Westchnęła, opierając głowę na dłoni i wyglądając za okno. Śnieg prószył gęsto, tworząc gładką pokrywę na ziemi. Widziała bardziej srogie zimy, chociażby w Moskwie, ale do tej lekkiej, angielskiej miała sentyment. Było kilka stopni na minusie i parę centymetrów śniegu, którego nadal przybywało za sprawą wielkich płatów spadających z nieba, a dla większości anglików były to już warunki niesprzyjające aby nawet wystawić nos na zewnątrz.
Jednak jej było ciepło. Aż trudno było uwierzyć, że tą zimę spędza w ciepłym domu, nie martwiąc się kiedy będzie zmuszona znów wyruszyć w drogę, kiedy znowu będzie przebywała na mrozie. Były święta Bożego Narodzenia. A ona zmuszona była pozostać tutaj. Z dala od brata i przyjaciół. Zamknięta pod opieką najstarszego brata.
Wiedziała, że on chce dobrze. Wiedziała, że tak musi być. Miała świadomość, że wszyscy chcą dla niej jak najlepiej. Jednak tęsknota nie pozwalała racjonalnie myśleć. Odgarnęła do tyłu włosy, a w oczach stanęły jej łzy.
Mogło się to wcale nie zaczynać. Mogła nie dać się złapać tym zbirom, albo szybko się z nimi rozprawić i uciec. Wtedy to wszystko by się nie wydarzyło, ona nie byłaby uwięziona, nie leżałaby w szpitalu, nie umarłaby.
Bo umarła. Ale znów udało jej się przeżyć.
Ale wtedy jej brat dalej by jej nie wybaczył. Mycroft nie odzyskałby spokoju. Nie poznałaby Molly, Grega, pani Hudson, Johna. Johna...
Ale przynajmniej nie tęskniła. Nie tak jak teraz, gdy życie na Baker Street wyjątkowo przypadło jej do gustu, gdy się z nim zżyła, a musiała je porzucić. Brakowało jej tego wszystkiego.
Drzwi lekko uchyliły się, a obracając głowę zobaczyła swego najstarszego brata. Najwyraźniej zauważył nienaturalną szklistość oczu siostry, bo bez słowa wszedł do środka siadając obok niej w bardzo podobnej pozie - pochylony, z łokciami opartymi na kolanach i głową położoną na dłoni. Milczeli przez chwilę, aż w końcu postanowiła się odezwać.
- Pamiętasz święta w domu? Te z rodzicami? - zapytała. Twarz Mycrofta ściągnęła się, a on sam wyprostował się i potarł dłonią oczy.
- Nie przypominam sobie żadnych świąt z rodzicami, jeśli już to ze służbą, która przygotowywała nam wigilię i ją z nami spędzała - stwierdził słabo. - Nigdy nie mieliśmy rodzinnych świąt.
- Zresztą, nikt nie czuł takiej potrzeby. Sherlock jest ateistą od kiedy przestał nosić szelki do spodni, ty również się do tego nie palisz, rodzice w natłoku prac chyba w ogóle zapomnieli o czymś takim jak wiara... - zaczęła mówić szybko i cicho.
- Ale ty czułaś - przerwał jej Mycroft poważnym tonem, spoglądając w oczy siostry. - Twoja niania, Kate, z tego co pamiętam była chrześcijanką i wychowywała cię w wierze. Rodziców nie obchodziło to zbytnio i stwierdzili że skoro tak, to niech będzie. Nie protestowali, bo oficjalnie byli wierzący.
- Oficjalnie - prychnęła, spuszczając oczy i skubiąc paznokciami gruby koc. - Bardzo w ich stylu.
- Rzeczywiście - zgodził się z nią Mycroft, dotykając jej ramienia. - Chodź, pojedziemy gdzieś. - odezwał się po chwili ciszy.
- Ale gdzie? - zdziwiła się, patrząc na brata jakby widziała go po raz pierwszy w życiu.
- Nieważne, nie będziemy tu tak siedzieć - wstał, wyciągnął z szafy płaszcze i jeden z nich podał siostrze. - No, wstawaj.
- Nie poznaje cię - zaśmiała się wkładając ręce do rękawów.
- Przemówiłem ludzkim głosem - powiedział, biorąc ją pod rękę i kierując się ku korytarzowi.
CZYTASZ
Najtrudniejsze Zadanie || Sherlock
FanfictionLudzie mówią, że najtrudniejszym zadaniem dla skrzywdzonej osoby, jest przebaczenie. Jednak czy warto zwlekać, skoro szybko można stracić szansę nawet na to? Sherlock Holmes - biegły umysł, detektyw konsultant, mistrz dedukcji i... Starszy brat? Jak...