WELCOME TO THE GAME. (SEVEN X READER)

634 36 12
                                    


SEVEN X READER

Obudziłaś się, a wkoło panowała ciemność. Przed Tobą pojawił się wielki napis; 'Witamy w RFA' . Uniosłaś brew, a następnie ruszyłaś w jego stronę. Będąc coraz bliżej dostrzegłaś parę drzwi, które bez namysłu popchnęłaś. Wtedy jeszcze nie wiedziałaś, że to co Cię tam spotka zmieni wszystko.
Stojąc w kolejce po ulubiony napój nagle dostałaś powiadomienie, gdy zerknęłaś na telefon dostrzegłaś, że właśnie pobrała Ci się dziwna aplikacja. Po odebraniu napoju usiadłaś przy stoliku otwierając ją. Aplikacja wyglądała biednie, jedynie polegała na pisaniu z ludźmi. Nie musiałaś długo czekać, żeby dostać pierwszą wiadomość od jakiegoś osobnika. Postanowiłaś odpowiedzieć mu, bo dlaczego nie? I tak się nudziłaś.
W pewnym momencie chłopak poprosił Cię byś udała się w jeden adres. Odmówiłaś.
On jednak nie odpuszczał, więc dosadnie wyjaśniłaś, że mu nie ufasz. W odpowiedzi wysłał swoje zdjęcie, musiałaś przyznać, że był przystojny. Jego ciemne włosy idealnie komponowały się ze szmaragdowymi oczami. Po dłuższych namowach uległaś, w końcu wysłał swoje zdjęcie, więc nie mógł mieć złych intencji, prawda? Spokojnie dokończyłaś napój i udałaś się pod wskazany adres, oczywiście ciągle pisząc z nowym kolegą. Po dotarciu na miejsce i próbie otwarcia drzwi zauważyłaś, iż jest niezbędne hasło. Na szczęście towarzysz od razu Ci je wysłał umożliwiając wejście. W tym momencie ekran telefonu zrobił się czerwony, a Ciebie przekierowało na zupełnie inny chat. Było tam o wiele bardziej chaotycznie. Zauważyłaś, że udzielają się tam cztery osoby, chociaż górny pasek wskazywał na obecność piątki. Nagle całą uwagę poświęcili Tobie pytając; Kim jesteś? Jakim cudem dołączyłaś do tego chatu? Czy jesteś hakerem? Czy jesteś niebezpieczna? Jak masz na imię?
I wiele więcej. Spokojnie się przedstawiłaś i opowiedziałaś o chłopaku, który do Ciebie napisał, wydawało Ci się, że ich zaskoczyłaś. Nagle jeden z nich zaczął przedstawiać Ci wszystkich, oczywiście siebie samego pomijając, rozbawiło Cię to.
Nagle do rozmowy dołączyła kolejna osoba, dzięki niej dowiedziałaś się, iż ten cały śmieszek ma pseudonim 'Seven' i jest hakerem. Rozmowa ciągnęła się dalej, zostałaś miło przywitana, a gdy zaproponowano Ci dołączenie do organizacji 'RFA' bez namysłu się zgodziłaś. Czułaś się wśród nich bardzo dobrze.
Czas mijał, a Ty dogadywałaś się z nimi coraz lepiej, jedynie V był dla Ciebie jedną wielką zagadką. Nim się zorientowałaś zaczęłaś być z Yoosungiem, był kochany, czuły, troskliwy, w sumie mogłabyś tak wymieniać godzinami. Jednak czułaś, że to nie tak ten, z którym chcesz być już zawsze, mimo jego poświecenia dla Ciebie. Podczas długo wyczekiwanego pocałunku nie czułaś nic, ale nie potrafiłaś się przyznać. Nieśmiało spojrzałaś mu w oczy, gdy wyszeptał - [imię] kocham Cię... - Nagle znowu zapadła ciemność, a Ty wystraszona zaczęłaś się rozglądać. Przed Tobą pojawił się gigantyczny napis 'RESET', gdy się odwróciłaś zobaczyłaś siebie z ukochanym. Masz wybór - wszystko zresetować, albo wrócić tam i z Nim być. Wybrałaś pierwszą opcję.
Obudziłaś się na swoim łóżku kurczowo łapiąc powietrze. Wiedziałaś, że czeka Cię powtórka z rozrywki, po chwili ponownie pobrała się dziwna aplikacja, nieznajomy, iście pod adres, poznanie wszystkich. Wpadłaś na genialny pomysł, który bez problemu zrealizowałaś. Po dłuższym czasie przeszłaś historię wszystkich oprócz Sevena. Denerwował Cię jego częsty brak powagi, wiele razy zastanawiałaś się, czy on w ogóle wie, co oznacza strata kogoś, ból i smutek. Każde z nich było wspaniałe, ale nie umiałaś być dla nich kimś więcej niż przyjaciółką, dlatego ciągle zaczynałaś od nowa. Teraz pozostała Ci tylko historia Luciela.
Westchnęłaś - Przedstawienie czas zacząć i mieć go z głowy - pomyślałaś. Próbowałaś go uwieść jak resztę, myślałaś, że masz go w garści. Nagle zapadła ciemność, a przed Tobą pojawił się wielki napis 'BAD ENDING' na co wytrzeszczyłaś oczy - C-co?! Jak to możliwe?! - krzyczałaś - Z resztą poszło mi gładko do cholery, jakim cudem? Przecież wszystko było w porządku, więc czemu? - Twój głos powoli cichł. Zmuszona byłaś zacząć od początku, ale tym razem byłaś czujniejsza. Przegrywałaś za każdym razem, coraz bardziej Cię denerwował, ale jednocześnie intrygował swoimi sekretami i niedostępnością. Powoli docierało do Ciebie, że on jest inny. Gdyby chodziło o kogokolwiek z pozostałych już byś odpuściła, ale nie jego. Nie możesz sobie go odpuścić, jest wyjątkowy. Kolejny raz zaczynałaś od początku, tym razem już nie traktowałaś go jak epizod gry do zaliczenia, tylko jak żywą osobę, którą chcesz poznać. Udało Ci się, byliście razem. Piszczałaś jak dziecko ze szczęścia, gdy podarował Ci mechanicznego kotka. Ciągle mu powtarzałaś jak bardzo go kochasz, mimo, że sam ograniczał te wyznania do minimum. Wasz związek miał wzloty i upadki, często Cię ranił. Mimo, że się bałaś nie ustępowałaś, chciałaś go wspierać, być przy nim, nawet jeśli codziennie pękało Ci serce i nienawidziłaś samej siebie coraz bardziej. Dla jego uśmiechu było warto, ale nagle zabrakło nawet tego. Jeszcze nie wiedziałaś co Cię dziś czeka.
- Sev? - Cicho powiedziałaś niepewnie podchodząc do zapracowanego hakera.
- Jestem zajęty. - Odparł szorstko. Powoli wtuliłaś się w jego plecy wyznając mu po raz kolejny swoje uczucia, jednak nie spodziewałaś się, że Cię odepchnie. Upadłaś na podłogę zszokowana.
- DO CHOLERY JASNEJ ILE RAZY MAM CI POWTARZAĆ, ŻE NIE INTERESUJĄ MNIE TWOJE UCZUCIA, A TYM BARDZIEJ TY?! DAJ MI W SPOKOJU PRACOWAĆ! GDYBY NIE ROZKAZ RFA PRZEZ, KTÓRY MUSZE TU SIEDZIEĆ NAWET BYM SIĘ NIE FATYGOWAŁ DO ODWIEDZENIA CIĘ! - Krzykną wściekły patrząc na Ciebie spojrzeniem zdolnym zabić. Do Twoich oczu napłynęły łzy. W jednej chwili poderwałaś się do góry i rzuciłaś prezentem od niego, który w wyniku uderzenia o podłogę rozpadł się na dwie części, jednak kable łączące głowę z tułowiem zostały przerwane.
- TO SIĘ STĄD WYNIEŚ! NIE POTRZEBUJĘ ANI CIEBIE, ANI CZEGOKOLWIEK OD TWOJEJ OSOBY! - Krzyknęłaś w przypływie emocji pozwalając łzą spłynąć po policzkach.
Zamarł, gdy prezent od niego tak po prostu się rozpadł. Bez słowa wstał i ze swoim laptopem podszedł do drzwi, jednak zawahał się podczas złapania klamki. Po chwili wyszedł, gdy drzwi się zamknęły oparł się o nie plecami, a następnie osunął chowając twarz w kolana jak małe bezradne dziecko, tak właśnie się czuł, ale skąd Ty mogłaś o tym wiedzieć? Zamiast jak zazwyczaj wyjść za nim schowałaś twarz w poduszkę, żeby stłumić swój szloch. Zmęczona zasnęłaś. W środku nocy drzwi do pokoju otworzyły się bez wydawania najcichszego skrzypnięcia, powoli do Twojego łóżka podszedł Seven. Zaczął delikatnie głodzić Twoje włosy cicho, pozwalając pojedynczej łzie skapnąć na pościel.
- [imię] j-ja tak bardzo przepraszam, nie chciałem Cię zranić, aż tak. Przepraszam, że muszę Cię trzymać na dystans, przepraszam, że Cię ranię. Boję się, że gdy się zbliżymy stracę Cię...tak bardzo Cię kocham i tak bardzo się boję zostać bez Ciebie... - Jego słowa były ledwo słyszalne, ale on nie chciał byś go usłyszała, bał się Twojej reakcji na prawdę.
Gdy skończył swoje wyznanie w ciszy opuścił pokój. Rano znowu przyszedł i z Tobą siedział. Musiał Cię pilnować i chronić, atmosfera była napięta. W pewnym momencie Luciel wyszedł pod pretekstem zakupienia czegoś do picia. Zrezygnowana usiadłaś na łóżku patrząc przez okno, które ktoś wybił jednocześnie wpadając do Twojego mieszkania. Po chwili rzuciłaś się w stronę drzwi, jednak oprawca był szybszy i już po chwili trzymał Cię obezwładnioną przy swojej klatce piersiowej. Zdążyłaś krzyknąć jedynie 'Seven ratunku!', bo Twoje usta zostały zasłonięte ręką. Przyjrzałaś mu się, przypominał Luciela, różnił ich tylko kolor włosów i oczu.
Nie musiałaś długo czekać by pojawił się Twój wybawca. Nie docierały do Ciebie ich słowa, patrzyłaś na Sevena modląc się, żeby ten chłopak nic mu nie zrobił. Niestety, jesteś idiotką i wymsknęło Ci się 'SEVEN KOCHAM CIĘ', gdy chłopak wmawiał mu , że nic dla nikogo nie znaczy. Gdy zobaczyłaś jego przestraszone spojrzenie wszystko zrozumiałaś, jego prezent, a potem późniejsze ataki. Poczułaś się skończoną idiotką, nagle usłyszałaś głos w głowie, który mówił, że na niego nie zasługujesz. Miał rację, Saeyoung był dla Ciebie zbyt obry.
Nim się zorientowałaś napastnik puścił Cię i uciekł. Po chwili rzuciłaś się w ramiona ukochanego, który zamknął Cię w szczelnym uścisku i zaczął przepraszać. Natomiast Ty stanęłaś na palcach i uciszyłaś go delikatnym pocałunkiem, który odwzajemniał do czasu, aż się wycofałaś. Spojrzał Ci czule w oczy dłonią delikatnie gładząc Ci policzek.
Od tamtych wydarzeń minęło trochę czasu, Luciel naprawił mechanicznego kotka, a Ty wyznałaś mu prawdę o Sobie, skąd się tu wzięłaś, o poprzednich resetach i wszystkim. Wiedziałaś, że musiało go to zszokować, jednak w ciszy wysłuchiwał Twojej historii by Cię nagle objąć.
- S-saeyoung? C-co Ty robisz... - Zapytałaś oblewając się rumieńcem.
- [imię] dziękuję... - Wyszeptał tuż przy Twoim uchu.
- Ale za co? - Niezupełnie go zrozumiałaś, mimo wszystko bałaś się, że weźmie C ię za wariatkę.
- Za to, że wybrałaś mnie. - Następnie wpił się w Twoje usta. Całować Cię delikatnie, ale stanowczo.
Nagle wkoło zapadła dobrze Ci znana ciemność. Kolejny raz pojawił się przed Tobą wybór, bez zastanowienia ruszyłaś w stronę obrazu siebie z Sevenem. Tym razem zobaczyłaś inny napis; 'Po przekroczeniu tych drzwi nie będzie drugiej szansy.' Jednak Ty już zdecydowałaś i po chwili znowu stałaś wtulona w swój ideał. Czas mijał Wam niezwykle przyjemnie, wyjaśniłaś Lucielowi, że wybrałaś właśnie JEGO i już nigdzie nie znikniesz.
Miesiące mijały spokojnie, po czasie wyjawiłaś także całą prawdę reszcie, o dziwo nie byli źli, a wręcz przeciwnie. Wspierali Was na tyle mocno, że nie mogłaś w to uwierzyć. Wreszcie miałaś ukochanego, przyjaciół, rodzinę i nie byłaś sama. Z Twoich oczu popłynęły łzy, które Saeyoung dostrzegł i już po chwili skończyłaś wtulona w jego tors, cicho tłumacząc, że to łzy szczęścia, na co on Cię szczelnie objął.
Codzienna rutyna podobała Ci się coraz bardziej, jednak pewnego dnia Luciel wyszedł na dłuższy czas, gdy niepokój osiągał szczyt, otworzył Ci się nowych chat. Dowiedziałaś się z niego, że Sev został porwany i musisz przyjść do pustego budynku sama, jako dowód dostałaś zdjęcie związanego Luciela , który miał na kolanach napisany adres. Bez namysłu jak skończona idiotka tam ruszyłaś w pojedynkę.
Mimo wszystko zachowałaś resztki rozumu i jak głupia nie wpadłaś do środka. Postanowiłaś zakraść się i do środka zajrzeć przez okno. Po wykonaniu czynności zauważyłaś, że tam nikogo nie ma, ale na uświadomienie sobie, że to pułapka było już za późno. Poczułaś jedynie mocne uderzenie w tył głowy i zapadła ciemność.
Saeyoung wrócił do domu wyjątkowo późno przeklinając cały świat i urzędy, ale w końcu musiał to zrobić, zbyt zajęty wyżywaniem się bogu winnych poduszkach na początku nic nie zauważył, jednak po chwili się rozejrzał w poszukiwaniu Ciebie. Jakże wielki było jego zdziwienie, gdy nie mógł Cię nigdzie znaleźć, nie tylko obdzwonił, ale i obiegł wszystkich Waszych przyjaciół. Niestety, ale nikt nie miał pojęcia gdzie zniknęłaś.
- Gdzie ona jest? - pytał sam siebie w myślach czerwonowłosy - Przecież nie mogła uciec...obiecała, że nie zniknie! Przysięgała, że mnie wybrała i będzie już zawsze razem, więc gdzie zniknęłaś [imię]? - Lekko załamany się nie poddawał i szukał Cię przez następne dwa tygodnie. Każdy traci z czasem nadzieje, on nie był wyjątkiem. Zrezygnowany zarówno on jak i przyjaciele, którzy mu pomagali postanowili czekać, aż sama wrócisz, jeśli w ogóle masz taki zamiar.
Podczas gdy oni zostali załamani, Ty się obudziłaś rozglądając po pomieszczeniu. Byłaś przywiązana do krzesła, a nad Tobą stał ten sam chłopak, który włamał się do Ciebie oknem,
zaczęłaś się szarpać na darmo, liny były zbyt wytrzymałe. Oprawca uśmiechnął się do Ciebie uspokajająco po czym dodał - Nie bój się, nie mam zamiaru Cię zabić, chce tylko się pobawić, delikatne tortury jeszcze nikogo nie zabiły, ale nikt nie mówił, że moje właśnie takie będą - Po wypowiedzeniu tych słów uśmiechnął się promieniście.
- Dlaczego? Dlaczego akurat ja? - zapytałaś z zaszklonymi oczami, szybko do Ciebie dotarło, że jesteś na przegranej pozycji, a on nie umieściłby Cię w miejscu, w którym ktoś by usłyszał Twoje wołanie o pomoc, był zbyt inteligentny na taki błąd.
- Dlaczego? Możesz podziękować Sevenowi. Ja jedynie odbieram mu wszystko na czym mu zależy i wszystkich których kocha, robię mu to, co on zrobił mi dawno temu. Chcę by cierpiał tak samo. Ty jesteś tylko bonusem w naszej zabawnej grze. - Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Z każdą chwilą zaczynał Cię przerażać coraz bardziej.
Jak zapowiedział tak było codziennie przychodził, na początku wyrywał po pięć paznokci dziennie, a następnie wsadzał Ci rękę lub nogę do octu, gdy paznokcie się skończyły zaczął się bawić w inny sposób, robił raz głębsze, a raz płytsze nacięcie, tylko po to, żeby wsypać sól do rany. Twoje krzyki i jęki przyprawiały go o większy śmiech. Miałaś wrażenie, że to trwa miesiącami, miałaś świadomość, że Sev i reszta mogli o Tobie zapomnieć, bo przecież kim Ty jesteś? Zwykłą wariatką, która przybyła do ich świata i narobiła cholernego zamieszania. Namąciłaś i nic więcej, a oni? Oni mimo wszystko Cię wspierali, nawet po wysłuchaniu całej prawdy. Nikt nie nazwał Cię szaloną, zaakceptowali Cie w pełni. To był pierwszy i prawdopodobnie ostatni raz w Twoim marnym życiu, a ta świadomość wyniszczała Cię psychicznie każdego dnia. Nie byłaś jednak świadoma, że tortury są nagrywane i na bieżąco wysyłane Twojemu ukochanemu, który wraz z przyjaciółmi za wszelką cenę chcieli Cię odnaleźć i uratować.
- MAM GO! - Krzyknął haker trąc rękami zmęczoną twarz.
- Masz go? Jesteś pewny? - Dopytywali niedowierzająco na przemian blondyn i czerwonooki.
- Skąd, krzyknął dlatego, że znalazł dostawce pizzy. - Powiedział najstarszy sarkastycznym tonem uśmiechając się szeroko w sztuczny sposób.
Już po chwili cała ekipa była w drodze, żeby Cię uratować. Ty jednak nie miałaś już żadnej nadziei, ciągle myślałaś o jednym. Miałaś dosyć, chciałaś zginąć i zakończyć to wszystko. Jednak w tej chwili znów przyszedł Twój oprawca, który położył dłonie na Twoich ramionach przybierając jednocześnie triumfalny wyszczerz. Nic już nie rozumiałaś. Gdy drzwi nagle się otworzyły, nie mogłaś uwierzyć w to co widzisz. Nie zareagowałaś jakoś specjalnie, miałaś świadomość, że to mogą być halucynacje.
- [imię]? Co on Ci zrobił... - Powiedział prawie niesłyszalnie Twój ukochany. W odpowiedzi jedynie przeniosłaś na niego puste spojrzenie po czym uśmiechnęłaś się do nich pokrzepiająco. Następnie ponownie zaczęły Ci z oczu płynąć łzy szczęścia. Nie byłaś sama, miałaś ich. Ten cały czas starali się Ciebie znaleźć, pomoc Ci, nie mogłaś uwierzyć we własne szczęście w nieszczęściu. W pewnym momencie poczułaś, że chłopak przyłożył Ci pistolet do skroni. Wszyscy zamarli. Po chili każde z nich zaczęło ich mówić, jednak Ty nie byłaś w stanie zrozumieć ich słów, obrażenia, które otrzymałaś w czasie tortur dawały się we znaki, głosy były coraz bardziej stłumione. Mimo to wciąż na nich patrzyłaś uśmiechając się, widziałaś ich łzy, strach w oczach, że krzyczą coś, ale nie mogłaś nic zrobić. Bolała Cię ta bezsilność, nie mogłaś nawet dodać im otuchy, ani przeprosić. Zrezygnowana patrzyłaś w zaszklone oczy Saeyounga. Nie żałowałaś, miałaś świadomość, że gdybyś zresetowała grę do tego by nie doszło, ale nie żałowałaś tego. Byłaś szczęśliwa, że poznałaś takich ludzi. Dostrzegłaś nagle rozszerzone źrenice Sevena, a następne poczułaś pistolet po skroni. Nie minęła chwila, a było po wszystkim. Nawet nie poczułaś bólu, może to i lepiej? Po raz kolejny otaczała Cię ciemność. Tym razem nie było żadnego napisu, pustka. Nagle zaczęły się do Ciebie przedostawać pojedyncze wiązki światła, których z każdą chwilą przybywało. W pewnej chwili otworzyłaś oczy kurczowo łapiąc powietrze, zupełnie jakbyś dopiero wypłynęła spod tafli wody.
- Obudziła się. - Usłyszałaś po swojej lewej obcy kobiecy głos.
- C-co? Obudziłam? - Zapytałaś nie dowierzając.
- Pamiętasz jak się nazywasz? - Zapytała troskliwym głosem. Po przyjrzeniu się jej wywnioskowałaś, że jesteś w szpitalu, ale nie mogłaś zrozumieć dlaczego.
- Nazywam się [imię i nazwisko], co ja tu robię? - Koniecznie chciałaś dowiedzieć się wszystkiego. Czy dali radę Cię odratować i możesz żyć spokojnie? Dlaczego nie ma z Tobą Luciela? On by przecież nie zostawił Cię samej w takiej sytuacji. Coś było nie tak.
- Miałaś wypadek i zapadłaś w śpiączkę na trzy lata, dzisiaj rodzina zamierzała Cię odłączyć jednak Ty się obudziłaś. Witamy wśród żywych. - Po wypowiedzeniu tych słów pielęgniarka uśmiechnęła się do Ciebie przyjaźnie. Te krótkie zdanie wystarczyło, aby cały Twój świat legł w gruzach. Jedyne co dobre spotkało Cię w życiu okazało się zwyczajnym snem. Jednak teraz już nie spałaś, wróciłaś do świata przesiąkniętego jadem i nienawiścią. A Ty? Ty zostałaś sama, bo kto normalny straciłby trzy lata z życia na trwanie przy kimś, kto może się już nigdy nie obudzić. Ogarnęła Cię pustka, a świadomość, że nie masz już osób, które Cię kochały i dbały wywołała drżenie nad, którym nie byłaś w stanie zapanować. Wpadłaś na pomysł, cholernie głupi.
Po miesiącu zostałaś wypuszczona do domu, ponieważ Twoje wyniki były poprawne. Oczywiście musiałaś regularnie przychodzić na badania i rehabilitacje. Po badaniu przez psychologa nie wykryto żadnych urazów, co również się przyczyniło do tak szybkiego wypisania Cię.
Minął tydzień, a Ty już byłaś pewna swego. Każdego dnia nienawidziłaś się coraz bardziej. Złamałaś Waszą obietnicę. Dałaś słowo, że go nie zostawisz, że to właśnie jego wybrałaś na ukochanego, a potem tak po prostu zniknęłaś. Cholernie za nim tęskniłaś, a świadomość, że tu nikt na Ciebie nie czekał ani trochę nie poprawiała Twojego stanu.
Tego dnia ktoś z dawnych znajomych zaproponował Ci spotkanie, ale odmówiłaś. Miałaś co innego w planach i byłaś zdeterminowana to zrobić. Gdy przygotowałaś wszystko co potrzeba ogarnęła Cię dziwna radość. Chciałaś zacząć łagodnie, dlatego zjadłaś całe opakowanie proszków. Mimo wszystko trzydzieści sztuk z opakowania to było za mało dla śmiertelnej dawki, która wynosiła pięćdziesiąt jeden tabletek. Następnie popiłaś go szklanką czystej whiskey. Zawsze miałaś słabą głowę, więc lekko otumaniona udałaś się wziąć ciepłą kąpiel. Gorąca woda przyjemnie łagodziła ból ciała, bez wahania sięgnęłaś po nożyczki, którymi od niechcenia zaczęłaś kreślić wszelakie linie na swoich dłoniach. W pewnym momencie przyłożyłaś ostrze do nadgarstka, wahałaś się. Czy aby na pewno chcesz odebrać sobie życie w taki sposób? Może jednak warto się przemęczyć? Docisnęłaś ostrze przejeżdżając nim gładko po skórze. Nie pasowałaś tu, chciałaś być razem z nimi. Tylko oni sprawiali, że czułaś się szczęśliwa i tylko wizja niego u Twojego boku wywoływała myśl 'Chcę żyć wiecznie' . Powtórzyłaś tę czynność kilkakrotnie dla pewności, że to się uda. Nie było Ci dane długo rozkoszować się kąpielą, ponieważ wcześniejsze 'głupoty', które zrobiłaś zaczęły dawać Ci się we znaki. ''Już wracam, nasza obietnica...'' - To było ostatnie co pomyślałaś przed wzięciem ostatniego wdechu.

Niespodziewanie do Twojego pokoju wparowała Twoja młodsza siostra, dzwoniła, ale nie odbierałaś, więc zaniepokojona postanowiła Cię odwiedzić. Gdy tylko dostrzegła puste opakowanie po proszkach i napoczętą butelkę whiskey od razu zadzwoniła na pogotowie, jednak gdy dotarła do łazienki upuściła słuchawkę. Było już za późno.
Po raz kolejny byłaś wśród ciemności, jednak gdy dostrzegłaś znajome czupryny mimowolnie spłynęły Ci po policzkach łzy szczęścia. Bez namysłu rzuciłaś się w ramiona osoby, którą tak bardzo kochałaś i za, którą tak bardzo tęskniłaś, pozwalając sobie na ten płacz. Przy nich mogłaś być sobą.
- [Imię] wróciłaś...- Powiedział Choi szczelnie zamykając Cię w uścisku.
- Tak, wróciłam i tym razem nigdzie nie idę, obiecuję... - Wiedziałaś, że skończyłaś w raju.


3062 słowa bez notki....życiowy rekord! 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 08, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Mystic Messenger x Reader [PL] One-shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz