59. Nadzieja matką głupich.

203 31 13
                                    

R E N E S M E E

Wysiadłam z windy i od razu skierowałam się do odpowiedniej sali. Usiadłam na tym samym krześle, co zawsze i złapałam za zimną dłoń mojego meża. Tym razem nie płakałam. Miałam wrażenie, że Niall wyglądał lepiej. Jakbym widziała na jego twarzy lekki uśmiech. W końcu moja nadzieja wróciła. Leżała jedynie na wyciągnięcie ręki.

- Niall. - powiedziałam i musnęłam ustami jego dłoń.

Usłyszałam jak jego serce przyspiesza tempo. Lekko ścisnął moją dłoń.

- Chyba mnie słyszysz, a przynajmniej mam taką nadzieję. - mruknęłam pod nosem - Tęsknię za twoim głosem, wiesz? - zapytałam, jakby mając nadzieję, że mi odpowie, ale nic takiego się nie stało.

Zaczesałam dłonią jego brązowe włosy do tyłu i uśmiechnęłam się pod nosem. Czułam, że moje szczęście wraca. Pocałowałam go w czoło i pogłaskałam po policzku. Liczyłam na to, że znowu będziemy szczęśliwi.

Mówiłam do niego jeszcze przez jakiś czas. Jak się okazało, minął cały dzień. W końcu minął czas przeznaczony dla odwiedzających. Złożyłam pocałunek na zimnych ustach Nialla, które nawet na moment nie drgnęły. Skierowałam się do wyjścia.

^^^

Wyszłam ze sklepu obładowana zakupami. Uśmiechałam się pod nosem.

Będzie lepiej. - mówiła moja podświadomość.

Po tym, co stało się poprzedniego dnia miałam pewność, że mój mąż wróci do mnie w najbliższym czasie.

Nadzieja matką głupich.

Usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu. Sięgnęłam do kieszeni i wyjęłam urządzenie. Na ekranie wyświetlił się nieznany numer, przez co lekko zmarszczyłam brwi. Ostatecznie odebrałam i przyłożyłam głośnik do ucha.

- Pani Horan?

- Tak. - powiedziałam rozglądając się.

- Niestety nie mam dla pani dobrych wiadomości.

Cholera.

- Stan się pogorszył? - zapytałam, wchodząc na ulicę.

- Przykro mi, ale zgon pani męża nastąpił o godzinie szóstej rano. Nie byliśmy w stanie nic zrobić.

Zamarłam. Nagle jakby cały świat się zatrzymał. Jak się okazało - moje nogi także. Z mojej dłoni wypadła torba z zakupami, a chwilę później zaraz obok wylądował mój telefon.

Zgon mojego męża.

Niall nie żyje.

Mojego Nialla już nie ma.

Nagle poczułam mocne uderzenie. Na tyle mocne, że wylądowałam kilka metrów dalej. Poczułam jedynie cholerny ból w całym moim ciele.

Ciemność.

~~~

Siedzę na ławce. Jest dosyć chłodno jak na połowę października, ale cholera, musiałam postawić na swoim, więc właśnie siedzę na ławce w parku w samych spodenkach i przeglądam instagrama w telefonie. Nagle w moją nogę uderza pomarańcza. Zdziwiona unoszę wzrok i wpatruję się w niebieskie oczy jakiegoś chłopaka. Posyła mi nieśmiały uśmiech. Wstaję i podnoszę owoc i jeszcze kilka innych produktów. Wkładam je do torby, a blondyn nadal mi się przypatruje.

- Jestem Niall.

~~~

Wpatruję sie w zachód słońca z najlepszego punktu w Montrealu. Obok mnie siedzi on. Obejmuje mnie swoją ręką i uśmiecha się pod nosem.

- Dlaczego się tak szczerzysz? - unoszę brwi.

- Bo cię kocham.

~~~

- Maura, robisz naprawdę genialny sernik! - mówię zachwycona do mamy Nialla, która jakiś czas temu wręcz rozkazała mi mówić do niej po imieniu. Cudowna kobieta.

- Niall też go uwielbia. - uśmiecha się.

~~~

Wakacje. Mój ulubiony czas w całym roku. Właśnie leżę z Niallem na piasku i oglądamy zachód słońca. Tak, to taki nasz zwyczaj. Opieram głowę na jego klatce piersiowej.

- Wiesz co? - pytam nagle.

- Hm?

- Chciałabym kiedyś być popularna. Niekoniecznie sławna na całym świecie. Po prostu, żeby ktoś mnie dostrzegał.

~~~

Siedzimy przy ognisku. Niall gra na gitarze, a ja siedzę zaraz obok i słucham jego śpiewu. Po chwili dołączam się do niego i oboje wręcz krzyczymy tekst piosenki.

- Zamknijcie się! - krzyczy jakiś chłopak, ale wcale nie zwracamy na niego uwagi.

Śpiewamy jeszcze głośniej.

~~~

- Napisałem o nas piosenkę.

- Tak? - unoszę brwi - Zagrasz mi ją?

Przytakuje i łapie za gitarę.

- Pamiętasz lato '09?

~~~

- Powinniśmy polecieć do Madrytu. - mowi nagle mama.

- Sądzę, że Wenecja będzie lepszym rozwiązaniem. - odzywa się tata.

- Czy ty nigdy nie możesz po prostu przyznać mi racji?

- Zawsze wychodzi na twoje!

- No chyba ci się coś pomyliło!

- Nie wierzę, że za ciebie wyszedłem.

- Słucham?!

- Przestańcie! - krzyczę.

Momentalnie zwracają swoje oczy w moją stronę.

- Po prostu się uciszcie!

Nagle widzę jak zjeżdżamy z drogi.

- Patrz na drogę! - krzyczę, ale za późno.

Uderzam głową o szybę i tracę przytomność.

~~~



Zabijecie mnie, wiem :(
Ale przeczytajcie jeszcze epilog, mam nadzieję, że wam się spodoba.
Kaateupp.

Friend is secret. ||Niall HoranOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz