Nienawiść i Gorycz (wstęp)

1.7K 182 68
                                    

     Najgorszy dzień w życiu? Jeden człowiek by powiedział, że jeszcze nie przeżył dnia, którego mógłby nazwać najgorszym. Drugi stwierdziłby, iż nigdy nie czuł się tak źle, jak w dniu swojego pierwszego pocałunku, razu, randki. Co gorszy pesymista oznajmiłby, że samo jego narodzenie było najokropniejszym dniem ever. Ktoś inny by rzekł, że koszmarem okazała się studniówka, matura, zapomniana rocznica, czy urodziny. Pierwszy poranek po pierwszej w życiu grubszej imprezie, pierwszy kac. Zepsute włosy przez nieudolnego fryzjera. Całodniowa biegunka lub porządne zatwardzenie. Dzień, w którym miałeś ochotę na tosty, a skończył się chleb, następnie udałeś się do ulubionej piekarni, która okazała się zamknięta, a po drodze zostałeś ochlapany przez rozpędzony samochód — dwukrotnie. Koszmarem spędzającym sen z powiek mogłaby być niezgadzająca się z opisem sukienka z Aliexpress. Śmierć ukochanego zwierzaka, utrata kogoś bliskiego. Moment, w którym test ciążowy pokazał dwie kreski. Zakończenie długotrwałego związku lub zakończenie długotrwałego związku z dwoma kreskami na teście ciążowym. Informacja o ciężkiej chorobie, czy dobiegający końca adorowany serial, seria książek, śmierć ulubionego, fikcyjnego bohatera. Utrata całego dobytku, zgubienie pięciu dolców. Oblanie roku w liceum, otrzymanie dwójki z trudnego testu. Otrzymanie mandatu, uczestnictwo w śmiertelnym wypadku samochodowym.
     Mimo tego najczęściej powtarzającym się słowem w powyższej wypowiedzi była właśnie „utrata". Utrata majątku, przedmiotu, zwierząt i ludzi, których kochamy, brak czegoś, co jest dla nas ważne. Mimo tego z utratą wiąże się również drugie słowo — zysk. Co zyskujemy? Rozwód daje nam wolność, śmierć — smutek i ból, pierwszy raz z niewłaściwą osobą — zawód, upokorzenie, doła, a czasem dwie kreski na teście ciążowym, lub HIV-a
     Tak naprawdę „najgorsze dni w życiu" można wymieniać w nieskończoność. Jak wiele typów ludzi, tak wiele różnych „najgorszych dni życia". W zależności od priorytetów, coś, co może być dla nas tragedią, dla kogoś innego wydaje się błahostką, co dość często nie mija się z prawdą.
     My, ludzie, jesteśmy tak skonstruowani. Zwykle najmniejsza krzywda skierowana w naszą stronę jest w stanie poruszyć nas bardziej, niż prawdziwy dramat, który spotkał drugą, nieznaną nam osobę. Po co pomóc brutalnie pobitemu człowiekowi, jeśli wiązałoby się to z odpuszczeniem sobie manicurzystki, która byłaby wybawieniem dla naszych biednych, zgwałconych przez detergenty do mycia naczyń połamanych paznokci i suchych skórek?

 „Najgorszy dzień mojego życia".  
 Tak łatwo to powiedzieć.

☙☿☽☯☾☿❧

     Nienawiść. Czy to nie jest wyjątkowo mocne słowo? Ludzie go nadużywają.
Zamiast„nie lubię", „nie przepadam", „nie chcę", „nie mam ochoty", „jestem uprzedzony"mówią: „nienawidzę".
     Społeczeństwo myśli, że jest w stanie nienawidzić wszystko i wszystkich.
     Nienawidzą poniedziałków, choć ten biedny dzień tygodnia nie zrobił im nic złego. Przyznam, że znam Poniedziałek osobiście i to całkiem miły facet. Nienawidzą szkoły, choć podczas przerw i lekcji bywa, iż bawią się lepiej niż w domu. Nienawidzą się uczyć, bo to strata czasu, a do podręcznika, czy zeszytu zerkają tylko podczas lekcji. Nienawidzą rodzeństwa dlatego, że wciąż się z nim kłócą. Nienawidzą rodziców, ponieważ ci bezustannie wydają im nakazy i zakazy, troszczą się o nich i starają chronić przed złem świata (nie powiem, bywają nadopiekuńczy). Nienawidzą nauczycielki, dlatego że ta spytała ich akurat w momencie, w którym nic nie potrafili. Nienawidzą dziewczyny, bo ta nie chciała z nimi pójść na randkę, chociaż przed chwilą byli gotowi całować ją po stopach i skakać dla niej z wieżowca w ogień.
     Czy wiedzą czym jest nienawiść? Raczej nie. Nie zdają sobie sprawy z tego, że owo uczucie łączy się z silnym pragnieniem naniesienia cierpienia, upokorzenia, bólu na obiekt nienawiści. Czasem przeradza się wręcz w obsesyjne dążenie do zniszczenia danej jednostki na wszelkie możliwe sposoby.
     Zdarza się, że ludzie zaklinają „znienawidzonych". W akcie złości złorzeczą im tak zajadle, jak tylko potrafią. Co by było, gdyby komuś stała się rzeczywista krzywda?
      „Spełnienie", „radość", „satysfakcja" byłyby najpewniej ostatnimi słowami z listy, którymi mogliby opisać swoje uczucia w tamtej chwili. Strach, bezradność i rozpacz opanowałaby ich serca, a wcześniej wypowiedziane słowa bynajmniej nie poszłyby w zapomnienie. Zamiast tego odcisnęłyby na złorzeczącym niezmywalne, towarzyszące mu do końca życia, a nawet dłużej, bolesne piętno. Piętno, które byłoby odczuwalne nawet w środku dnia w szczęśliwym towarzystwie kochających osób. Piętno, przez które o północy nie mogąc zasnąć, zwijałby się pod kołdrą. Spocony niczym świ... Ach, no tak. Świnie się nie pocą. Także nie ubliżając świniom, spocony niczym jadący zatłoczonym metrem, cholernie gruby koleś, który, aby zdążyć na swój pociąg, biegł przez paręset metrów z pudłem pączków w łapach, nie będziesz w stanie zmrużyć oka, albo chociaż wyjść spod nagrzanej, mokrej od potu pierzyny w obawie przed karą zadaną przez mściwy los.
     Tak łatwo jest nienawidzić.

„Someday" - BillDip short storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz