Kiedy tumany dymu opadły dało się słyszeć ciche kasłanie małego dziecka. Mała dziewczynka owinięta w koce i z opaską na czole łkała cichutko przy kamieniu mocy. Marsie przybyła na świat. Jej mała, błękitna, mokra od łez twarzyczka była wtedy zimna jak lód, a małe usteczka żujące króciutkie, granatowe włoski drgały od płaczu. Wreszcie, po kilku kwadransach smutku otworzyła swoje wielkie, srebrne oczęta. Jej długie rzęsy przysłaniały jej obraz świata. Zaciekawiona podniosła kształtną główkę i rozejrzała się wokół. Otaczał ją piękny, turkusowy świat pełen kraterów, wzgórz i poprzewracanych głazów. Spojrzała w górę i zobaczyła rozgwieżdżone niebo, z którego spadały z wolną płatki śniegu. Nagle z jednego z kraterów wyłonił się dziwny stwór. Był bardzo zaskoczony kiedy zobaczył zmarznięte, przemoczone dziecko. Zrobiło mu się żal tej małej istotki, więc wziął ją na gżbiet i delikatnie oraz powoli zawiózł Marsie do wioski mieszkańców Uranu. W wiosce było ciepło, tłoczno i pogodnie. Magowie i mędrcy dyskutowali żywo o przyszłości planety. Grajkowie uliczni śpiewali i grali spokojne utwory. Dziewczynka pod wpływem pięknej muzyki skuliła się sennie w kłębek i zaczęła chrapać. Niebieskie stworzenie bardzo się tym wzruszyło. Zwierzę wiedziało, że w dużym domu, który zaraz będą mijać mieszka bardzo miła i poczciwa kobieta z dobrym podejściem do dzieci. Maluchy często przychodziły do niej aby bawić się od rana do wieczora, gdy musiały wracać do domów na kolację. Wreszcie dotarli do budynku. Zza drzwi dochodziły głośne śmiechy, piski i zgrzytanie kół zabawkowych pojazdów. Dziwny stwór zadrapał łapą w drzwi, które już po kilku sekundach otworzyły się z piskiem. W wejściu stała tęga kobieta. Była ubrana w poplamiony fartuch, z pod którego wyłaniała się falbanka sukni. Włosy miała upięte w siwy kok, a spocone czoło cale było w licznych zmarszczkach. Uśmiechała się jednak szeroko, a jej oczy błyszczały radością.
- Witaj Rio! -odezwała się dźwięcznym głosem.- Co Cię do mnie sprowadza? -spytała. Jeszcze nie zauważyła małej Marsie śpiącej cichutko na grzbiecie stworzenia.
- Witaj Raxley! Otóż mam dla Ciebie nową wychowankę.
- Ojej! Nie zauważyłam jej. Jest taka mała. Czyje to dziecko?
- Nie wiem. -Rio zaczął mówić tajemniczym tonem- Znalazłem ją łkającą przy kamieniu Mocy.
Kamień Mocy był utworzony przez Wielkiego Mistrza Uranu kamieniem dającym różne moce: energię, czas, ocean, majątek i okultystykę.
Pani Raxley zmarszczyła swoje czoło, ale stwierdziła, że może przyjąć ją do siebie na wychowanie.
- Jak ma na imię? -spytała Pani Raxley.
- Nie było żadnej kartki, ale myślę, że można by ją nazwać... Wildie? albo... Wiem! Marsie!
- No dobrze. Chodź dziecko. Trzeba Cię umyć, zbadać i dać ubranie.
Wzięła Marsie na ręce i zniknęła w korytarzu zatłoczonym dziećmi. Dziewczynka wtuliła twarzyczkę w ramię Pani Raxley i usnęła. Kobieta położyła ją na łóżku, a sama zaczęła przeszukiwać szafki z ubraniami. Bluzki, rajstopy i sukienki utworzyły na podłodze sporą górkę. Po długim czasie miotania się po pokoju jej oczy zabłysły, a usta otworzyły się do krzyku:
- Jest! -Pani Raxley podniosła z szuflady stare ubranie dla dziecka. Kiedy Marsie się obudziła była już czysta, ubrana i gotowa do zabawy.

CZYTASZ
Urańskie dziecko
FantasyUran to zamieszkała planeta. Może to wydaje się niesamowite, ale jeszcze dziwniejsza jest jedna dziewczynka... Marsie. Odkryj jej niesamowite zdolności i przygody zanużając się w świat tajemnicy...