On gada...

536 48 2
                                    


Jechałam właśnie w odwiedziny do wujka Stanka. Rodzice wywożą mnie do niego na wakacje bo podobno "mózg mi się rozpuści" od siedzenia przed komputerem dwa miesiące i znajdę sobie tam nowych znajomych. Jakoś zapoznawanie nowych osób nie należy do mojego ulubionego zajęcia. Na pocieszenie mam fakt, że moje kuzynostwo też tam będzie. Przy Dipperze i Mabel nie można się nudzić.

Wracając, podjeżdżam właśnie na parking przed grotą tajemnic. Wujek Stanek siedział na ganku. Wyjęłam z bagażnika torbę i zarzuciłam ją na plecy.

- Pomóc ci? - zapytał tata patrząc na bagaż który no cóż przyznam, że nie był zbyt lekki.

- Poradzę sobie. - Poprawiłam torbę na plecach i szybkim krokiem podeszłam do wujka.

- Co tam wuju? Jak biznes?

- Ooo, już przyjechałaś? - poczochrał mnie po głowie i zaśmiał się.

- No jak widać oto jestem. - Zachichotałam i poprawiłam włosy.

- Idź na górę i wybierz se jakiś pokój, i tak ich nie używam. Pogadam jeszcze z twoimi rodzicami. - Pokiwałam głową i zrobiłam jak mi kazał.Pokój nie był zły, miałam śmieszne okno na którym był wzór trójkąta. Rozejrzałam się jeszcze trochę i rozpakowałam rzeczy.Wyjęłam telefon i zaczęłam szukać czegoś ciekawego o tym miasteczku ale nie znalazłam go nawet na mapie. Czyżby było to takie zadupie, że nawet cioteczka wikipedia o nim nie słyszała? Wzięłam z torby słuchawki, włożyłam do kieszeni i zeszłam na dół. 

-Wujku Stanku, haloo. Wujku Stanku! - Głucho i cicho. *Wyszedł gdzieś?*Na parkingu nie było już auta rodziców. *A ci już pojechali?Zapomniałam się z nimi pożegnać* Wzruszyłam ramionami.

- Co poradzić. Bywa. - Powiedziałam sama do siebie. Zajrzałam do kuchni.Nie jadłam nic od rana a była 14:11 prościej mówiąc byłam głodna.Zrobiłam kanapkę z serem i pomidorem. Napełniając swój żołądek obeszłam stół kilka razy rozglądając się w międzyczasie. Na lodówce wisiał notes na magnez z klejącymi karteczkami i przyczepionym obok na sznurku długopisem. Już miałam zamiar zostawić staruszkowi krótką wiadomość i przejść się po okolicy, ale usłyszałam krzyk przerażonego Stanka. Dźwięk dobiegał na pewno z góry. Pobiegłam tam z prędkością światła. Z buta otworzyłam drzwi trzymając w ręce nuż uprzednio zabrany z szafki w kuchni. Przygotowana na najgorsze stanęłam w progu gotowa na odparcie ataku... czegoś co tak napędziło stracha temu staruszkowi. Z adrenaliną jaką teraz miałam mogłam stanąć choćby przed demonem, a moim oczom ukazał się... Stanek stojący na stole... z miotłą w ręku i trzęsący się ze strachy przed... szczyrem. Strzeliłam sobie wtedy piątkę z czołem.

- Wujaszku, jesteś żałosny. - Zamknęłam drzwi żeby gryzoń nie mógł przez nie wybiec. Kręcił się po podłodze więc musiałam uważać żeby na niego nie nadepnąć. Nagle wujek zeskoczył ze stołu i zaczął ganiać za szczurkiem po całym pokoju. - Teraz ci się na odwagę zebrało? - Machał miotłą i próbował trafić szczura i za którymś razem prawie mu się to udało.

- Ej no spokojnie. Nie przesadzasz trochę? - Nikt nie raczył zwrócić na mnie uwagi. No fajnie. - Aha. - Złapałam Stanka za ramię kiedy koło mnie przebiegał i zabrałam mu tą nieszczęsną miotłę.

- Co ty robisz smarkaczu! Trzeba pozbyć się tego szkodnika! - Zaczął się bulwersować.

- Starczy tej zabawy. - Rzuciłam miotłę gdzieś w kąt i powoli podeszłam do szczura aktualnie kulącego się pod stołem. Kucnęłam i wyciągnęłam rękę żeby go stamtąd wyjąć a on... ugryzł mnie. - Serio? Ja staje po twojej stronie a ty tak się odwdzięczasz? -Złapałam go nieco krwawiącą dłonią i wyjęłam z pod mebla. - Idę wynieść go na dwór.

- Byle jak najdalej! - Krzyknął wujek zanim zniknęłam za drzwiami. Wyszłam i oddaliłam się kawałek od domu.

- No... Idź gdzieś się ustatkuj czy coś... i nie wracaj bo biedny Stanley zawału dostanie. - Położyłam szczura na ziemi i pomachałam gestem dłoni żeby z tą znikał. Gryzoń stał w miejscu i przyglądał mi się. Chwilę tak na mnie paczył i zaczął wspinać się po mojej nogawce od spodni. - A ty co? - Schyliłam się i wzięłam zwierzaka na ręce a on wlazł mi na ramię i siedział jakby nigdy nic. - Żartujesz sobie ze mnie prawda? Ty może jakiś upośledzony jesteś? - Dostałam w twarz z ogona. - Dobra, dobra! Nie jesteś... może ja skoro gadam do kupy futra. - I znowu oberwałam z ogona. - Ej!

- Mała długo ci to jeszcze zajmie? - * O kurde! Co mam z nim teraz zrobić? Uczepiła się padlinka.*

- No trudno. - Włożyłam go do kieszeni bluzy i wróciłam do środka.Wbiegłam na piętro i położyłam go na podłodze, upewniając się najpierw, że Stanka nie ma w pobliżu.- Słuchaj, nie możesz tu zostać, spadaj do siebie.

- Nigdzie się nie wybieram. - Chwilę zajęło mi załapanie sytuacji...szczyr... szczur gada... ten szczur coś powiedział. Tu roznoszą się jakieś opary grzybków chalucynków. Tak. To jest pewnie. Musze się z tond wynieść i wszystko wróci do normy.

- Nie no. Przyda mi się jakaś terapia. Gadające szczury widzę... Uderzyłam się w głowę.

- Nie wiem jak ma się twój stan psychiczny, ale to prawda, że mówię.

- Gadam ze szczyrem... i on mi jeszcze odpowiada. Muszę się leczyć. -Zaczęłam szeptać sama do siebie. Szczur podbiegł bliżej i ugryzł mnie w nogę.

- Przestać majaczyć.

- Nie mów do mnie. Jesteś małym gryzoniem. Nie możesz mówić. To nie jest normalne. - Mówiąc to klęknęłam i szturchnęłam go palcem.

- Zaraz znowu cię ugryzę. - Stwierdził stając na tylnych łapkach. Przechadzał się po pokoju jedną łapę mając za plecami a drugą pocierając się po brodzie. Wyglądał jakby się zastanawiał.- Pójdźmy na pewien układ. Pozwolisz mi to zostać, a ja będę twoim dłużnikiem. Co ty na to? - Stanął przede mną, wyczekując odpowiedzi.

- A na co mi przysługa od szczura?

- Nie wiem, zawsze możesz coś wymyślić, poza tym co ci szkodzi pozwolić mi ty zostać?

- Jak mój wujek cię zobaczy to nie będzie ciekawie. - Gryzoń uderzył ogonem o podłogę.

- Jak już mówiłem będę grzeczny i nie będę się wychylać. Zachowasz fakt mojego przebywania tutaj w tajemnicy i po problemie. - Podrapałam się po karku. Mam mieszkać z gadającym szczurkiem? To nie jest nor... zresztą... ugh.

- Niech będzie. Mam nadzieję, że sam wyprowadzasz się za potrzebą i nie robisz na dywan. - Futrzak oburzony tupnął łapą.

- Czy ja ci wyglądam na zwierze, czy jak! - Znacząco zlustrowałam go wzrokiem. - ...nie było pytania.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tak oto prezentuje się pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że nie wypadł beznadziejnie... No i... okej nie mam nic do dodania.

Do następnego rozdziału ▲△▲ △

Nowy pakt || Bill CipherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz