Drzwi domu otworzyły się z hukiem.
- Co mnie ominęło?!- krzyknął ktoś.
Tym kimś okazała się moja najlepsza przyjaciółka Juli.
Julietta to niska, pyskata i wredna dziewczyna o bordowo-różowych włosach i szaro zielonych tęczówkach. Zawsze gotowa mnie obronić (chociaż nigdy nie było potrzeby), oryginalna i niezwylke wścibska. Gdy cokolwiek się stanie możesz być pewna, że Jul już dawno o tym wie.
- Nic- powiedziałam zirytowana.
A tyle brakowało! Mogła chociaż udawać, że jej tu nie ma!
Westchnęłam. Dobra, spokojnie. Masz jeszcze na to całe życie.
- Jak się ma moja dzidzia- zapytała modulując przy tym śmiesznie głos.
- Bardzo dobrze. Ale mogłabyś przestać nazywać mnie dzidzią?- zapytał rozbawiony Matt.
Od kiedy Juli dowiedziała się o ciąży twierdzi, że to będzie chłopczyk... i właśnie wtedy Matt dostał tą jakże oryginalną ksywkę.
*retrospekcja*
- To co tam u was, opowiadajcie!- krzyknęła wesoło Jul.
- A nic. No może oprócz tego, że jestem w ciąży, ale tak poza tym to nic- odpowiedziałam. Czekałam aż to przetworzy. Ona zamiast pomyśleć nad tym co powiedziałam zaczęła nawijać.
- Spoko. Wiecie wczoraj spotkałam takiego...- opowiadała tak przez godzinkę lub dwie. Nagle wstała i krzyknęła:
- Muszę lecieć!
I zwiała. Znam ją już tak długo, że wiem, że mogła o czymś zapomnieć.
Ale wiem też jaki ma zapłon. W myślach zaczęłam liczyć.3..........2..........1...........
Nagle drzwi z impetem wypadły z zawiasów.
- Jesteś w ciąży?!- wrzasnęła.
- Tak, jestem.- Odparłam spokojnie. Nie takie rzeczy Juliet wyrabiała.
- To napewno będzie chłopczyk! Pewnie będzie bardziej mężny niż to coś co trzymasz w domu... no ten jak on tam...
- Matt?
- Dokładnie! Matt jest jak...- zamyśliła się-... jak kurczak!- parskęłam śmiechem.- Ale to prawda! Jest spoko i ogólnie może i jest trochę wojowniczy, ale każdy wie co się robi z kurczakami.
Rozbawiona pokręciłam głową. Matt'owi, który przez cały czas siedział obok nie było do śmiechu. Grobowa mina i błysk w oku mówiły same za siebie.
- A twój malec będzie jak kotek. Są urocze, ale potrafią pokazać pazurki. Stwierdzam więc, że Matt to taki dzidziusiowaty kurczak, a malec to wojowniczy kotek.
- A ty co twierdzisz "dzidziusiu"?- zapytałam Matt'a.
- No wiesz?!- obruszył się.
- No już się nie gniewaj.- dałam mu buziaka w policzek.
Spojrzał na mnie i usadowił na swoich kolanach. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i zamruczałam.
- To ja może już pójdę...- i uciekła krzycząc jeszcze:
- Odkupię wam drzwi, cześć!*koniec retrospekcji*
Do tej pory nie oddała za drzwi. A to były takie ładne drzwi.
- Co cię do nas sprowadza Jul?- spytałam.
- No to oczywiste, że twój mały kociak. Jak się ma? Dalej kopie?
- No pomyślmy. Jestem najpewniej w 6 miesiącu ciąży i pytasz się czy dziecko kopie?! No oczywiście, że tak.- odparłam nerwowo.
Takie "uroki" ciąży. Co chwilę zmienia mi się nastrój. Zresztą to chyba dozwolone dla ciężarnych kobiet, co nie?
Swoją drogą śmieszna sytuacja z tym dzieckiem, bo ani razu nie byłam na usg i badaniach. Nie wiem więc ile ma miesięcy.
Wiąże się z tym dość nieciekawa historia, ponieważ niedługo po tym jak dowiedziałam się o ciąży, na naszą watachę napadli wygnańcy. Alfa kazał walczyć wszystkim bez wyjątku. Nie mieliśmy szans. Było ich zbyt wielu, a nasi sojusznicy z innych watach, nie przyznali się do nas. Nie mieli zamiaru choćby kiwnąć palcem, podczas gdy my pomagaliśmy im jak mogliśmy.
I tak oto "watacha płomiennego serca" zgasła. Niewiele po nas zostało, a żywi uciekli. Luna i alfa zginęli w walce. Znaczy alfa zginął w walce, a gdy luna zobaczyła go całego we krwi, poderżnęła sobie gardło.
Nie przeżyłam tego jakoś szczególnie, ponieważ alfa (jak na alfę przystało) był stanowczy i poważny. Niestety luna nie była lepsza. Zdradliwa szmata bez serca. Kiedyś przyjaźniłyśmy się, dopóki ona nie nagadała dla alfy Rena, że ją pobiłam. Gdyby nie przyjaciele i Matt już dawno bym nie żyła.
Z zamyślenia wyrwał mnie głos:
- Słuchasz mnie?!- łypnęła zirytowana Juli.- Tak, tak. Wiesz co? Jestem troszkę zmęczona. Może przyszłabyś jutro, co?- spytałam prosto z mostu. Przyzwyczaiłyśmy się, że jedna wywala drugą z domu.
- Dobra kochana.- spojrzała zmartwiona w moje oczy.- To cześć!- rzekła znów przybierając wesoły wyraz twarzy i przytuliła mnie.- Jak coś się dzieje to mów- szepnęła mi na ucho.
- Spokojnie, wszystko jest okej.- uspokoiłam ją i odprowadziłam do drzwi.
*Kilka godzin po wyjściu Jul*
Śpię sobie spokojnie, gdy nagle z objęć Morfeusza wyrywa mne mocny ból. Siadam na łóżku i próbuję głęboko oddychać.
Wdech, wydech, wdech, wydech...
Wstałam powoli, by zejść na dół po szklankę wody.
Nagle czuję pod sobą coś mokrego. Patrzę w dół i krzyczę:
- Matt, wody mi odeszły!!!
...
_______________________________________
Cześć ;*Akcję czas zacząć! Dwa pierwsze rozdziały były wprowadzające, ale teraz czas na fabułę właściwą!
Swoją drogą Julietta to moja przyjaciółka w realu (Julia). Zdarzenia opisane w książce są podobne do prawdziwych 😉.
Niestety rozdziały nie będą pojawiać się regularnie, chociaż bardzo bym chciała. Może być ich 4 na jeden mesiąc, ale i 15.
Niestety, moim priorytetem jest teraz nauka.
Ale piszę rozdziały gdy tylko mam wolny czas.Komentarze zawsze mile widziane.
No i cóż więcej napisać, do następnego!
CZYTASZ
I nigdy cię nie opuszczę...?
Hombres LoboCoś stąpa delikatnie po ściółce. Wilk. Czycha na swą kolejną ofiarę. Ale czy napewno? Nikt prócz niej nie wie. Nie wiedzą, że czeka na dusze zwierząt chowających się za zaroślami i pniami drzew. Nie chcą tam być. Nigdy nie chciały. Jedyne czego prag...