-Chcesz? Opowiem ci bajkę...O miejscu ze snów. Gdzie ludzie żyli wspólnie z wieloma innymi stworzeniami...
-Ze smokami?
-Tak...
-Dinozaurami też?
-Też..
-Nigdy nie słyszałem bajki z ludźmi, dinozaurami i smokami...
-To teraz usłyszysz... Działo się to...
.
.
.
.
.
W przepięknej krainie o nazwie Merianel. Było to magiczne królestwo, gdzie ludzie przyjaźnili się z wszystkimi innymi stworzeniami. Nie było tam wojen, wszyscy byli dla siebie mili, pomagali sobie bezinteresownie i działali na rzecz innych. Merianel było niemal jak utopia. Tak cudowne i bajkowe. Jednak ten baśniowy spokój nie trwał wiecznie. Brat króla, przez zwyczajną zazdrość podburzył lud przeciwko władcy. Dobry i miłosierny król został zdetronizowany, a na jego miejsce wstąpiło jego zawistne rodzeństwo. Królestwo niegdyś piękne i jasne teraz pogrążyło się w ciemności. Nowy król okazał się samolubnym tyranem i przez wiele lat nikt nie potrafił go powstrzymać. Aż w końcu pojawił się pewien młody człowiek, który zorganizował wielką rewolucję. Po kilku porażkach udało im się pokonać złego władcę. Nastał okres bezkrólewia, bowiem rozniosła się plotka, że poprzedni, dobry i łaskawy król miał syna. Całe królestwo pogrążyło się w wielkich poszukiwaniach... Nikt jednak nie był w stanie odnaleźć dziedzica dobrego władcy, ponieważ nikt nie wiedział jak (już) młody mężczyzna wyglądał. On sam też nie kwapił się chyba do wyjścia z ukrycia i pozostawał anonimowy. Mimo, że okres wojen domowych i rewolucji już się zakończył, kraj nadal nie funkcjonował tak jak kiedyś. Ludzie byli zniszczeni przez niedawną tyranię. Zaprowadzenie dawnego ładu i porządku wydawało się być już niemożliwe...
.
.
.
.
I właśnie w takim świecie przyszło żyć Leionowi. Jego ojciec nie wrócił z powstania przeciwko tyranowi. Chłopiec miał wtedy raptem pięć lat i strasznie to przeżywał. Jego matka, choć wyraźnie zabiedzona i zmęczona licznymi zmartwieniami zawsze powtarzała, żeby Leion był dumny ze swojego taty. Że jego tata poszedł tam dla nich. Że jego tata był bohaterem, który uratował świat. I takiego zawsze Leion go widział. Nawet w najbardziej odległych wspomnieniach jego tata był dla niego zawsze wzorem, istotą męstwa i odwagi. Sam jednak był niemal zupełnym przeciwieństwem tego obrazu. Gdy już siedemnastoletni Leion spoglądał w lustro widział niską, wątłą postać. Obserwował delikatne, niemal dziewczęce rysy twarzy i burzę złotych włosów. Spoglądał prosto w głębokie i nieco zmartwione fiołkowe oczy, przyglądał się dokładnie bladej cerze i delikatnym ramionom. Nic z tego nie przypominało ani trochę męskiej, silnej postury jego ojca. Chłopak poddał się już dawno. Wiedział, że nigdy nie doścignie swego ideału. Dla niego po prostu nie było to możliwe. I tak wmawiał sobie zawsze stojąc przed lustrem. Robiło mu się przez to trochę ciężko na sercu, ale gdy wychodził z łazienki odrzucał te myśli od siebie. Jego matka słabła z dnia na dzień. A on z dnia na dzień bardziej się martwił i starał się jej pomagać. To też zmusiło chłopaka do podjęcia pracy już w wieku szesnastu lat. Mimo stałej pracy, Leion chwytał się też wszystkich drobniejszych jakie tylko udało mu się znaleźć. Wszystko po to, by odciążyć biedną matkę. Rodzina chłopaka nie należała do zamożnych. Dzięki jego wysiłkom udawało im się wprawdzie wiązać koniec z końcem, chociaż nie zawsze było to łatwe. Zdarzało się nawet, że nie wracał na noc do domu. Leion był coraz bardziej zmęczony i fizycznie i psychicznie. Brak przyjaciół doskwierał mu niezwykle, chociaż starał się jak mógł uśmiechać chociaż do matki. Gdy jednak nadeszły jego siedemnaste urodziny chłopak znalazł pod swoim domem jajo. Nie potrafił przejść obok niego obojętnie. Zabrał je do domu i starannie pielęgnował. Dzięki temu wstąpiła w niego jakaś nowa energia, a gdy z jajka wykluło się młode Dryozaura w domu zapanowała wielka radość i chłopak na nowo odżył. Mały dinozaur miał dość duże i długie tylne łapy, na których się poruszał. Kończyny przednie w porównaniu z nimi były kuriozalnie krótkie i małe, chociaż posiadały pięć dobrze chwytnych palców, co z pewnością mogło okazać się w przyszłości bardzo przydatne. Sztywny, długi i ustawiony poziomo ogon stanowił równowagę dla całego ciała stworzonka. Niewielka głowa, umieszczona na nieco wydłużonej szyi dodawała dinozaurowi uroku. Dryozaur, jak wszystkie hypsilofodonty należał do grupy gadów roślinożernych, dlatego jego pyszczek zaopatrzony był w bezzębny, chociaż ostry rogowy dziób. Zęby, dość długie i kształtem przypominające grzebień znajdowały się dopiero w jego policzkach, przez co nie były widoczne. Młody dinozaur stał się jedynym przyjacielem Leiona i gdy tylko nauczył się chodzić podążał za swoim właścicielem właściwie wszędzie. Chłopak miał mały problem przekonać pracodawców, że mały dryozaur nie będzie sprawiał problemów ani go spowalniał, ale w końcu po jakimś czasie już byli kojarzeni jako nierozerwalny duet. Nic nie zapowiadało nagłych zmian, które już wkrótce miały zajść w życiu Leiona...
CZYTASZ
Chronicles of Merianel
Fantasy"-Chcesz? Opowiem ci bajkę...O miejscu ze snów. Gdzie ludzie żyli wspólnie z wieloma innymi stworzeniami... -Ze smokami? -Tak... -Dinozaurami też? -Też.. -Nigdy nie słyszałem bajki z ludźmi, dinozaurami i smokami... -To teraz usłyszysz... Działo się...