Rozdział 22.

1.3K 118 1
                                    


- A teraz przemówi do nas Mizukage, który specjalnie na tę okazję przybył do Konohy.

Weszłam na podest wraz z Itamim przy akompaniamencie krzyków zdziwienia. Nie spodziewali się ujrzeć mnie, tylko mojego mistrza, co było całkiem zrozumiałe. Podniosłam rękę, a wszyscy zamilkli w oczekiwaniu.

- Witam was wszystkich. Nazywam się Kamira Uzumaki i jestem Czwartym Mizukage! Przybyłam do Konohy, by oglądać zmagania młodych geninów. Te dzieci są przyszłością naszych wiosek, dlatego powinniśmy traktować je z szacunkiem i pokazywać im drogę, którą powinni kroczyć. Mam nadzieję, że wszyscy tu zebrani zdadzą egzamin i staną się chuninami. Pamiętajcie jednak, że ranga to nie wszystko. Liczą się umiejętności, które nabędziecie podczas tego przedsięwzięcia. Nie przedłużając... Egzamin na chunina uważam za otwarty!

Na arenie podniosły się wiwaty. Usiadłam, a Itami stanął za moim fotelem. Uśmiechnęłam się do niego i machnęłam ręką, tworząc fotel z drewna, obity mchem i kwiatami.

- Usiądź - powiedziałam. - Nie jesteś tylko moim ochroniarzem, ale również przyjacielem.

- Ale...

- Chcesz, żeby to był rozkaz? - Podniosłam jedną brew do góry.

Kącik jego ust zadrżał, a następnie ujrzałam na jego twarzy słaby uśmieszek. Posłusznie wykonał polecenie i wpatrzył się w komentatora zawodów. Egzamin odbywał się inaczej niż kilkanaście lat temu, bowiem teraz zacznie się do walki drużyna na drużynę - eliminując 50 procent uczestników. Jestem pewna, że obydwie drużyny z Kiri przejdą. W końcu sama ich przez tydzień trenowałam.

***

To nawet nie było widowisko. Konoszanie odpadli szybko, dzięki Boruto, który rzucił się do walki jak głupi. Sarada próbowała uratować sytuację, ale co mogła zrobić sama przeciwko trzem geninom Mgły? Kompletnie nic. I ja chciałam ich trenować. Choćby, żeby zrobić bratu na złość? Na co ja się porywałam...

- Mizukage-sama...

Widząc moje wściekłe spojrzenie, powtórzył.

- Kamira, pora wracać.

Skinęłam głową, a moją twarz rozjaśnił uśmiech. Wstałam i usłyszałam głos Naruto.

- W sprawie sojuszu między naszymi wioskami, chciałbym, żebyśmy spotkali się dziś za godzinę w moim gabinecie, Mizukage-sama.

- Ależ oczywiście, Hokage-sama. Zjawię się. - Skinęłam mu głową i ruszyłam w stronę schodów.

- Czy czas wdrożyć plan numer 36972? - zapytał Itami, podążając za mną.

- Tak. Wyślij zawiadomienie jak najszybciej i powiadom geninów, by byli przygotowani na jakikolwiek atak ze strony innych wiosek, a zwłaszcza Konohy. Niech kontynuują również misję infiltracyjną.

- Hai, Mizukage-sama... Znaczy, Kamira. - Oddalił się.

Spojrzałam za nim, a następnie odwróciłam się i podążyłam do hotelu, który zajmowała moja drużyna.

Usiadłam na łóżku i skupiłam swoją czakrę, by była jak najbardziej gęsta i skoncentrowana. Następnie zaczęłam z niej tworzyć małe owady, które co jakiś czas błyskały czerwonym światłem, ale potem się uspokoiły. Wysłałam im mentalny rozkaz, a one poleciały osiąść na murze, otaczającym Konohę. W różnych, ale tych znaczących częściach. Gdy przyjdzie pora... Mur upadnie, a wraz z nim Kraj Ognia.

Nieznana Legenda | Naruto FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz