Chapter seven

92 10 11
                                    

Perspective Josh's

- Skad wiesz, że wolę kawę i ile ja słodzę? - zapytała a oczy powiększyły się jej ze zdziwienia. Lekko spanikowałem i podrapałem się po zaroście. No to Josh matole wkopałeś się.
- Zgadywałem, a co dobrze? - zaśmiałem się lekko. Po tych słowach od razu się rozluźniła i uśmiechnęła.
- Tak, aż dziwne ,że od razu za pierwszym razem - uśmiechnęła się promiennie a ja automatycznie chciałam ją przytulić, jednak musiałem się powstrzymać.
- Może powinienem zostać jasnowidzem zamiast perkusistą. Co o tym sądzisz?
- Tak, to zdecydowanie dobry pomysł. - po tych słowach oboje zaczęliśmy się śmiać.
- A tak na poważnie - oparłem się o stół i spojrzałem jej w oczy. - przyjechałaś tu odpocząć z przyjaciółkami czy masz jakąś sprawę?
Przez chwilę patrzyła na moją twarz jak gdyby chciała odgadnąć o czym myślę.
- Jeśli chodzeniem na zakupy, obiady w drogich knajpach i obijaniu się można nazwać jakąś sprawą... To tak zdecydowanie mamy tu jakieś sprawy- Zaśmiałem się na jej odpowiedź, ona natomiast dalej przyglądała się mojej twarzy jednak teraz jednak z delikatnym uśmiechem. - a ty? Mówiłeś że macie kilka dni wolnego. Jak masz zamiar je wykorzystać?
- Prawdę powiedziawszy nie mam szczególnych planów. Może pójdziemy na jakąś pizze, imprezę albo kręgle? Może jednak zostaniemy w hotelu i odpoczniemy trochę od trasy. Kto to wie.
- To musi być męczące - zmarszczylem brwi nie wiedząc za bardzo o co jej chodzi.- No bo wiesz... Ciągle życie w busie, brak normalnych posiłków, codzienne koncerty, to musi kosztować cię dużo zdrowia i nerwów.
Myślałem chwilę nad odpowiedzią, dokładnie dobierając słowa.
- Wiesz... Jeśli robi się to co się kocha to nie, nie jest to męczące. Zależy również od tego z kim jeździsz. Bo jeśli jest to osoba której nie lubisz to naturalnie irytuje cię ona i męczysz się samym przebywaniem w jej towarzystwie. Jednak Tyler to mój najlepszy przyjacie, nie mam oporów by spędzać z nim tyle czasu.
- Nie masz czasami go dość? Jak sam powiedziałeś spędzacie dużo czasu...
- Czasami faktycznie jest trudno i się kłócimy, jednak nasze kłótnie nie trwają dużej niż 15 minut - po tych słowach uśmiechnąłem się - Po za tym często mamy jakieś zajęcia i rozrywki. Jednak moim zdaniem to Tyler ma gorzej niż ja.
- Dlaczego?
- Wiesz... Ty ma żonę, Jenne. Czasami jeździ z nami ale nie zawsze. To jednak jest rozłąka, potrzeba na prawdę dużo zaufania w stosunku do drugiej strony.
- Osobiście trochę bym się bała...
- Czego?
- Wiesz... Zawsze może być tak że ta druga strona cię zdradzi. Nie masz na to wpływu bo najzwyczajniej w świecie cie tam nie ma.
- Może i mógłbym się z tobą w tym zgodzić jednak moim zdaniem jeśli obie strony kochają się równie mocno są odporni na wszystko. Nie ma w tedy mowy o zdradzie. - Dziewczyna pokiwała głową jednak nic nie odpowiedziała. Cisza nie trwała długo Ponieważ po chwili postawiono przed nami talerze ze jedzeniem i kubki z kawą. Spojrzałem na panią w starszym wieku która stawiała naczynia na nasz stolik. Na tacy stał jeszcze sos który niebezpiecznie chwiał się. W pewnym momencie przechylił się na tyle ,że wypadł z tacy. Usłyszałem głośne wyciąganie powietrza przez Sophie. Jednakże wystawiłem na tyle szybko dłoń, że spadł mi na rękę. Postawiłem go na stole nic nie mówiąc.
- Niezły refleks młody. - kobieta uśmiechnęła sie do mnie i odeszła zostawiając nas samych. Odwróciłem się w stronę Sophie, która uśmiechała się szeroko.
- Na prawdę masz dobry refleks.
- Dzięki, lata praktyki wiesz...- uśmiechnąłem się pod nosem i spojrzałem co znajduje się na twarzu. Trzy kawałki bekomu, dwie kanapki jedna wegetarianska z rukolą, białym serem i rzodkiewka. Druga natomiast była z serem i szynką. Plus dwa jajka sadzone. Moja towarzyszka miała to samo i patrzyła na to krytycznym wzrokiem.
- Czego nie lubisz? -spojrzała na mnie z ukosa.
- Aż tak bardzo to widać?
- Niestety, a więc?
-Nie lubię rzodkiewki... - powiedziała pod nosem.
- Mam ją zjeść? - przeniosłem wzrok z kanapki na nią. Nic nie mówiąc pokiwała głową. - Mogę wziąć ręką czy się brzydzisz?
Przez chwilę wyglądała jakby się poważnie zastanawiała, jednak ja byłem pewien że się zgodzi.
- Chyba, że chcesz to możemy się zamienić. Ja wezmę twoją z sałatą a ty moja z szybką plus gratis rzodkiewka.
- Kurde trudny wybór, ale chyba się na to zdecyduję. - uśmiechnęła się podsówając mi mi swój talerz. Po zabraniu jej kanapki podłożyłem tam Swoją.
- Smacznego. - powiedziała patrząc na mnie, Przełknąłem to co miałem w ustach i poslalem jej szeroki uśmiech.
- Wzajemnie, opowiedz mi coś o sobie. - zabębniła paznokciami o stolik i spojrzała na talerz.
- Nie ma w sumie co mówić, lubię kolor niebieski, fioletowy i żółty. Jakie są twoje ulubione kolory?
- Hmmm w sumie lubię wszystkie kolory nie mam jakiegoś ulubionego. Wszystkie są spoko. - podrapałem się po zaroście i przeniosłem wzrok na kanapki. Przez dłuższą chwilę jedliśmy w milczeniu pograżeni w swoich myślach. Kiedy zacząłem jeść druga kanapkę pomyślałem że może warto by było coś się odezwać szczególnie że to ja ją zaprosiłem.
- Ładna pogoda, nie uważasz? - dziewczyna spojrzała na mnie swoimi dużymi brązowymi oczami i zaczęła się śmiać. Zmarszczylem brwi nie wiedząc co konkretnie ją bawi.
- Po parostu rozśmieszyło mnie to, w jaki sposób próbowałeś przerwać ciszę. Jednakże fakt, pogoda jest śliczna.
Patrzyliśmy przez chwilę na widoki za oknem. Przeniosłem wzrok z powrotem na Sophie i wykorzystałem moment by móc się jej dokładnie przyjrzeć. Jej brązowe włosy były związane w koka przez co trudno byłoby ocenić ich długość gdyby nie to że widziałem je wczorajszego wieczoru.
- Często eksperymentujesz z kolorami włosów? - spytała nie patrząc na mnie.
- Różnie to bywa, w zależności od zachcianki. - nic nie mówiąc pokiwała głową jakby nas czymś się zastanawiała.
- Miałeś kiedyś żółte włosy?- Zerknęła na mnie kątem oka.
- Nie, żółtego jeszcze nigdy.

                            ➰ ➰ ➰

Spacerując po parku, myślałem nad tym co mogę powiedzieć, by zacząć temat. Jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Włożyłem ręce do tylnich kieszeń i spojrzałem na błękitne niebo.
- Może usiądziemy na ławce? - spytałem zerkając na moją towarzyszke.
- Dobry pomysł. - skierowalismy się w stronę wolnej ławki na której usiedliśmy. Położyłem ręce na oparciu i przymknąłem oczy, unosząc twarz do przyjemnie ciepłych promieni słońca.  Poczułem ,że ktoś na mnie patrzy i domyśliłem się że to Sophie. Uśmiechnąłem się nie otwierając oczu.
- Czuję się, że się gapisz.
- Wcale się nie gapię!  Nie mam na kogo. - prychnęła urażona. Przekrzywiłem głowę tak by móc na nią spojrzeć.
- Oboje wiemy,że jestem tak przystojny, że aż trudno się na mnie nie gapić.
- Śnij dalej - oboje zaczęliśmy się śmiać a ona walnęła mnie w ramię.
- Ałć,za co to? 
- Za twoje wybujałe ego - wstała i spojrzała na mnie. - Wracamy?
- Musimy?  Jest taaak ciepło,że aż mi się nie chce.
- Nie będę na ciebie czekać.  - po tych słowach zaczęła się oddalać.  Kiedy była na tyle daleko powiedziałem :
- Eh te baby...
- Słyszałam to! 
Zdziwiony spojrzałem na nią i szybko postanowiłem ją dogonić.
- przecież nic nie mówiłem! 

                        ➰ ➰ ➰
Witam serdecznie wszystkich zgromadzonych 💓Ktoś pisał gimnazjalny?  Przyrodnicze to masakra 😐 co sądzicie o rozdziale?  Dajcie znać i zostawcie po sobie ślad😏
Do następnego 💓😏

Release me from the present/ J. DunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz