Cześć,jestem Emilia pochodzę,z Ameryki północnej. Przeprowadziłam się z rodziną do Stanów Zjednoczonych,po 15 latach życia w Ameryce. Mówiąc szczerze tutaj jest mi lepiej. Niedługo rodzice przepiszą mnie do szkoły. Bardzo chcę już tam iść,chcę poznać nowe osoby.
Wyszłam raz na spacer,przejść się po naszym małym miasteczku. Okolica wydawała się sympatyczna,raz czy dwa spojrzałam, na ludzi szczęśliwych poruszających się z kilkoma osobami,nigdy tak nie miałam. W Ameryce miałam tylko 1 znajomego,ale nie przyjaciela czy przyjaciółkę,był to Lubert. Pamiętam go,szkoda,że nie mógł tutaj z nami przyjechać. Był fajny,czasem z nim rozmawiałam,mówiłam do niego cześć i on odpowiadał. Niestety został w Ameryce Północnej.Po tygodniu spędzenia czasu w Stanach, moja mama Gabriela załatwiła mi już szkołę ,miałam już do niej iść w poniedziałek.Jestem bardzo podekscytowana i zarazem ze stresowana. Nie wiedziałam,czy mnie tam przyjmą czy nie....
-Już poniedziałek,czas do szkoły!
Budziła mnie mama
-Kompletnie o tym zapomniałam i nie włączyłam budzika!
-Masz 10 minut a szkołę masz kilometr stąd,ale mogę cię dzisiaj zabrać
-Dziękuje
-Ale szybko szybko! Szykuj się.
W trzy minutki się wyszykowałam i czekałam tylko na mamę, od razu ruszyliśmy do szkoły.
Ta szkoła była taka ... taka,nie wiem czy się da to opisać... Z zewnątrz wyglądała cudownie...
Uczniowie którzy tam się poruszali byli szczęśliwi..
Weszłam do szkoły wszystko było dla mnie takie... nowe
Rozglądałam się czy nie ma żadnego nauczyciela..
Zobaczyłam prze miłą nauczycielkę Pannę Buchs. Porozmawiałam z nią. Był już dzwonek,chciałam już skończyć rozmowę,żeby nie spóźnić się na lekcje. Ale Mrs. Buchs
Zaprowadziła mnie do klasy i mówiła,że to nie było nic złego.
Wszyscy mi się tak przyglądali.... Nie było miejsc w ławkach ,tylko obok Juli Nij
Usiadłam tam z nią i porozmawialiśmy sobie. Profesorka nam zwracała uwagę,ale my i tak nie przestawaliśmy,jedynie na trochę. Bardzo się zaprzyjaźniłam z Julią.