Rozdział XV - "Stara miłość nie rdzewieje"

855 80 97
                                    

Osławione Centrum Nauki Kopernik bynajmniej nie rozczarowało ani uczniów klasy III c, ani nauczycieli. Faktycznie było na co popatrzeć. Prawdę mówiąc, jeśli chciało się zobaczyć chociaż połowę tego, co oferowali, trzeba było na to poświęcić cały dzień. W dodatku absolutnie każdy mógł tam znaleźć coś dla siebie, nawet jeżeli jego pasją jest literatura, a nie fizyka czy matematyka.

Paulina była naprawdę miło zaskoczona. To miejsce na swój sposób inspirowało i fascynowało jednocześnie, zapraszając każdego do niezwykłego świata wyobraźni, doświadczeń i nauki. Maturzyści byli w siódmym niebie, Wiktor też nie posiadał się z radości, a polonistka, widząc te wesołe iskierki w jego oczach, nie mogła nie cieszyć się razem z nim.

Centrum Kopernika postanowiło zachować jakiś porządek w swoich atrakcjach, dlatego podzieliło budynek na pewne działy w zależności od tematyki, której dotyczyły. Można więc tam było znaleźć część zajmującą się zjawiskami z dziedziny fizyki, takich jak fenomen działania światła, dział dotyczący człowieka i jego funkcjonowania, sposoby badania miejsca zbrodni, co chyba najbardziej zaciekawiło Paulinę i łamigłówki logiczne, które z kolei podbiły serce Wiktora. Brzeziński był fanem wszelakich matematycznych (ale i nie tylko) układanek. Do perfekcji opanował schemat działania kostki Rubika, a jedna z szafek w jego gabinecie była zajęta przez różnego rodzaju składane sześciany, czworościany i kule. Nie było też chyba zagadki z zapałkami, której by nie rozwiązał. Ela miała serdecznie dość tej jego miłości do łamigłówek logicznych, ale tłumaczyła to sobie wykonywanym przez niego zawodem. W końcu matematyk musi regularnie dbać o umiejętność sprawnego myślenia.

Uczniowie nie zarazili się jednak jego pasją, problemy matematyczne zdecydowanie im wystarczały. Jedynie Grzesiek zainteresował się kostką Rubika, kiedy bardzo mu się nudziło na religii, ale do tej pory nie opanował schematu jej układania na pamięć. Wolał zajmować się fizyką, dlatego teraz ciągał Dawida po zaciemnionej części Centrum Kopernika, gdzie można było zgłębić tajniki działania światła.

- Patrz, to jest genialne! – zachwycał się Jeleń, oglądając dokładnie każdą ekspozycję. – I pomyśleć, że światło ma taką niesamowitą prędkość...

- O, lustro weneckie – zauważył Zbierski.

Podszedł do niebieskiej pufy przy eksponacie, usiadł i zaczął bawić się lampą, oświetlając raz jedną, raz drugą stronę lustra.

- To nie jest lustro weneckie, kretynie – oburzył się Grzesiek. – Głupi ludzie wymyślili sobie taką nazwę i ciągle przekręcają tę właściwą. Fachowo to się nazywa lustro fenickie. Genialna sprawa przy przesłuchaniach. Ty wiesz, że różnica w oświetleniu pomieszczeń po obu stronach lustra musi wynosić 8:1, żeby mechanizm zadziałał poprawnie?

- Wow, nie spodziewałem się, że jesteś tak obeznany z tymi rzeczami – przyznał zaskoczony Dawid.

Był pod wrażeniem wiedzy przyjaciela. Nie znał go jeszcze od tej strony.

- Ano, czytałem trochę – Grzesiek niedbale machnął ręką. – Ale fakt, interesują mnie te zagadnienia.

- Ja chyba wolę bardziej praktyczne sprawy – roześmiał się Zbierski. – Chodź, tam były takie fajne pajęczyny i coś o narkotykach.

Jeleń z westchnieniem porzucił krainę światła, ale mimo to raźnie udał się za przyjacielem. Ekspozycja, o której mówił Dawid znajdowała się tuż obok, więc bez trudu udało im się ją znaleźć. Zbierski podszedł bliżej i nagle serce niebezpiecznie mu przyspieszyło. Przed siatką dziwnych pajęczyn stała Paulina i z jakiegoś powodu nie było przy niej Brzezińskiego. Nie mógł nie wykorzystać takiej okazji. Grzesiek dostrzegł znajomy błysk w oczach przyjaciela i też poszukał wzrokiem polonistki. Istotnie, stała dwa kroki od nich i do tego całkiem sama.

Deszczowa wersja życiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz