Octavia kochała imprezy. Jedynym ich minusem było to, że najpierw trzeba było wszystko przyszykować, a potem posprzątać efekty nieraz zbyt dobrej zabawy. Miała nadzieję, że tym razem obędzie się bez większych szkód. Tym razem jednak z dumą spoglądała na swój cudacznie udekorowany dom, który już z daleka przykuwał uwagę wielobarwnymi światłami tworzącymi istną orgię kolorów oraz głośnymi dźwiękami imprezowych hitów, którą skomponował Monty, porozumiewając się z wieloma osobami tak, by każdy mógł znaleźć jeden ze swoich ulubionych utworów. Zresztą właśnie z głośników płynęła jakaś piosenka Jaya Parka włączona przez Greena.
- Mam nadzieję, że sami nie osuszycie mi całego zapasu alkoholu! - krzyknęła gospodyni w kierunku Raven i Jaspera, którzy wcześniej służyli jej pomocą, a teraz zabrali się za rozdziewiczanie butelek tequili przed przybyciem reszty gości.
- Spokojna głowa, Blake. Tylko sprawdzamy jakość - odpowiedział chłopak, uśmiechając się szeroko.
- Smakuje iście zajebiście. Dbasz o wyrafinowane podniebienia, O - dodała jeszcze Latynoska.
Brunetka burknęła coś w odpowiedzi. Nie chciała, by powtórzyła się sytuacja z Sylwestra, gdy zapas trunków skończył im się o godzinie dwudziestej drugiej. Tym dziwniejsze to było, że wydawało jej się, że alkoholu starczy im na całą noc, a nawet i coś pozostanie. Niestety przeliczyła się. Teraz zawsze dbała o to, by zaproszone przez nią osoby miały co pić.
Octavia pokręciła się jeszcze nieco po mieszkaniu, by sprawdzić czy wszystko jest gotowe, a w tym czasie jej goście powoli zaczęli nadciągać. Przywitała się z każdym z nich i właściwie zanim się obejrzała przybyli prawie wszyscy. Oprócz Clarke, która tym razem wyraźnie się spóźniała. Blake zastanawiała się co takiego mogło ją zatrzymać. Przestała się tym przejmować w momencie, gdy poczuła jak ktoś odgarnia włosy z jej szyi i składa delikatny pocałunek na karku. Od razu się rozpromieniła i odwróciła w stronę Lincolna.W tym czasie Reyes opróżniała kolejnego drinka. Co prawda jakiś czas temu obiecała sobie ograniczenie alkoholu, ale miała dosyć mocną głowę. Zresztą w jej towarzystwie znajdowali się jak zwykle Green i Jordan, którzy zdecydowanie umilali wlewanie w siebie procentów. Jak również spalanie magicznego ziela. Dokładnie w momencie, gdy wlewała w przełyk ostatni haust trunku usłyszała jak ktoś woła ją po imieniu.
- Raven!
Dziewczyna zakrztusiła się drinkiem i omal nie opluła, bojąc się, że to jedna z jej przyjaciółek. Całe szczęście była to jedynie inna koleżanka z drużyny.
- Co tam, Harper? - spytała, lekko pokasłując. Wciąż czuła nieprzyjemne pieczenie w przełyku, które sprawiło, że łzy napłynęły jej do oczu.
- Wszystko okej, ale... Mam małe pytanie - odpowiedziała jej blondynka, zniżając głos do konspiracyjnego szeptu. - Czy coś jest między tobą, a Montym?
Raven uśmiechnęła się rozbawiona tym pytaniem. Starała się nie roześmiać w sytuacji, gdy zmieszana znajoma pytała ją o jej relacje z chłopakiem, który jej się podoba.
- Tylko się przyjaźnimy. Nic więcej - odparła.
- Na pewno?
Harper wyglądała na niesamowicie nerwową. Reyes przytaknęła jej. W końcu dla niej przyjaźń damsko-męska była czymś normalnym.
- Na pewno. Idź do niego zagadać - poradziła po czym zawołała w kierunku Jordana. - Hej Jasper! Podejdź tu na chwilę!
Brunet pospieszył w jej kierunku, zostawiając swojego azjatyckiego przyjaciela samego. Harper skorzystała z sytuacji i poszła porozmawiać z Montym. Teraz tylko Latynoska musiała zająć się swoim znajomym.
- Co jest Rae? - spytał polewając im obojgu nieco alkoholu do dwóch czerwonych styropianowych kubków.
- Tamta laska co chwilę na ciebie zerkała - wymyśliła na poczekaniu, wskazując palcem na ciemnowłosą dziewczynę w zwiewnej białej sukience, która zdawała się być zagubiona w tłumie imprezujących nastolatków.
- Naprawdę? - zapytał chłopak, zerkając w jej kierunku.
Raven czuła się tego wieczoru niczym jakaś swatka. Ciekawe ilu jeszcze znajomym będzie szukać obiektów miłosnego zainteresowania. Chociaż akurat Jasperowi powinno to wyjść na dobre. Zawsze był raczej nieśmiały w kontaktach z płcią przeciwną. Może i nie był jakimś Bradem Pittem, ale Latynoska uważała, że pomimo nieco wątłej postury anemika posiada w sobie pewien urok osobisty.
- Idź do niej zagadać. Co ci szkodzi - zaproponowała, a widząc, że ten wciąż się waha dodała. - Trochę odwagi, kolego! Ona cię nie zje. Weź w końcu sprawy w swoje ręce.
Jordan postanowił dodać sobie owej odwagi, wypijając jednym haustem zawartość swojego kubka. Chociaż widocznie to i tak było dla niego za mało skoro postanowił opróżnić także ten należący do Reyes.
- Życz mi szczęścia! - rzucił nerwowo, kierując się w stronę nieznajomej.
- Ta, jasne - mruknęła niewyraźnie Latynoska, smutno wpatrując się w swoje puste naczynko. - Nigdy więcej takich akcji.
Westchnęła ciężko i rozejrzała się po swoim otoczeniu, dostrzegając Clarke, która zapewne dopiero co przeszła. Na usta Raven powrócił uśmiech i zaczęła zmierzać do swojej przyjaciółki. Ciekawe czemu przybyła tak późno skoro nawet się specjalnie nie wystroiła. Ot dosyć schludny czarny t-shirt z nadrukiem i cekinowym napisem, a do tego jeansy z wysokim stanem. Jedynie makijaż miała nieco mocniejszy niż zwykle.
- ¡Hola Princesa! - przywitała się z nią, ale jakoś nie spotkała się z entuzjastyczną odpowiedzią. - Co tam u ciebie?
Dodatkowo blondynka odepchnęła ją, gdy tylko Reyes objęła ją ramieniem.
- Idź stąd. Śmierdzisz ziołem. Nie miałaś przypadkiem przestać palić? - fuknęła.
- Eres más papista que el Papa - skomentowała. Naprawdę momentami miała wrażenie, że Papież mógłby się świętości uczyć od Griffin. Teraz jednak Latynoska bardziej skupiła się na tym, że z jej przyjaciółką chyba było coś nie tak. - O co chodzi, Clarke? Wszyscy już tu są, a ty się spóźniłaś i wyglądasz jak jakiś Grumpy cat.
- Wszyscy już są? - zagadnęła ją pani kapitan zupełnie jakby nie dosłyszała ostatniej części wypowiedzi Reyes. - Lexa też?
Och, więc o to chodziło... Raven szybko połączyła dostępne jej wiedzy fakty i stwierdziła, że chyba wie co dolegało blondynce.
- Też gdzieś tu się kręci, ale czemu o nią pytasz?
Clarke wzruszyła ramionami, próbując wymigać się od udzielenia prawidłowej odpowiedzi.
- Nie wygląda mi na osobę, która lubi takie imprezy - powiedziała w końcu, unikając wzroku koleżanki.
- Jezu, Clarkie... Chodzi o to co było w szatni?
Griffin nawet nie śmiała zaprzeczyć. Najwidoczniej nie miała ochoty na rozmowę o tym co zaszło między nią, a Woods po zremisowanym meczu.
- Laska lubi ci robić na złość, a ja ją podpuściłam. Ot cała historia. Przestań o tym myśleć - poleciła jej Latynoska.
Właśnie w tym momencie do rozmawiającej dwójki postanowiła podejść panna Blake ze swym przystojnym towarzyszem. Dopiero co dostrzegła obecność blondynki na imprezie, ale zanim zdążyła się z nią porządnie przywitać, Raven pociągnęła ją za nadgarstek, przyciągając do siebie. Octavia o dziwo nie protestowała, gdy poczuła na swoich ustach te należące do Reyes. Zamiast tego rozkoszowała się trwającą chwilą, a Lincoln przyglądał im się skonfundowany dopóki szatynka nie oderwała się od O, ciągnąc delikatnie zębami jej dolną wargę.
- Wiedziałam, że lecisz na mnie chociaż troszkę - zachichotała brunetka.
- Schlebiasz sobie kochana... - mruknęła w odpowiedzi po czym zwróciła się do Clarke. - Widzisz. To nic takiego. Zwykły pocałunek także serio się tym nie przejmuj.
- Chwila. Byłam obiektem edukacyjnym? - zapytała zdziwiona Blake, która sama najwyraźniej miała we krwi nieco krążących procentów, sądząc po jej teatralnej gestykulacji.
- Mogłabyś tak na przyszłość uprzedzać, że chcesz wykorzystać moją dziewczynę do celów naukowych? - spytał jeszcze Lincoln, który dotychczas był jedynie niemym widzem.
- Z Rae to nie zdrada. Znamy się od dziecka. Jest mi jak siostra - dorzuciła szybko O, dodając nieco ciszej. - No i ma kogoś na oku...
Latynoska jakby nie dosłyszała tego komentarza, skupiając się na blondynce, która postanowiła, że może faktycznie lepiej puścić w niepamięć pewne incydenty i po prostu dobrze się bawić. Bez większych przeszkód dała się swojej hiszpańskojęzycznej przyjaciółce zaciągnąć zarówno na prowizoryczny parkiet jak i do kącika barmańskiego, by spróbować znajdujących się tam dóbr.
CZYTASZ
ENDGAME
FanfictionClarke Griffin jest kapitanem żeńskiej drużyny piłki nożnej w liceum Arkadia. Jej marzeniem jest doprowadzenie swojego składu do finałowych rozgrywek międzyszkolnych i zgarnięcie trofeum. Niestety marzenia te mogą się nigdy nie spełnić ze względu na...