Prolog

32 4 4
                                    

Łukasz

29 sierpnia 2015
godzina 4:00, Londyn

Tak, to już dzisiaj. Dzisiaj pojadę na ulicę Pokątną wyposażyć się do Hogwartu. Jest 4 rano, za oknem świta, a ja nie potrafię już spać. Leżę więc i przeglądam internety. Gdy wreszcie wybiła 7:00, wstałem i poszedłem zrobić śniadanie rodzicom i sobie. Nawet zdążyłem zjeść i umyć zęby, śpiochy jedne. Gdy wreszcie wstali ja się ubierałem. Kufer miałem już spakowany i byłem gotowy, aby opuścić dom. Nieważne było, że od 1 września nie zobaczę się z rodzicami aż do ferii (tak, zdecydowaliśmy (ja, Ciri, Anabeth, Elizabeth i Elena), że święta spędzimy w Hogwarcie).

Normalnie nie dałbym się posłać do żadnego internatu. Ale to nie był internat, tylko Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Tam byłem gotowy pojechać. Chwilowo miałem różdżkę po tacie-czarodzieju (jestem półkrwi).

Gdy wreszcie byliśmy gotowi do wyjścia, wziąłem różdżkę taty i poleciałem na ulicę. Machnąłem prawą ręką, a po chwili przed naszymi oczami stał 3-piętrowy autobus dla czarodziejów, Błędny Rycerz. Wtaszczyliśmy kufer i siedliśmy. Tata kupił nam bilety.
— Gdzie jedziemy? — zapytała mama.
— Do Dziurawego Kotła, mamo.
— Dziurawy Kocioł... A to dobre!

Po chwili autobus wystrzelił, a po 10 minutach wysiedliśmy przed tym starym pubem. Wypiliśmy tam jedynie herbatę. Poszliśmy na zaplecze. Tam stał ten śmietnik mojej wielkości. Wyjąłem różdżkę i postukałem w trzecią cegłę na lewo. W ścianie pojawił się otwór prowadzący na ulicę Pokątną. Wyszliśmy, ja oddałem tacie różdżkę ("Nie będzie mi już potrzebna") i zauważyłem wychodzące ze sklepu z szatami Madame Malkin Elenę i Ciri. Pobiegłem się przywitać.

Elena

Z Ciri zostałyśmy wysłane na zakupy do Malkin i po różdżkę do Ollivandera.
— Ciri Smarkulo! — zawyłam.
— Czego Staruchu? — zrobiłam poker face'a
–Chodźmy do księgarni! Proszę! Ja cię proszę! Błagam z całego mojego serduszka!
— Nie — zaśmiała się szyderczo. Wiedziałam, że jej tam nie zaciągne za brodę Dumbledore' a, ale warto było spróbować, co nie?
Pociągnęłam ją za rękaw.
— Łaski bez! — chwyciłam ją za rękaw i weszłyśmy  do Madame Malkin. Po dziesięciu minutach, gdy kobieta zdjęła miary i zapewniła o przewozie do domu, wymaszerowałyśmy ze sklepu. Obejrzałam się wokół. MARKOWY SPRZĘTU QUDDICHA! WOW! Pobiegłam do wystawy nie zwarzając na lud wokół. Torowałam sobie drogę łokciami, gdy nagle wpadłam na Łukasza

— O elo! — wstałam szybciej niż błyskawica. Miałam świetny humor i było to widać z kilometra.
— POTTERÓWNA! — zawołałam, bo straciłam dziewczynę z oczu.  Blondynka natychmiast znalazła się obok mnie.
– O hewwo, Łukasz.
– PACZAJCIE NA TĄ WYSTAWĘ! JA SIĘ DOSTANĘ DO DRUŻYNY! TAK JA CHCĘ! – krzyknęłam.
– Byłyście już po różdżki? – spytał spokojnie Ciri, bo ja byłam przyklejona do szyby podziwiając miotłę, rękawiczki ze smoczej skóry, ochraniacze i inne rzeczy potrzebne do gry.
— Nie właśnie tam idziemy. Prawda Black?  — odpowiedziała i pociągnęła mnie za bluzkę. Tupnęłam nogą. ONA ZAWSZE MUSI PSUĆ ZABAWĘ!

Łukasz

Poszliśmy się trochę podniecić markowym sprzętem do quidditcha. Na wystawie była przepiękna miotła która błyszczała lakierem z kilometra. Chyba tylko ja czytałem statystyki...
·Maksymalna prędkość: 268 mil na godzinę, nieodczuwalne
·Średnia prędkość: 127 mil na godzinę
·Przyspieszenie: 96 mil na godzinę w 5,6 sekundy
·Drewno: Brzoza
·Witki: Brzoza
·Wady: Nie zaobserwowano
·Polecane dla: Miłośników quidditcha (uwaga przy używaniu przez pierwszorocznych!)

Wybraliśmy się po pieniądze do Gringotta (moi rodzice szli za mną, psując wrażenie jakie robiłem). Zabrałem 120 galeonów ze skrytki, a potem wszyscy wybraliśmy się po różdżki. Mnie przypasował klon, 13 cali, włókno ze smoczego serca. Byliśmy jeszcze w księgarni Esy  Floresy, gdzie spotkaliśmy Anabeth, kupiliśmy sobie pióra (w tym po jednym samopiszącym), atrament i kociołki. Po wszystkim wybraliśmy się na wyborne lody do Floriana Fortescue. Wracając do Dziurawego Kotła na obiad, każdy z nas kupił sobie zwierzątko. Elena zadowoliła się sową śnieżną, którą nazwała Meringue*. Anabeth sprawiła sobie dorodną ropuchę, a ja i Ciri kota.

Zjadłszy obiad w Dziurawym Kotle, nie pozostało nam nic innego jak czytać lub grać w karty. Graliśmy w karty, a moi rodzice zachwycali się Potworną księgą potworów, poziom 1.

Następnego dnia moi rodziciele wyjechali, zostawiwszy mi pokaźną sumkę 100 galeonów z portfela taty. Razem miałem więc 160 galeonów po zakupach. Dzień zleciał na zatapianiu się w podręcznikach i zwiedzaniu ulicy Pokątnej.

Następnego dnia wstaliśmy o 8:00 i zaczęliśmy się pakować. Zjedliśmy śniadanie i popędziliśmy na King's Cross. Mieliśmy bilety na peron 9 i ¾ oraz 30 minut czasu. W końcu mogliśmy wbiec w barierkę pomiędzy peronem 9 i 10, by móc wsiąść do pociągu Hogwarts Express.

Elena

Na Pokątnej z Łukaszem wstąpiliśmy do Ollivandera. Wypróbowałam ponad 60 różdżek zanim wybrała mnie ta jednyna. Była to grusza, 14 i pół cala, sztywna, włos z ogona testrala.  No cóż... Nie powiem oryginalnie. Nasze spotkanie uwieńczyliśmy wspólnymi lodami. W domu czekali na nas Ginny, Harry, Albus, (ten debil) James i Lily. Ja jako jedyna nie byłam z rodziny Potter'ów... Eh taki life, gdy w wakacje masz kaprys nocować u Potter'ów. Ale moi rodzice pozwalają mi na wszystko. Przy czwórce dzieci, tak jest. Prawie się mną nie interesują. Najważniejsza jest Candy, moja o 3 lata młodsza siostra. Candy to, Candy tamto. Mam jeszcze dwóch braci-bliźniaków. Są ode mnie starsi. Trafili jak wszyscy ode mnie z rodziny, to znaczy prawie, (bo mój dziadek Syriusz i ciotka Katniss byli Gryfonami**), do Slytherinu. Są dla mnie mega nadopiekuńczy. W sumie to dlatego wakcje spędzam u Potterów. Nie lubię zbyt ojca Ciri, ale Ginny jest super. James to dureń do kwadratu, Albus jest nawet okej, a Lily, no Lily jest um.... dla mnie, że tak to określe neutralna.  Wszyscy od nich z rodziny są w Gryfie i to mnie dobija. Ja Ślizgonka z krwi i kości w domu pełnym Gryfonów!

*Meringue- z j.angielskiego,  beza

** Elena jest córką Tristiana i Franssi Black'ów. Tristan to synem Syriusza i Elizabeth Black, oraz starszym bratem Katniss (Black) Weasley- żony George'a, matki Cedric'a jr i Fred'a jr. Frannsi jest natomiast córką Remusa i Caroline (Lennox) Lupin. Jeśli ktoś ma do tej pogmatwanej rodzinki pytania można pisać xD
---------
965 słów prologu 👏
Autorzy opowiadania:
Huncwotka7 i Koszatnik_12

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 25, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Nie zawsze tacy samiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz