-Macie wszystko?-zapytał któryś z chłopców. Zuz stała lekko poirytowana a ja i Juls jak zawsze wszystko na ostatnią chwilę.
Bo to wcale nie jest tak że my po prostu zaspałysmy.
-Tak okey. Teraz wszystko.-zostawiłyśmy względny porządek po nas. Chłopcy zamknęli drzwi. Mieliśmy szczęcie bo winda była na naszym piętrze i nie trzeba było na nią czekać.
-Chyba to już ten czas...kiedy powinnyśmy oddać wam karty od pokoju.-stwierdziła Juls. Oni tylko wzrószyli ramionami.
-Do widzenia.-żuciłysmy recepcjonnstce wychodząc z hotelu. Chłopcy włożyli nasze walizki do bagażnika i wsiedli do Ubera.
-Na lotnisko.-powiedziałam.
Do przylotu samolotu zostało 30 minut więc stwierdziliśmy że coś zjemy i wypijemy ostatni raz razem kawę.
-Co będziecie teraz robić?-zapytała Juls.
-Rozpaczać.-stwierdził Calum.
-Pisać piosenki.-dodał Ash.
-Siedzieć na plaży.- uśmiechał się smutno Michael.-A Wy?
-Pewnie się gdzieś wyprowadzimy.-burknęła Zuz.
-Albo nie.-spojrzałam na nią znacząco.
-Wrócimy do normalnego życia.-Stwierdziła Juls.- Do pracy, na uczelnie.
-O boże ja nie chcę.-jeknęła Zuz chowając twarz w dłonie. Szturchnełam Caluma kolanem. Ten oderwał wzrok od swojej kawy i spojrzał na mnie. Pokazałam głową na Zuz. Ten rozumiejąc aluzje przyciągnął ją do siebie.
Siedzieliśmy jeszcze chwilę do puki nie usłyszeliśmy komunikatu płynącego z głośników.
"Samolot lecący z San Francisco do Warszawy został postawiony pod wejście numer 5. Prosimy pasażerów o udanie się na odprawę. Miłej podróży."
-Niech ona sobie ten samolot w dupe wsadz nigdzie nie lecę.-warknęła Zuz.
Kiedy dotarliśmy na odprawę już prawie nikogo nie było.
-Przepraszam ile zostało do odlotu?-zapytałam kobietę która sprawdzała bilety.
-10 minut.-odpowiedziała słodkim głosikiem.
Skinieniem głowy podziękowałam jej i powoli odwróciłam się do przyjaciół. Każdy stał przytulny do siebie. A nawet płakali.
Taki widok naprawdę łamie serce.Wpadłam w ramiona Irwina obejmując go jak najmocniej umiałam. Chłopak złapał mnie rozkładając dłonie na moich plecach i mocno na nie naciskając.
Zdecydowanie będzie mi ich brakowało.
Jego śmiechu, dotyku, zapachu, miękkości włosów. Tego wszystkiego będzie mi bardzo brakowało.
Jak bardzo człowiek może się przywiązać do drugiej osoby? W jakim czasie można zaufać komuś bez granic?
Nam wystarczyły na to dwa tygodnie.
Dwa tygodnie które zmieniły nasze życia na zawsze.To wszystko było tak ulotne. Tak ulotne jak Kalifornijski piasek przesypywany przez palce na plaży w San Francisco.
-Juls musicie iść.-usłyszałam. Pokręciłam przecząco głową zaciskając mocniej powieki. Poczułam dwie łzy płynące po policzkach.
Tylko dwie łzy.
Jak my i nasz pobyt tutaj. Nasza droga się właśnie kończy a my spadamy. Zupełnie tak jak łzy.
-Jula.-głos Ashtona dobił się do moich uszu. Tak bardzo nie chciałam żeby mówił. Spojrzałam na niego. On też miał czerwone oczy. Odwróciłam wzrok bo moje serce właśnie upadło.
-Hej spójrz na mnie.-poprosił kładąc palec na mojej brodzie. Postawiłam opór.
-Spójrz.-złapał moją twarz w dłonie kierując ją ku górze.
-Powiedz mi że nie chcesz żebym was szukał, a tego nie zrobię. Znikne, odejdę.
Otworzyłam usta żeby powiedzieć 'nie' ale szybko je zamknęłam. Biegałam wzrokiem po lotnisku szukając odpowiedzi.
-Nie chcę żebyś nas szukał.-powiedziałam patrząc mu w oczy. Odeszłam parę kroków w tył.
-Nie chcę.-złapałam walizkę za rączkę i podeszłam do niego.
Tak bardzo chciałam tu zostać. Pocałowałam jego policzek. Potem podeszłam do Caluma i Michaela robiąc to samo. Ruszyłam do dziewczyn.
Do pokładu samolotu dzieliły nas trzy kroki. Obruciłam się ostatni raz.
Jego tam nie było. Odszedł zniknął. Tak jak obiecał.
Na zawsze.
========
Płacze.
CZYTASZ
San Francisco/Ashton Irwin,5sos
Fiksi PenggemarChcę wrócić z powrotem gdzie zaczęliśmy. Do letniej nocy. Wiesz, że to było właściwe. Wakacje które miały być zwykłym odpoczynkiem stały się przygodą na całe życie po poznaniu pewnego zespołu. Nie musimy nic mówić. Nie wypowiadać ani słowa. Na swoj...