25

3.7K 249 14
                                    

Amelia


      Przebudziłam się nad ranem. Zegarek wskazuje 6:15, za piętnaście minut i tak muszę wstać do pracy. Wyswobodziłam się z uścisku Kevina, wstałam z łóżka, zabrałam rzeczy do pracy, następnie opuściłam sypialnie tak, aby nie obudzić śpiącego królewicza. To już dwa tygodnie, trudno uwierzyć niestety tylko Kate wie, że jesteśmy razem no i ojciec Kevina. Wiem, jak bardzo mu to nie pasuje. Chciałby, aby wszyscy wiedzieli o naszym związku, ale zaciska zęby i nic nikomu nie mówi. Najciężej jest, wtedy gdy przyjdzie mój brat z narzeczoną lub wychodzimy gdzieś wszyscy razem. Ciężko jest nie być blisko niego, gdy ma się na to ochotę. Pocałować, przytulić, potrzymać  za rękę ehh..   Muszę powiedzieć rodzicom, ale to nie będzie łatwa rozmowa. O mamę się nie martwię bardziej o ojca. Z tego, co wiem, Camilla żali się mu, zwala całą winę na mnie. Wiem, jak będzie przebiegać ta rozmowa, dlatego z tym zwlekam i nie odwiedzam ich, chociaż nieustannie próbują się ze mną skontaktować.

   Weszłam do łazienki na korytarzu, wzięłam krótki prysznic, przebrałam się w ubrania do pracy. Jeszcze tylko delikatny makijaż i jestem gotowa. Wyszłam z łazienki. W kuchni zaparzyłam kawę i zaczynam robić śniadanie. Do kuchni jak na zawołanie weszła Kate zwabiona zapachem jajecznicy.

- Dzień dobry Pani jak się Pani czuję? - Zapytała ze śmiechem.

- Wyśmienicie.

- Nie wątpię. - Zaśmiała się, podeszła do mnie i cmoknęła w policzek.

- Wiem, co ci chodzi po głowie, ale to nie tak jak myślisz.

- Czyli wy jeszcze nie...

- Nie.

- Dlaczego?

- Nie wiem. Mam cykora. - Stwierdziłam, lekko wzruszając ramionami.

    Kate ma większą praktykę w tych sprawach, a ja do tej pory miałam tylko jednego partnera seksualnego. Dave się do nich nie zalicza. Czasem trudno mi się do tego przyznać, ale nie jestem doświadczona i boję się wykonać ten krok, nie chcę go w żaden sposób zawieźć. Daleko mi do kobiet, z którymi się spotykał.

- Amelia masz większe atuty, jesteś rozciągnięta, masz możliwość wykorzystania tego w łóżku, niektóre pozycje wymagają naprawę dużej gibkości, nie bój się tego.

- Nie byłabym się z kimś innym, ale z nim jest inaczej, nie chcę wyjść na ciamajdę. Nie ma prawie żadnej praktyki, jeśli chodzi o seks. To z nim straciłam dziewictwo i nikt więcej nie zdobył tych terenów.

  Zawstydzona wskazałam  rękoma na krocze, aby mnie lepiej zrozumiała. Niestety ten gest wywołał u niej niepohamowany  wybuch głośnego śmiechu.  Rzuciłam w nią kawałkiem ogórka, który złapała i zjadła. Czuję się zażenowana tą rozmową.

- Słuchaj, ten twój Romeo w ogóle pracuje? No wiesz, wozi nas do pracy, odbiera i zawsze jest na twoje zawołanie. - Zmieniła temat, za co jestem jej wdzięczna.

- W sumie to wiem, że ma firmę, ale masz rację, od dwóch tygodni nic o pracy nie wspominał. Może ma jakieś kłopoty?

- Nie mam pojęcia, ale nie wydaje mi się, aby miał kłopoty finansowe. Mniejsza o to powiedz lepiej, kiedy idziemy na zakupy, muszę kupić coś do Vegas.

- Może dzisiaj po pracy?

- Mi pasuje tylko, czy pasuje to twojemu mężczyźnie? Zresztą, po co pytam wiadome, że zawiezie Cię, dokądkolwiek byś chciała.

- Pewnie, mam mnóstwo wolnego czasu zawiozę was, dokąd chcecie.

O wilku mowa. Wszedł do kuchni przebrany w jeansy i  siwy sweter. Podszedł do mnie i przywitał się lekkim całusem w policzek.

- Ok, ja proponuję Paryż.

- Jeśli tylko Amelia tego chce, jestem za... to miasto zakochanych.

   Objął mnie w pasie i zaczął całować. Zrobiło mi się słabo od jego namiętnych pocałunków. Nogi mam jak z waty, gdyby nie to, że Kevin obejmuje mnie mocno w talii, pewnie osunęłabym się na ziemie.

- Możecie już przestać, robi mi się gorąco, gdy na was patrzę. - Teatralnie zaczęła się wachlować.

Oderwałam się od jego ust, ale tylko na moment. W tle usłyszałam głośne westchnieniem Kate a później kroki. Wyszła z kuchni. Wiem, że zaraz wróci, więc przestałam namiętnie go całować, co mu się nie spodobało.

- Chcę jeszcze. - Pożalił się jak nastolatek. Zaśmiałam się, po czym cmoknęłam go w policzek i wrodziłam do przyrządzania śniadania.

Czasem naprawę tak się zachowuje niby ma te trzydzieści dziewięć lat, ale jego energia i ta aura, która go otacza, odejmuje mu co najmniej dziesięć.

- Skarbie, a ty do pracy nie masz zamiaru wrócić? - Spytałam, chociaż głupio mi o to wypytywać.

- Obecnie nie mam pracy. - Wzruszyłam ramionami i usiadł przy wyspie kuchennej.

- Masz kłopoty? Z twoją firmą coś nie tak? Może mogę w jakiś sposób ci pomóc? Mam oszczędności mogłabym wziąć kredyt...

   Wzięłam się za robienie testów, czuję na sobie jego wzrok. Obserwuje mnie, gdy obróciłam głowę i spojrzałam na niego, jego mina wyraża zaskoczenie.

- Naprawdę oddałabyś swoje oszczędności i jesteś gotowa wziąć dla mnie kredyt? Nie ma gwarancji, że w najbliższym czasie będę mógł to zwrócić.

- Dlaczego zadajesz takie dziwne pytania? Oczywiście, że pomogłabym Ci, ostatnio pytałam w banku, ile mogłabym dostać kredytu. Od stu do dwustu tysięcy, jeśli jest taka potrzeba, mogłabym to załatwić.

- Po co pytałaś o kredyt? - Zmienił temat.

- W przyszłości planuje kupić mieszkanie, ale to może poczekać.

- Aniele nie mam problemów finansowych. Sprzedałem swoje udziały w firmie. Wiesz przecież, że  chciałem to zrobić już dawno temu. Uznałem że właśnie nadszedł ten czas.

Oh, a więc dlatego ma tyle czasu wolnego.

    Postawiłam przed nim talerz z jajecznicą i tosty. Do kuchni weszła Kate przebrana i gotowa do wyjścia. Podałam jej śniadanie, nalałam sobie kawy i dołączyłam do nich.

Kevin

    Odwiozłem Amelię i Kate do pracy zajechałem do domu przebrać się, ale gdy tylko przekroczyłem próg swojego mieszkania, wściekłem się jak nigdy.

- Jak się tu dostałaś?!

- Żadnego buziaka ani przytulanka? Skarbie to takie bolesne.

- Czego chcesz?

- Myślisz, że masz przed sobą idiotkę? Myślisz, że nie wiem, co cię łączy z moją pożal się Boże siostrzyczką? Fakt świetnie gracie, gdy jesteście w miejscu publicznym, ale nie ze mną te numery.

- Daj nam wreszcie spokój.

- Kevin jestem w ciąży, będziemy mieli dziecko, nie rusza cię to?

- Wiesz jakoś nie za bardzo.

Wstała z kanapy. Cofnąłem się o krok, gdy próbowała mnie dotknąć.

- To twoje dziecko. - Wskazała na lekko zaokrąglony brzuch. Wcześniej jakoś tego nie zauważyłem, a niedawno ją  widziałem.

- Badania DNA mogą to wykluczyć, a jeśli nie postaram się, abyś nie miała do niego żadnych praw. Wynajmę najlepszego prawnika, jeśli to dziecko jest moje, będzie ze mną.

Jej twarz się zmienia z lekkiego oburzenia w furie wściekłości. Zanim się obejrzałem, dostałem dwukrotnie po twarzy, rzuciła się na mnie z chęcią mordu. Zdążyłem ją złapać, tak by przestała się szamotać. Po chwili puściłem ją i lekko od siebie Odepchnąłem.

- Wynoś się, inaczej wezwę policję i oskarżę cię o włamanie i napaść.

- Wrócisz! Zobaczysz, będziesz błagać na kolanach... Pilnuj jej, inaczej powtórzy się zbrodnia sprzed lat! - Krzyknęła ze łzami w oczach, po czym wychodząc, zatrzasnęła za sobą drzwi.

Nie rozumiem, o co chodzi jaka zbrodnia? Chodzi jej o tego kota czy jak? Ona naprawdę zaczyna mnie przerażać...

Przelotna Znajomość Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz