— Moja intuicja podpowiada mi, że dzisiaj trafimy na Uakari — powiedział półszeptem Junmyeon. Chyba sam nie był pewien, czy mówi do siebie, do mnie, czy do jednego z kilku towarzyszących nam kamerzystów. Odgarnął ręką chmarę komarów, która zebrała się przed jego nosem i kontynuował. — W Nizinie Amazonki możemy spotkać wszystkie cztery gatunki tych małp, a dokładniej w zachodnio-północnym obszarze, do którego właśnie się dzisiaj udaliśmy. Są całe pokryte rudą sierścią, z wyjątkiem głowy, czerwonej i łysej. Z pewnością od razu je rozpoznasz.
Zerknął w moją stronę, ale ja w tamtej chwili siłowałem się z jakimś krzakiem, który prawie porwał mi płaszczyk, więc zwróciłem na niego uwagę dopiero po chwili i jedynie mruknąłem Mhm w odpowiedzi, o wiele mniej podekscytowany niż on.
— Eh, Baek, mówiłem ci, że powinieneś ubrać coś innego. To nie jest ubranie do takich wypraw.
Prychnąłem cicho.
— Jeszcze czego. Naprawdę myślisz, że byłbym w stanie zostawić w hotelu płaszczyk Hugo Boss? Musiałbym upaść na głowę.
Dokładnie w tamtej chwili nie zauważyłem jednego z tysiąca wystających z ziemi korzeni, o który się potknąłem. Gdyby nie silna dłoń Junmyeona, która mnie w czas złapała, w następnej sekundzie moja twarz zaliczyłaby bliskie spotkanie z brudną ziemią i oblazłyby mnie jadowite mrówki. Fuj.
— Zaraz możesz upaść i mając na sobie swój płaszcz — westchnął Jun. — Wszystko w porządku? Może potrzebujesz zarządzić jakiś postój?
Oj chciałem, naprawdę chciałem. Szliśmy pół dnia, byłem już zmęczony, chyba coś mnie zdążyło ukąsić w plecy i nie mogłem się tam podrapać, było przeraźliwie gorąco, a po zdjęciu czegokolwiek robiło się nagle zimno. Amazonia to zdecydowanie nie miejsce dla mnie i wiedziałem o tym od zawsze, to Junmyeon kochał podróżować i to on kręcił tutaj dokument. A ja byłem tutaj zupełnie niepotrzebny, załapałem się, tylko aby zająć myśli czymś innym niż swoim byłym chłopakiem. Już i tak przeze mnie zrobiliśmy postój wcześniej, zbliżał się wieczór, a my dopiero zbliżaliśmy się do naszego celu. Musieliśmy się pospieszyć, aby zdążyć nakręcić wieczorne żery delfinów.
— Nie, wszystko gra. Chodźmy. — Poprawiłem rękawy i ruszyłem do przodu, ciągnąc go za sobą. — Jak daleko jeszcze do rzeki?
Rozejrzał się uważnie po naszym otoczeniu.
— Dawno już tutaj nie byłem i nie pamiętam dobrze tych terenów, ale wydaje mi się, że zaraz będziemy na miejscu. Dosłownie chwilka.
Miał rację, koryto rzeki ukazało się przed nami mniej więcej pół godziny później. Robiło się już ciemno, ostatnie pomarańczowe promienie odbijały się na tafli wody. Rzeka wyglądała na naprawdę głęboką, chociaż woda była przejrzysta i podchodząc bliżej brzegu, dało się jeszcze ujrzeć pływające chaotycznie ryby.
Spojrzałem z lekkim niepokojem na niebo. Niespecjalnie mi się podobało wracanie nocą, ale wiedziałem, że nie ma innej możliwości. Junmyeon już z pięć razy mi wytłumaczył, że delfiny zbliżają się do brzegów jedynie w porach wieczornych, choć zapytałem o to jedynie raz.
Mimo chmur dostrzegłem nieśmiało wychylającą się tarczę Księżyca. Dzisiaj ostatnia kwadra. Za dokładnie siedem dni nastąpi nów. Sam się sobie dziwiłem, że naprawdę zacząłem przywiązywać taką uwagę do tego, tylko i wyłącznie dzięki mojej babci.
Ona zawsze robiła sobie wieczorem kakao i siadała na parapecie, otwierając szeroko okno i obserwując nocne niebo. Machała przy tym nogami, jakby była małą dziewczynką i informowała mnie o fazach Księżyca czy widocznych aktualnie gwiazdozbiorach. Byłem jeszcze wtedy dzieckiem, ale do dzisiaj to pamiętam najbardziej z wizyt w jej domu. Ja zazwyczaj wtedy coś rysowałem lub słuchałem muzyki z radia, ale to już zdążyło wymazać się z mojej pamięci i mogłem jedynie przypuszczać.
CZYTASZ
Loved Once in a Blue Moon • chanbaek
Fanfiction× Czasem trzeba się zgubić, aby się odnaleźć. Baekhyun doskonale się o tym przekonał, w samym sercu amazońskiej dżungli, przy okazji spotykając rdzenne plemię i olbrzyma o śmiesznych uszach. × × fluff, dramat, romans, tajemnica, przygodówka, o...