Hej! Na wstępie chce was zaprosić do mojego nowego Fanfiction.. tym razem o Luke'u Hemmings'ie! :)
Nie przedłużam i zapraszam do czytania :)
----
Siedziałam przed komputerem i wykonywałam swoją pracę, która polegała na tłumaczenie różnych rzeczy. Dzieci już dawno spały. Była już prawie pierwsza, a ja nadal siedziałam nad laptopem i tłumaczyłam dokumenty. Oczy bolały mnie nie miłosiernie i do tego zmęczenie dawało o sobie znać. Nie pamiętałam nawet kiedy ostatnio się wyspałam.
Od około tygodnia spałam raptem po trzy godziny na dobę. A mój mąż... No właśnie mąż... Nie widziałam go od dobrego pół roku jak nie więcej. Pracował za granicą. Tylko tyle wiedziałam i nic więcej. Rzadko kiedy dzwonił. Zdarzało się to raptem raz na dwa tygodnie albo raz na miesiąc. Tęskniłam za nim strasznie. Dzieci cały czas wypytywały o niego, a ja już nie miałam siły powtarzać im, że nie wiem kiedy ich ojciec zadzwoni, a co dopiero kiedy przyjedzie... Widziałam, że brakuje im go, a co dopiero mi...
Rzucałam się w wir pracy, żeby nie myśleć o nim ani sekundy. Często to skutkowało, co mnie niezmiernie cieszyło. Ale zdarzały się też momenty kiedy myślałam o nim bez przerwy. Wtedy zamykałam się w swojej sypialni. Czułam w takich momentach jakby ktoś rozdzierał mi serce. Myśląc o nim wymyślałam tysiące scenariuszy, czemu się z nami nie kontaktuje. "Może ma kogoś innego? Może ma inną rodzinę? Może stało mu się coś?". Nie radziłam sobie bez niego. Czułam, że czegoś mi brakuje. Doskonale wiedziałam czego...
Westchnęłam i zamknęłam laptopa.
- Na dziś starczy Rose.- powiedziałam sama do siebie i wstałam z krzesła.
Podeszłam do lodówki i wzięłam sobie tylko coś do picia. Ostatnio mało jadłam, nie chodziło o to, że specjalnie... Nie miałam po prostu apetytu, a to odbijało się na szybkiej utracie na wadze. Zdawałam sobie sprawę, że się wyniszczam..
Napiłam się i odstawiłam napój na blat kuchni. Podeszłam do drzwi tarasowych i wyszłam na zewnątrz. Opatuliłam się swetrem i spojrzałam na rozgwieżdżone niebo.
- Czemu cie tu nie ma?- zapytałam patrząc na obrączkę na jednym z palcu.- Nawet nie wiesz ile bym dała by móc cie przytulić, Zayn.- szepnęłam.
Postałam jeszcze chwile na dworze, aż w końcu weszła do domu. Mieliśmy już 23 września, co oznaczało jesień.
Spojrzałam na kalendarz.
- Za dwa dni moje urodziny.- westchnęłam zmieniając datę na kalendarzu wiszącym na ścianie. Wzięłam telefon i sprawdzając czy mam nastawiony budzik weszłam na górę. Tam wzięłam szybki prysznic i położyłam sie spać.
* Następnego dnia, wczesne popołudnie *
Usłyszałam dzwonek swojego telefonu. Oderwałam wzrok od swojej pracy i odebrałam urządzenie.
- Halo?- powiedziałam wracając wzrokiem do ekranu laptopa.
- Cześć Rose. Jak tam? Przygotowałaś wszystko na jutro?- usłyszałam głos Sonii.
- Hm? Co miałam przygotować?
- Przecież masz urodziny.
- No i?
- To ile kończysz?
- Ehh...26.
- Ale ty stara jesteś.- zaśmiała się.
- Dzięki.- mruknęłam.
- Nie martw się. Ja coś zorganizuje.
- Nie ma po co.
CZYTASZ
Hooligans: Life is Hard || Z.M. (sequel Hooligans)
FanficJeden dzień... Jedna chwila... Jeden moment... Tyle wystarczy żeby zmienić życie o 180°. Dwoje ludzi z jednego środowiska, po pewnym czasie próbuję żyć normalnie... Czy im się uda? A może przeszłość da o sobie znać? A może fakty z przeszłości im w t...