Rozdział 13

216 12 0
                                    

Perspektywa Krystiana:

Tak, jestem zazdrosny o Julię i to bardzo. Chętnie rozszarpałbym tego gościa za to, że zainteresowała go MOJA dziewczyna. Jednak najgorsze jest to, że znam ten samochód, który ją podwiózł. Takim samym jeździ mój najlepszy kumpel. Obym się, kurwa, mylił. Jeśli oni się całowali... Chyba go zabiję! A może ona chciała tylko wzbudzić we mnie zazdrość? Bo niby po co te szczegóły, o których mówiła?

"Nieziemsko przystojny. A całuje tak cudownie... Nie mogliśmy się rozstać"

Te słowa wciąż krążą po mojej głowie. To jasne. Zależy jej na mnie cały czas. Więc tak się bawimy? Mam zobaczyć jak bardzo jestem zazdrosny. Ona też to zobaczy. Jedyne co muszę zrobić to znaleźć jakąś w miarę ładną laskę i iść z nią na to wesele. To nie będzie trudne. Odzyskam ją, choćby nie wiem co.

Perspektywa Julii:
Czy chciałam wzbudzić w nim zazdrość? Nawet jeśli powiem, że nie to i tak to zrobiłam. I chciałam. Mówiłam to po to, żeby wiedział co stracił. Cały czas go kocham, ale czy potrafię wybaczyć? Chcę to zrobić, ale coś mi nie pozwala. Czy nie prościej by było wrócić do siebie i zacząć związek od nowa? Ale czy to ma sens?
Cały czas widzę jego spojrzenie. Był zazdrosny. Widziałam to. Ja nie pokażę, że mi zależy. Niech widzi mnie z innym.

*2 tygodnie później*

To już dziś. To ten szczególny dla Ewy i Pawła dzień. Pierwszy raz w życiu pełnię tak ważną rolę. Nigdy nie byłam chrzestną ani tym bardziej świadkową. Trochę się denerwuję. Przez te dwa tygodnie Krystian w ogóle nie dzwonił, nie spotkaliśmy się. Jednym słowem to nawet dobrze. Zupełnie wyleciało mi z głowy, że on jest świadkiem. Nie będę zwracać na niego uwagi i tyle. Tylko czy to będzie takie łatwe?

Jak na razie siedzę przy stole. Skończyłam jeść śniadanie i wstawiłam naczynia do zmywarki. Zaraz jadę do fryzjerki. Przecież muszę jakoś dzisiaj wyglądać. Mam już w głowie obraz tego jaką będę mieć fryzurę.

Wyszłam z domu zamykając go na klucz i wyruszyłam na przystanek autobusowy. Szczerze mówiąc ledwo zdążyłam. Taka już jestem. Nigdy na czas. Kiedy wysiadłam, od salonu fryzjerskiego dzieliło mnie zaledwie pięć minut. Na miejscu trochę się zastanawiałam nad swoimi włosami i przeglądałam katalogi z fryzurami, aż w końcu natrafiłam na zdjęcie bardzo zbliżone do moich wyobrażeń. Poprosiłam o to uczesanie. Myślę, że będzie pasowało do sukienki.

Gdy wszystko było gotowe i spojrzałam w lustro, byłam zachwycona. Może nie była to jakaś wymyślna fryzura, ale piękna. Delikatna i pasująca do mnie. Podziękowałam i zapłaciłam, a następnie wróciłam do domu. Został mi jeszcze makijaż, ubranie się no i muszę pomóc pannie młodej.

*6 godzin później*

Wchodzimy właśnie do kościoła. Z przodu para młoda, a za nimi świadkowie, czyli ja i mój były, którego cały czas kocham. Czuję się nieswojo. Próbuję nie zwracać uwagi na Krystiana, ale on cały czas mi to utrudnia wlepiając we mnie swój wzrok. Wygląda tak dobrze w tym garniturze... Czuję na sobie jego spojrzenie. Najgorsze jest to, że przyszedł z jakąś tlenioną blondyną. Czyli już nie lubi brunetek? Ważne, że ja nie jestem tutaj sama. Przyszłam w towarzystwie Bartka. Przyjaciele nigdy cię nie zostawią w potrzebie. Zgodził się w razie czego udawać kogoś więcej niż mojego znajomego. Jestem mu za to bardzo wdzięczna.

Podczas ceremonii nasze ręce kilka razy się zetknęły, szczególnie przy podawaniu obrączek. Śluby są takie piękne...

- Nie mogę się doczekać naszego wesela. - szepnął mi do ucha Krystian.

- Nie doczekasz się, bo nigdy go nie będzie.

- Nie bądź tego taka pewna, kochanie.

- Wracaj do swojej blondi. - odpowiedziałam i poszłam w kierunku pary młodej, by złożyć im życzenia.

Odmieniłeś moje życie (1&2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz