Rozdział 7

18 6 0
                                    

            Istotnie były. Wypytali mnie o wszytsko, tak samo jak ja ich. Wytłumaczyli mi, że to może przez to, że pamiętam ważne informacje o sobie. Wiadomości te musiały tylko ,,wyczuć" właściwą okazję, by się ujawnić. Dlaczego więc wybrały Bena jako ,,posłańca" ? Może kiedyś się dowiem. Myślę, że jeśli moje dane były prawdziwe, to nad informacjami o szpitalu też nie muszę się zastanawiać, prawda?
                  

                Nie pokoi mnie tylko myśl o wydrapanym napisie na mojej ścienie ,,Znajdę cię". On tam dalej jest? Pewnie nie, skoro to był tylko sen. Ciągnie mnie jednak do tego, by to sprawdzić. Spokojnie. Jeszcze tam będę. To jest takie pewne, jak to, że nigdy już nie ujrzę chłopaka, który dał mi nadzieję na to, że te dni nie będą aż tak straszne. Jak niby miałabym go ujrzeć, skoro nie żyje? No właśnie. Ale... Może jednak jest nadzieja, że go spotkam we śnie... Jest jednak pytanie czy w ogóle jeszcze kiedyś zasnę. Skoro sny potrafią tak bardzo mi namieszać w umyśle. W sumie nie powinnam się dziwić. Sny to sny, niewiadomo co mogą zrobić z człowiekiem.
Z zastanawiania się wyrwał mnie głos Lucasa.
- Czy to już wszytko, co pamiętasz, Sam?- To oczywiste, że pamiętałam o wiele więcej. Nie chciałam jednak dalej drążyć tematu rzeczy, która jest tylko fikcją, nieprawdą i która dała nadzieję, potem bezslitośnie ją odebrała.
Milczałam, odwróciłam głowę w bok i patrzyłam na brudną, niezadbaną ścianę. ,,Lekarze" chyba zrozumieli, że dla mnie ta rozmowa zmierza ku końcowi, o ile już na nim nie jest, więc zaczęli mnie wieść do mojej celi. 
       Po drodze spoglądałam na obrazy ze starszymi kobietami. Nie robiły już na mnie takiego wrażenia. Dotarliśmy przed dobrze już znane mi drzwi. Wprowadzili mnie do sali nie zwaracjąc zbytnio uwagi na to jak wygląda. Po prostu mnie odpieli i wyszli zamykając za sobą drzwi.
Usiadłam na podłodze i oparłam głowę o ścianę. Rozjerzałam się po moim pokoju uważnie obserwując każdą ścianę. W końcu natrafiłam na to, czego szukałam. Wydrapany na ścianie napis ,,Znajdę cię". Mimo moich przewidywań, że zobacząc ten krótki tekścik, który podobno miał być we śnie będę w ciężkim szoku, byłam spokojna. Patrzyłam na ścianę, zastanawiając się jak to jest możliwe. Nie podejrzewałam siebie, bo jak niby miałam to zrobić śpiąc w innej sali? We śnie wszytskie dowody wskazywały na mnie, ale teraz posądzanie mnie o to byłoby bez sensu. Bezpodstawne jest też zastanawianie się nad ,,sensem" tych wydarzeń. Skąd mogę mieć pewność, że to teraz nie jest sen? Wcześniej też myślałam, że przebywam w rzeczywistości, a tu proszę. Nienawidzę swojego życia.

        Poczułam zmęczenie, nagłe, ale mocne. Może jednak zasnę jeszcze kiedyś. Moje przewidywania okazały się trafne, bo kilka sekund później pogrążyłam się w niczym niezakłuconym spoczynku.
Obudziłam się niewyspana i miałam ochotę znów zapaść w sen, jednak usłyszałam szept ,,Wiem, że tam jesteś, kochana. Znajdę cię, wiesz?" głos należał bez zwątpienia do małej dziewczynki. 
          Chwilę później zobaczyłam ją. Stała wprost przede mną, pojawiła się z nikąd. Włosy miała zupełnie takie same jak ja. Nawet rysy twarzy były podobne, o ile pamiętam moje odbicie we śnie.
- Kim jesteś? - Zapytałam tajemniczą postać.
- Tobą. - Odpowiedziała. Przerażające wydało się to, że wydawało mi się, iż jej głos nie pochodzi z jej ust, lecz w dalszym ciągu z mojej głowy. - Żartuję głuptasie.- zaśmiała się zbyt niepokojąco. - Twoją siostrą, Sam.
- Ja mam siostrę? - zapytałam trochę za głośno.
- Nie, pękniętą czaszkę. - Zaśmiała się ze swojego okrutnego sarkazmu, a ja razem z nią. Wiem, że nie powinnam. Gdzieś ta ledwie żywa, przyzwoita cząstka we mnie wołała, bym przestała, jednak bez skutku.
Gdy w końcu się ogarnęłyśmy, kontynuowałyśmy naszą rozmowę.
- Jak się tu znalazłaś? - Wypytywałam ją dalej.
- Mnie tu nie ma. - Odpowiedziała spojnie. Kolejny sen?
- To sen? - Postanowiłam od razu zapytać.
- Nie.
- Więc jak to możliwe, że tu jesteś?
- Mnie tu nie ma. - Powtórzyła spokojnie.
- Jak to nie ma? Przecież cię widzę.
- Widzisz, ale nie jestem prawdziwa.
-Więc dlaczego cię widzę?
- Jestem twoją siostrą, Sam.
- Powiedz dlaczego cię widzę.
- A nie chcesz mnie widzieć?
- Odpowiedz mi na pytanie. Jak to się stało, że cię widzę? - Ta rozmowa zaczęła mnie już poważnie denerwować.
- Spokojnie. Mieszkam w twoim umyśle, jestem twoją starszą siostrą. - Zdziwiła mnie ta wypowiedź. Miałam przed sobą ledwie sześciolatkę, sama zaś miałam ok. 18 lat, co mogłam wywnioskować z danych pokazanych mi przez Bena.
- Przecież jesteś młodsza ode mnie.

Kiedy szukasz prawdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz