⭐⭐⭐⭐ Muzyka konieczna! XDD⭐⭐⭐⭐
Siedział nad jej ciałem cały czas. Nie chciał, aby ktokolwiek ją ruszał. Myślał, że wróci do niego, że powie żeby się nie martwił, że wszystko jest w porządku. Mimo upływających minut ona nadal leżała na liściach i nie miała zamiaru się podnieść, nie miała zamiaru powiedzieć czegokolwiek. Steve i Wanda podeszli do dwóch mężczyzna płaczących nad ciałem kobiety. Steve odciągnął Starka i przytulił go mocno. Natomiast Wanda uczyniła to z Lokim. Nie zwracał uwagi na to, że ktoś go przytula, że ktoś widzi w jakim jest stanie. Liczyła się tylko ona.
- Zostaw mnie do cholery!- krzyknął Tony i odepchał blondyna od siebie. Potknął się o gałąź i upadł na kolana. Nie chciał wstawać. Nie miał najmniejszej ochoty się podnosić. Chciał leżeć na mokrych i brudnych liściach i płakać. Kto by pomyślał, że Tony Stark, wielki Tony Stark okazywał by jakieś uczucia? Wszystko spławiał żartem, sarkazmem, a teraz płacze jak małe dziecko. Pokazał, że na kimś mu zależy. Przywiązał się do tej rudej kobiety, do jej żartów podobnych do tych jego, do wszystkiego.
- Tony, daj sobie pomóc... - zaczął Clint, ale Tony ucieszył go, rzucając w niego garścią liści, które oczywiście nie doleciały do celu, za to błoto doleciało brudząc twarz i szyję szatyna. Mężczyzna podniósł się i wszedł w swoją zbroje.
- Stark, nie rób czegoś, co będziesz później żałował- ostrzegła Natasha. Spojrzenie niebieskich świateł padło na jej osobę.
- Lecę się napić. Słyszałem, że mają dobrą wódkę- oznajmił i wzbił się w powietrze. Po chwili zniknął z zasięgu wzroku reszty.
Wanda nadal tuliła do siebie Laufeyson'a. Próbowała mu przekazać, że nie został sam, że jeszcze ktoś się o niego martwi. I udało jej się. Loki czuł ciepło od niej bijące, czuł, że może wypłakać się w jej ramiona. I tego potrzebował. Potrzebował wyżalić się komuś, powiedzieć, co leży mu na sercu.
- Musimy wracać. Trzeba jeszcze znaleźć Starka - odezwał się Steve. Wszyscy zebrali się w drogę powrotną do helikoptera. Jednak Loki miał inne plany.
- Mogę was przenieść do Starka Tower- zaproponował. Wszyscy spojrzeli na niego.
- W sumie, to nie taki zły pomysł. Szybciej będziemy w domu- przyznała Romanoff.
- Trzy osoby max, więc podzielcie się na grupy- Loki patrzył na wszystkich. Na pierwszy ogień poszli Clint, Bruce i Peter. Loki bardzo skupił się na miejscu gdzie przebywał ostatnie kilka lat i po chwili stali w salonie w wieży. Wrócił do tego lasu i złapał za rękę Wande, która trzymała mocno rękę Sam'a, natomiast za drugą rękę Lokiego złapała Natasha.
- Ty zostań. Wraz z Kapitanem spróbujemy znaleźć Tony'ego- szepnął, a ruda puściła jego rękę bez zbędnych pytań. Pietro złapał za rękę bruneta. Za kilka sekund znów stał w przez siebie znienawidzonym lesie.
- Jak chcesz go znaleźć?- spytał Steve. Spojrzał na niego i wyciągnął w ich stronę swoje dłonie.
- Trzymajcie się i nie odzywajcie, musze się skupić- oznajmił i gdy złapali za jego dłonie, zamknął oczy i wyobraził siebie postać Starka. Tak długo na niego patrzył, że zapamiętał wszystkie szczegóły w jego wyglądzie. Po chwili stali w jakiejś melinie, w której roiło się od pijanych ludzi. W tłumie zauważyli Starka. Podeszli do niego, a Steve złapał go za ramię.
- Musimy wracać. Trzeba złożyć raport- chłopak próbował wyciągnąć bruneta z tego pomieszczenia lecz on się nie dawał. Stał uparcie i nie chciał się ruszyć. Jego oczy były czerwone od płaczu i zapewne od wypitego alkoholu.
- Nie rób z siebie błazna- mruknęła Natasha. Odepchał od siebie blondyna i spojrzał na wszystkich.
- Nigdzie z wami nie idę. Mam w dupie raport i inne rzeczy, chcę swoją córkę z powrotem koło siebie. Jeśli to się stanie, wtedy z wami pójdę- warknął i usiadł przy barze. Loki nie wytrzymał. Podszedł do niego i złapał go za jego koszule, ściskając ją mocno w swoich rękach.
- Ja też chcę ją z powrotem, ale nie zachowuję się jak dzieciak. Jeśli zaraz z nimi nie wrócisz do Nowego Jorku ja się tobą zajmę, ale wtedy nie będzie miło- patrzył prosto w jego oczy. Stark nie wiedział co zrobić. Patrzył tylko na niego i nic nie mówił. Laufeyson wyciągnął rękę do pozostałej dwójki, a oni złapali za nią.- Chwytaj swoją zbroję, bohaterze- dodał, a Stark posłusznie objął ramieniem metalowy uniform obok niego, a po chwili wszyscy zniknęli, a po nich został tylko zielony dym. Ludzie w budynku patrzyli na miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stała czwórka osób, zdziwieni.
Loki po tym jak odstawił wszystkich do wieży, wrócił do lasu, gdzie leżała martwa Samantha. Kucnął koło niej i położył rękę na jej dłoni.
- Nie wybaczę ci tego, że mnie teraz zostawiłaś...- szepnął i wraz z ciałem również przeniósł się do Stark Tower.
- Zadzwonicie, aby ją zabrali- szepnął Loki do Steve'a i poszedł do swojego pokoju. Chciał posiedzieć sam, rozwalić cały pokój. Miał ochotę w sumie rozwalić cały świat. Ale nie mógł tego zrobić, bo Samantha by zawiodła się na nim. Jednak ona teraz nie żyje, więc kogo to obchodzi czy Ziemia nadal będzie istniała, czy też zostanie po niej tylko pył.
Zacisnął pięści, a po chwili wszystko, co stało na szafce nocnej wylądowało na ziemi. Podszedł do wielkiego okna i oparł ręce na szybie. Oddalił się o krok od szklanej powłoki i upadł na kolana. Z oczu znów poleciały łzy, a ciało zaczęło się trzęść.⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐
Ubrany na czarno stał nad jej grobem. Patrzył jak każdy wrzuca do dziury w ziemi białe różne lub garść piachu. W Asgardzie pochówek wyglądał zupełnie inaczej, jednak teraz był na Midgardzie i musiał przyzwyczaić się do ich zwyczajów.
Stał tak na krawędzi dziury z białym kwiatem w ręku i patrzył na trumnę. Nie chciał, aby od niego obchodziła. Czuł, że jest koło niego, ale to też nie potrwa wiecznie. Westchnął cicho, a róża opadła na drewnianą skrzynię.Po pogrzebie każdy poszedł na stype, jednak Loki stał nad białym kamieniem i przyglądał się napisom na nim.
" Samantha Stark. Najlepsza przyjaciółka, partnerka i córka. Spoczywaj w spokoju. 1994-2017"
Miała tylko dwadzieścia trzy lata, za miesiąc miała urodziny, na które Loki planował coś specjalnego. To miała być dla niej niespodzianka, jednak się jej nie doczekała. Niestety.
- Loki... - usłyszał obok damski głos. Wiedział, że to Wanda stoi obok niego z współczującym i zmartwionym spojrzeniem.- Chodź do reszty- dodała. Loki ciasno trzymał ręce w kieszeni swojego czarnego płaszcza. Nie chciał nigdzie iść, nie chciał nic jeść, ani pić. Chciał zostać z Sam jak najdłużej.
- Podziękuję - mruknął, a z jego ust wydobył się biały obłoczek pary po zetknięciu ciepłego oddechu z zimnym powietrzem. Patrzyła na niego przez chwile w milczeniu i objęła go ramieniem. Mężczyzna nie protestował. Dał się przyciągnąć do drobnego ciała kobiety i zacisnąć w mocnym uścisku.
- Wszystkim nam jest przykro z tego powodu- szepnęła, a chłopak wiedział, że chodzi jej o śmierć jego ukochanej.- Musisz się pozbierać- dodała nieco głośniej. Przełknął ślinę i oddalił się od niej.
- Nie wiem czy to ma jakiś sens- pokręcił głową i po raz kolejny spojrzał na biały kamień. Tylko tyle po niej zostało. Biały kamień i zerwana trawa.
- Wiem, że ją mocno kochałeś, ona ciebie też. Samantha by nie chciała, abyś chodził smutny. Dobrze o tym wiesz- położyła rękę na jego ramieniu. Spojrzał w jej oczy i mógł dostrzec chęci, które chciała przekazać dla niego, aby mógł spojrzeć na świat inaczej. W kolorach. Na jego ustach pokazał się lekki uśmiech. Nie był szyderczy, ani złośliwy. Uprzejmy i delikatny. Dawno nikt u niego nie widział takiego uśmiechu.- Dasz rady, wierzę w ciebie - uśmiechnęła się miło i poklepała go po ramieniu po czym ruszyła w stronę budynku, gdzie odbywała się biesiada. Po kilku metrach zatrzymała się i odwróciła w jego stronę.
- Chodź, zamarzniesz jak będziesz tu tak stał- wyciągnęła w jego stronę rękę.
- Wiesz, że jestem...
- Nie obchodzi mnie to kim jesteś. Ja widzę przede mną zwykłego człowieka- przerwała mu. Patrzył na nią w osłupieniu i zaraz ruszył w jej stronę. Wanda złapała go pod ramię i razem udali się do budynku.⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐
Hej! Oto ostatni rozdział tego opowiadania. Ciężko czuję się z tym, że kończę to. Jestem też zdziwiona, że aż do takiej liczby rozdziałów doszłam.
Dobra. Ja zabieram się za epilog. Do zobaczenia.! 😍😍😍😘😘😘😘
CZYTASZ
Can You Be Mine? ( Loki Laufeyson ) [ W TRAKCIE POPRAWY]
De TodoNie pamiętam swojego taty. Mama nigdy mi o nim nie opowiadała, jedyne co wiem, to to, że zmarł na wojnie. Przeprowadziłyśmy się z Nowego Jorku do Londynu, bo mama nie mogła znieść miasta, w którym się urodziłam, i w którym mieszkał mój ojciec. To za...