(..) – Piękne- powiedziałem bez namysłu. Chłopak przekręcił głowę na znak, że nie rozumie moich słów- Oczy. Są tak białe jak najbielsze płatki śniegu. Śliczne- niespodziewanie chłopak odwrócił szybko głowę, jednak zauważyłem, że ma czerwone uszy.
- Pleciesz nie od rzeczy. Idziemy czy nie?
- Już, już- zdziwiłem się jego reakcją. Może coś się stało? Chociaż on wyglądał zupełnie jak ja, kiedy ... Nie. Znowu mam jakieś urojenia. Muszę się uspokoić i iść spać. Jutro zajmę się ćwiczeniem swojej mocy. Ostatnio, kiedy jestem skupiony, nie słyszę ciągle tych głosów. Muszę nauczyć się w pełni to kontrolować. Wiem, że dam radę. Muszę. Nie dopuszczę do zagłady świata.
Obudziły mnie jasne promyki słońca, padające na moją twarz. Otworzyłem oczy, które w tym samym momencie zamknąłem przez rażące światło. Przetarłem zaspany twarz. Kiedy wróciłem? I do tego tak dobrze się spało. Mmm... Pytania leciały jedne po drugim, a ja jak to ja zamyślony
wyrżnąłem o podłogę, potykając się o kilka ubrań.
- Ałł... mój nos- potarłem obolałe miejsce- Ten dzień zapowiada się niezwykle dobrze- powiedziałem sarkastycznie, po czym przebrałem się i zszedłem na śniadanie. Przy jednym ze stolików siedział Negro, zajadając pyszną jajecznicę ze szczypiorkiem. Na sam jej widok zaczęła lecieć mi ślinka.
- Cześć. Siadaj. Szef zaraz przyniesie i dla ciebie- odpowiedział na jeszcze nie zadane przeze mnie pytanie.
- Dzięki- rozejrzałem się dookoła, przypominając sobie o wczorajszym wieczorze- Wiesz może gdzie jest Ian?
- Poszedł gdzieś. Powiedział, że ma coś ważnego do zrobienia i wróci na kolacje.
- Co?! Przecież on nie zna tego miasta!
- Nie martw się. Nie jest przecież dzieckiem. Poradzi sobie. Bardziej martwiłbym się o ciebie. Ian kazał mi cię pilnować, więc dzisiejszy dzień spędzimy razem na zwiedzaniu.
- Super, ale tylko do popołudnia, bo potem chcę coś jeszcze zrobić.
- Jak chcesz. Postaram się pokazać ci najciekawsze miejsca.
W tym samym czasie gospodarz przyniósł dla mnie śniadanie, które szybko skonsumowałem. Negro dokończył swoje- jest niezwykle wolny, jeśli chodzi o jedzenie- i wyszliśmy na miasto, kierując się w stronę lasu.
- Gdzie idziemy najpierw?
- Zobaczyć Jaskinię Tsurara.
- Że jaką?
- Tsurara... zresztą sam zobaczysz. To nie daleko.
Szliśmy dróżką. Po prawej stronie rozpościerał się gesty zielony las, natomiast po lewej plaża. W pewnym momencie chłopak skoczył na piasek. Zrobiłem to samo co on i kierowałem się w stronę skał. Z każdym krokiem było ich coraz więcej, aż wreszcie zobaczyłem wysoki pagórek, na który, jak się domyśliłem, musieliśmy się wspiąć. Zacząłem powoli wchodzić za Negro, gdyż powierzchnia była śliska. Strasznie się trząsłem. Były dwa powody. Jednym z nich lęk wysokości, a drugi wynika z pierwszego- strach przed spadnięciem, dlatego z całych sił starałem się nie zwrócić swojego wzroku w dół. Jednak jak powszechnie wiadomo, pomimo tej świadomości człowiek i tak mimowolnie zrobi coś kompletnie odwrotnego. Moje oczy powędrowały w kierunku plaży, którą miałem już za sobą. Byłem tak wysoko, że aż zaczęło kręcić mi się w głowie i słabnąłem z każdą chwilą. Niespodziewanie moje ciało całkowicie zesztywniało i puściłem się skał. Trudno to opisać, ale miałem takie dziwne uczucie w żołądku. Kiedy spadałem- strach, adrenalina, przerażenie, ekscytacja- czułem tak wiele mieszanych uczuć. W tej samej chwili zobaczyłem obraz, na początku rozmazany, ale później coraz bardziej wyraźny- moje wczorajsze spotkanie z Ianem. Przypomniałem sobie każdy szczegół, tak jakbym ponownie spędził tamten wieczór, ten zapach kwiatów, rosnących na łące oraz morskiej wody, odgłosy zwierząt, poruszających się w te i we w te, a także szum wodospadu i ... serca, bicie naszych serc, kiedy staliśmy tak blisko siebie, kiedy nasze oddechy łączyły się w jeden, gdy jego ręka dotykała mojej twarzy, to ciepło w moim sercu- pamiętałem każdy szczegół. To wszystko przerodziło się w niepokój, smutek i żal. Nie ma mowy! Ja nie chcę umierać! Pragnę znów go zobaczyć, znów poczuć jego dotyk, posłuchać jego delikatnego i zatroskanego głosu, ja... I kiedy już myślałem, że jestem bliski końca, odczułem ogromny ból w skroni, powiększający się co chwila. I nagle całe moje ciało zaczęło się unosić nad ziemią. Pomyślałem, że jakieś ogromne niewidzialne ręce uratowały mnie przed upadkiem. Byłem nieźle zszokowany, lecz od razu rozejrzałem się, czy nie ma gdzieś Iana, ponieważ to on zazwyczaj ratował mnie z takich sytuacji, jednak nikogo nie zauważyłem. Ustałem na równe nogi. Niespodziewanie obok w zawrotnym tempie pojawił się Negro.
YOU ARE READING
Kwiat Lilii (PORZUCONE NA CZAS NIEOKREŚLONY)
FanfictionPrzenoszony z jednego sierocińca do drugiego. Dziwak. Chory psychicznie. Nie pasuje do tego społeczeństwa. Jeśli nie tu to gdzie? Czy On pomoże mu znaleźć odpowiedź na to pytanie? Przekonajcie się sami. Opowiadanie o tematyce homoseksualne...