Pierwszy dzień tygodnia miał być względnie pogodny, ale jak wszyscy wiedzą pogoda bardzo lubi płatać figle. Dlatego też gdy Paulina obudziła się w ten poniedziałkowy poranek, całe miasto spowijała gęsta mgła. Widoczność ograniczała się do jakichś stu metrów i w zasadzie powietrze można było kroić nożem. Do tego doszła lekka mżawka, co tylko potęgowało atmosferę senności.
Paulina z trudem podniosła się z łóżka i leniwym krokiem udała się do kuchni. „Sześć godzin snu to jednak zdecydowanie za mało" – stwierdziła kategorycznie, zalewając sobie kawę wrzątkiem. Dzień bez kawy był dniem z góry skazanym na porażkę. Solidna dawka kofeiny była nieodzownym elementem każdego poranka, inaczej prowadzenie lekcji mogłoby stanowić pewien problem, a w najlepszym razie delikatnie by na tym ucierpiało. Paulina uwielbiała kawę i często ubolewała nad tym, że z reguły pije ją w pośpiechu. Kawą należy się delektować. Niestety życie boleśnie weryfikowało ten pogląd, nie zostawiając polonistce zbyt wiele czasu na prawidłowe picie kawy. Nie było wyjścia – musiała się z tym pogodzić.
Godzinę później Paulina wyszła z domu prosto w gęstą mgłę i udała się do szkoły. Czuła niewielkie wyrzuty sumienia, bo dawno już nie widziała się z Hubertem, ostatnio chyba przed wycieczką. Jako że do liceum miała jeszcze kawałek drogi, postanowiła do niego zadzwonić. Wyszukała w kontaktach numer przyjaciela i po chwili w słuchawce rozległ się sygnał. Jeden, drugi, trzeci... W końcu odezwała się poczta głosowa. Paulina była dość zaskoczona, bo Hubert z reguły odbierał telefon, zwłaszcza, że powinien być teraz w pracy. Może po prostu był zajęty. Uznała, że zadzwoni do niego jeszcze raz po wyjściu ze szkoły. Na razie trzeba się skupić na lekcji z III c.
Atmosfera w liceum była dziwnie ponura, czy to ze względu na pogodę, czy też na fakt, że zaczął się listopad i nikomu nic się nie chciało. III c siedziała przed klasą polonistyczną, czekając na lekcję z panią Florczyk, ale prawie nikt się nie odzywał. Jeszcze nie do końca opuściło ich zmęczenie po wycieczce.
- Co zamierzasz teraz zrobić? – mruknął Grzesiek do przyjaciela.
- Nie wiem – Dawid wzruszył obojętnie ramionami.
Miał tego dosyć. Dosyć szkoły, wyjazdów, braku jakichkolwiek perspektyw w związku z Pauliną, a już najbardziej miał dosyć Brzezińskiego. Był przekonany, że to przez matematyka polonistka kompletnie nie zwraca na niego uwagi. Nie umiał wytłumaczyć sobie tego zjawiska – dziewczyny z jego klasy też zachwycały się wicedyrektorem. Jaki on fajny, przystojny, inteligentny... Jakim cudem czterdziestoletni facet może zawrócić w głowach licealistkom?! To jakiś absurd!
- Poddasz się bez walki? – prychnął Jeleń. – Chyba żartujesz!
- A co twoim zdaniem mam zrobić? – burknął Zbierski. – Ona woli tego starego buraka.
- Jeszcze niedawno wydawało mi się, że go lubisz – zauważył z przekąsem Grzesiek.
Dawid nie odpowiedział, ale wiedział doskonale, że przyjaciel ma rację. W pierwszej klasie uwielbiał Brzezińskiego. Zresztą, wszyscy od razu go polubili. Był sympatyczny, zabawny, nie czepiał się i genialnie tłumaczył. Czego chcieć więcej od dobrego matematyka? Na pytanie o ulubionego nauczyciela każdy zgodnie wskazywał Brzezińskiego. I oczywiście większość klasy zdania nie zmieniła. Pewnie gdyby nie sytuacja z Pauliną, Dawid też by go lubił. Ale sprawy się skomplikowały i już nie potrafił patrzeć na niego z sympatią.
- Stary, jak ty chcesz ją poderwać, siedząc i narzekając? – drążył Grzesiek. – Odprowadź ją do domu, pogadaj, nie wiem, po prostu zrób cokolwiek.
- Jasne, łatwo mówić. To jest nauczycielka, człowieku.
- Co z tego? Potraktuj ją tak jak każdą inną dziewczynę, właśnie przez to masz opory. Bo „to jest nauczycielka". To jest przede wszystkim kobieta. K o b i e t a, rozumiesz?
CZYTASZ
Deszczowa wersja życia
RomantikMłoda polonistka Paulina Florczyk, po studiach i rocznym stażu w publicznym gimnazjum, wraca do swojego liceum, by tam starać się o pracę. Dzięki wstawiennictwu dawnego profesora zostaje przyjęta i od września przejmuje obowiązki jednej z nauczyciel...