- Gdy oznajmiłam, że to ja będę jego adwokatem to od razu złożyłam wniosek o odroczenie sprawy. Sędzia przychylił się na moją prośbę. Sprawa została odroczona, Hunter został zwolniony warunkowo, jednak musiał stawiać się na kontrolę w komisariacie policji, a ja pochłonęłam się jego sprawą. Ciekawiło mnie, dlaczego nie chciał adwokata, dlaczego nic nie mówił, nie bronił się. Znalazłam zagadkę, o której nic nie widziałam. Pewnego dnia, gdy zmusiłam go do spotkania ze mną chciałam wydusić z niego prawdę, chciałam wiedzieć jak zaczęła się jego historia. Zignorował mnie. Wysiłek, jaki wkładałam w rozwiązanie tej zagadki bawił go. I w końcu fascynacja nad sprawą zmieniła się w pożądanie, a potem przeraził mnie fakt, że się zakochałam w przestępcy. – Przerwała, by się zaśmiać na to wspomnienie, podejrzewam, że wspomnienie siebie w tamtym czasie. Ja również się zaśmiałam.

- Praworządna pani prawnik wstępuję na złą drogę?

- Dokładnie tak! – Powiedziała z podekscytowaniem. – Zawalił się mój świat wartości, ale w tamtym momencie nic mnie nie obchodziło, chciałam go i dzięki bogu on mnie też.. A później.. – Urywa, ponieważ drzwi do pomieszczenia się otwierają i staje w nich w całej okazałości Ashton. Mój boże, ten mężczyzna jest piękny.

- Dobrze cię widzieć całego. – Mówi na przywitanie Hope.

- Dobrze cię widzieć spokojną. – Odpowiada Aston, na co ja reaguję śmiechem. Spogląda na mnie i uśmiecha się zapewne tak jak przypominając sobie sytuację z wczorajszego dnia, gdy we dwoje ledwo dawaliśmy radę by zatrzymać Hope.

- Następnym razem skopię wam tyłki. – Mówi buntowniczo Hope i tym razem do moich uszu dociera pełny, donośny śmiech Ashtona, który jest dla mnie jak najpiękniejsza muzyka. Co ja myślę? Muzyka? Przecież jak go nawet nie znam. Otrząśnij się dziewczyno. Nakazuję sobie w myślach.

- Wiesz może, która jest godzina? – Pyta Hope.

- Podejrzewam, że coś po 9. Nie macie ochoty na żadne śniadanie?

- Która? – Krzyczę i zrywam się z fotela. – Cholera! Spóźnię się! – Zaczynam biegać po pokoju zbierając swoje rzeczy, a następnie grzebię w torbie lekarskiej i wyjmuję wszystko, co będzie potrzebny gdyby Hunter się ocknął, a ja nie zdążyłabym wrócić. – Słuchajcie mnie, tu macie leki przeciwbólowe, jeśli się obudzi dajcie mu jedną tabletkę, jest podjęzykowa, więc nie może jej połknąć, ani ssać. Hope zmienisz mu opatrunek na brzuchu, zostawiłam wszystko: bandaż, opatrunki, płyn do przemywania ran. Ty bądź ostrożna i uważaj na szwy. – Jestem pewna, że zdołałam powiedzieć to na jednym tchu. – Muszę iść, trzymaj kciuki. – Biorę głęboki oddech i nawet nie proszę Ashtona o to by zrobił mi przejście. Przeciskam się obok niego i ostatnie, co słyszę, gdy odchodzę to:

- Gdzie ona tak pobiegła?

- Ma rozmowę kwalifikacyjną z ordynatorem szpitala.

Nie skupiam się już na tym, odcinam się od tego, opuszczam w pośpiechu ten dom i zmierzam do tego po drugiej stronie ulicy, by przygotować się na spotkanie.

learn the rules.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz