29

3.3K 165 6
                                    

- Już prawie jesteśmy.  Kawałek!- Powiedział Ryan
- Jesteśmy w tej części miasta gdzie nie sądzę że kawałek to odpowiednie określenie odległości do jakiejkolwiek cywilizacji.
- W dół - ... W dół!??  Chłopak zsunął się w ciemną dziurę.

Na dole zobaczyłem Pokój oświetlony lampami led. Na około stołów siedziało pełno osób, głównie nastolatków.  Było tam też kilka materacy.
- Hej - wykrzyknął Ryan wstając się z jednym z ludzi
- Witaj bracie, kto to z tobą?- spytał odbierając słowa w dziwny sposób.
- To jest Louis, Louis to Chris - przedstawił nas
- Hej - powiedziałem uśmiechając się lekko kryjąc zakłopotanie.

- To jest prawdziwe życie tego miasta, Dzieci ulicy.  Kazdy ma swoją historię, inny charakter ale zawsze sobie pomagamy.  Dzisiaj będziemy imprezować.
Po tym jakże motywującym przemówieniu porostu odszedł. Zniknął pomiędzy ludźmi.
- Kutas - przeklnąłem pod nosem i skierowałem się do wyjścia.

Kątem oka zauważyłem dziewczynę. Siedziała w oknie wyglądała dosyć dziwnie.  Zignorowałem to i poszedłem dalej.

W prawo, w prawo i do przodu.  Podszedłem do dziewczyny.
- Wszystko ok?  - Spytałem
- Sama nie wiem,  przestałam odróżniać dobry humor od złego kilka drinków temu. A co cie to obchodzi konkretnie?
- Yyy..  Nie wiem do końca.  Porostu wyglądasz na smutną.
- Ty też nie wyglądasz jakoś szczęśliwie.
- Życie..  - powiedziałem i zaśmiałem się dosyć dziwnie.
- Co cię gnębi?  - spytała. Brzmiało to szczerze
- Niedługo kończę 18 lat i jestem pewny że skończę na ulicy.
- a to dla czego?
- Moja adopcyjna rodzina mnie nienawidzi. Osoba którą kocham o mnie prawdopodobnie zapomniała. Nie mam gdzie iść.
- Wiesz zawsze jesteś mile widziany tutaj albo u małego Carlosa ale nie radzę się tam zapuszczać, uwierz mi.
- To dla tego jesteś smutna?
- Oj chłopcze to jest cała inna historia ale nie na dzisiaj. - powiedziała i podała mi butelkę. - chcesz zapomnieć o problemach to weź tą pigułkę i popij. do zobaczenia jutro,  mam nadzieję.

Wstałem i poszedłem do wyjścia. Popatrzyłem na tą żółtą tabletkę.
- pieprzyć to.  I tak nie mam nic innego. - pomyślałem i popiłem kapsułkę. 

Serce wali,  serce wali,  słyszę krew w mojej głowie. Głośno, wciągam coś nosem.  Co to ? To nie kokaina. Co to?  Krzyczę. Koszulka. Bez koszulki.

BUM......  Tyle.

***

Ból. Ał.  Otwieram oczy. Światło boli.
- Pobudka śpiąca królewno - Powiedział blondyn ze znajomym głosem.
- Nie śpię. Kim jesteś?  - spytałem.
- Nie pamiętasz? - spytał - dałem ci pigułkę.
Moja głowa nie była w stanie odtworzyć poprzedniej nocy.

Wstałem i wyszedłem. Świeże powietrze było niesamowite.
Jakimś cudem trafiłem do domu.  Wszedłem po cichu nie chcąc nikogo obudzić.  Była piąta,  wiedziałem że nie ujdzie mi to na sucho.  Położyłem się do łóżka.

- Na dół,  pięć minut - usłyszałem głos ciotki
Zszedłem na dół już ubrany.

- Do twoich urodzin zostało dwa tygodnie.  Do tego czasu masz absolutny zakaz używania elektroniki i wychodzenia na zewnątrz. - powiedział wuj.
- Nie możecie tego raczej zrobić.
- Patrz - zabrał mi telefon z kieszeni.

Wróciłem do pokoju. Usiadłem na łóżku i zacząłem myśleć nad przyszłością.  pusto niestety. Nie widziałem nic.

Zmęczony całą sytuacją poszedłem dalej spać.

☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️

Czuję się jakbym pluła wam w twarz pisząc to. Nie było mnie w chuj czasu.  Przepraszm.

Jeśli to czytasz to wiedz że dużo dla mnie znaczysz ❤

Gwiazdkuj for the gaybies 👶

Love ya all.  :*

Rozdział ma dużo błędów. Przepraszam.  Baaardzo.

PIC to takie wyjaśnienie.  Więc tak.

That's my Daddy | Larry Stylinson +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz