Pierwszy dzień wakacji.
Abstrachujka postanawia wyruszyć na łowy.To będzie przezajebisty dzień!
Pomyślała i kusząco zasiadła na molo, które znajdowało się na plaży.
-Ah! Chłopcy! Chłopcy! Gdzież Ci moi adoratorzy?!-krzyczała bardzo głośno.
W pewnym momencie ujrzała Go-Alfonsa, który kusił swoim bojlerem. Zbliżał się do Abstrachujki uwodzicielskim krokiem. Dziewczyna czuła, że atmosfera się podgrzewa, lecz nic z tym nie robiła.
-Jak Cie zwą przepiękna gazelo?
-Abstrachujka, ale dla przyjaciół Chujka.-dziewczyna kusząco zatrzepotała rzęsami i zarumieniła się.
-A więc chujko! Teraz ja! Ja Alfon! Zaśpiewam Tobie!
-Zgadzam się! Dajesz czadu Alfuś!
-Zabierz mnie do swej obory, będą knury i maciory! Będziemy zwalać gnój, od kotów świń i psów! Ze mną będzie Ci jak w raju! Załóż filce i nie żałuj! Ja zrobię z gnojem to, że aż kojce wszystkie lśnią!
Wzruszona Abstrachujka, rzuciła się Alfonsowi w ramiona.
-Widzimy się tutaj jutro kocie! O tej samij porze!-powiadomił Alfons i zniknął gdzieś w krzakach.