To nie tak, że ta długa przerwa spowodowana była moim załamaniem nerwowym po przeczytaniu fanfiku o Horanie (a uwierzcie mi, gdyby ktoś zmusił mnie do przeczytania takiego typowego, mogłoby nie być czego po mnie zbierać). Miałam sporo na głowie, święta spędziłam raczej dość aktywnie, więc... no typowa ja, już się nawet nie mam po co tłumaczyć.
Ale wracając do książki... czekaj, co??? Czy właśnie natrafiłam na fanfiction, które dobrze mi się czyta, choć pewnie ni w ząb nie rozumiem nawiązań do jakiś prawdziwych wydarzeń? Czy- czy... czy ja przeczytałam coś, co w większości przypadków wywołuje raka swoją powierzchownością i debilizmem, a jednak jest przemyślane i głębokie? Ja wciąż nie mogę wyjść z podziwu. Tym pozytywnym wstępem przejdźmy do oceny.
1. Fabuła
No właśnie... bo przecież mamy tego dobrze znanego z setek fanfików Nialla, mamy dziewczynę, która z początku go nie lubi, ale zapewne z biegiem czasu sporo się zmieni, mamy jakieś tam traumy... brzmi znajomo, nie? A jednak nie.
Czemu nie? Bo postacie są rozbudowane. Z biegiem czasu poznajemy ich zawiłe historie, dowiadujemy się o ich charakterach, a wszelkie zachodzące zmiany dzieją się naturalnie i stopniowo. Fabuła sama w sobie jest naprawdę ciekawa, czytelnik powoli coraz głębiej wkracza do świata bohaterów i naprawdę ciekawi go, co stanie się dalej. Nie ma pościgów i wybuchów, patetycznie opisanej namiętności. Ot, życie, w którym coś zaczyna się zmieniać... ale to te charaktery sprawiają, że powyższe cechy są zupełnie zbędne. Na dobre wrażenie składają się też nieźle prowadzone, naturalne dialogi, wprowadzenie nieszczególnie znaczących, ale rozbudowujących opowieść wątków pobocznych zapewne też sam fakt umiejscowienia w opowiadaniu Horana (zapewne, bo ja nic o nim tak naprawdę nie wiem xD). Czy jest cokolwiek, do czego mogę się przyczepić? Nie. Kropka.
2. Styl
Nic dodać, nic ująć. Styl nie jest w żaden sposób wyjątkowy (jak chociażby w "Pamiętam"), autorka nie wykorzystała niczego niesamowicie przełomowego i odmiennego. Nie zmienia to jednak faktu, że styl jest naprawdę dobry i jest kolejnym elementem wychodzącym zdecydowanie na plus opowiadania. Prowadzony jest konsekwentnie, bez zbytniego rozwijania tudzież spłycania. No zwyczajnie nie mam się do czego przyczepić.
3. Popełniane błędy
Tu już się troszeczkę pouczepiam... ale tak tylko odrobinkę ;)
Zacznę od tego, że podczas pisania w notatniku zapisywałam sobie błędy, żeby o nich nie zapomnieć. Dopiero później zdałam sobie sprawę z tego, że rzeczy, które odstraszały mnie przy pierwszych rozdziałach, najzwyczajniej znikały w kolejnych. Chociażby interpunkcja: na początku w niektórych fragmentach wręcz bolała oczy... później okazało się, że już nie boli. To samo z łączeniem słów (mam tu na myśli gubienie spacji) lub z ich ucinaniem. Na początku wyglądało to, jakby nie przeszło szczególnej korekty. W następnych rozdziałach oczywiście też pojawiały się jakieś błędy, ale w magiczny sposób stawały się coraz rzadsze.
Z rzeczy, które jeszcze zauważyłam... wkradały się błędy przy znakach interpunkcyjnych. Nie mówię tu o ich użyciu, tylko o umiejscowieniu. Trzeba pamiętać o tym, że zawsze znaki te występują zaraz po ostatniej literze słowa, a po nich należy dać spację.
Ale ogółem... błędy nie bolą. Wszystko do łatwego dopracowania ;)
4. Ogólne wrażenia
Powiem szczerze... bałam się. Tego typu muzyka, takie postacie, ogółem ten aspekt współczesnej kultury jest mi dosyć obcy. Jak do tej pory spotykałam się z nim głównie w niesamowicie słabych opowiadaniach. A tu niespodzianka! Skomplikowane charaktery, naturalne dialogi, na swój sposób oryginalna historia. Gdybym sama nie pisała fanfików (trochę innych, ale jednak), powiedziałabym, że można by to równie dobrze napisać, nie wsadzając do opowiadania istniejących postaci. Dlaczego? Bo w większości z nich występowanie sław jest największą zaletą utworu. Ale nie w "Cienkiej granicy". Jak widać, opowiadanie broni się samo i nawet nie znając się zupełnie na realiach, które zapożycza autorka, można przy jego czytaniu naprawdę dobrze się bawić.
Chao!
Wilka
CZYTASZ
"Nie znam się to się wypowiem" - czyli recenzje Wilki Chase
Non-FictionCzy tylko ja mam wrażenie, że autorzy recenzji na Wattpad to nikt inny jak przyszli zdobywcy nagrody Pulitzera, nieskażeni pomyłkami twórcy doskonali, którzy w swojej łasce zgadzają się na zajrzenie do przesiąkniętych amatorszczyzną wypocin plebsu...