Rozdział 24

138 24 25
                                    

*PERSPEKTYWA MAĆKA*
Ja pitole... Ale tu nudno -pomyślałem i oparłem się o coś co przypominało stolik. Parę patyków związanych sznurkami. Coś pode mną trzasnęło a ja odskoczyłem i spojrzałem za siebie.
Em... 'Stolik' już nie przypominał stolik.
Ej no! Aż taki gruby nie jestem!
-Ups... Cokolwiek tu się stało, to nie ja.

- Co nie ty?

Do jaskini weszła ta miła lisica

-Eee.. hehe... No bo... Stolik zemdlał

Dziewczyna zaczęła się śmiać, no ja nie wiem z czego...

-Ej, halo? Odychasz? Nie zapowietrzyłaś się jeszcze?

Zaczęła się głośniej śmiać, no kurdeeeeee o co jej chodzi!

-A nie ważne...

- Sory, jesteś taki malutki i taki komiczny -śmiała się ciągle

Zaraz, zaraz. Czy on się popłakała ze śmiechu?! Nie no nie wytrzymam! HAHA!

- Ej, ej czekaj... Muszę złapać troche powietrza -tak się śmiała, że ledwo rozumiałem...
- No dobra... Jestem Mila.

-Cześć Mila.

- Jak to jest mieć dłanie?

-To są D-Ł-O-N-I-E

- Aaaa, okej. A więc jakie to uczucie?

-Hmmm, no takie, normalne. Takie samo jak to kiedy ma się łapy.

- Muszę cię jutro zaprowadzić do wioski elfów. Nie możesz tu przebywać, to jest siedlisko lisów Klanu Harmonii.

-A Eliza?!

- Eliza zostaje tu, gdzie jej miejsce. Jest lisem, i należy do naszego klanu. Co jakiś czas będziemy do was przychodzić -powiedziała z uśmiechem
- Skoro już tu jesteś musisz gdzieś spędzić tą noc... U medyczki powinny być zapasowe legowiska, chodź ze mną. Jeżeli będzie wolne miejsce, tam spędzisz noc. Z rana wyruszamy w podróż, musisz się dobrze wyspać.

Po całej tej gadce poszedłem za Milą, kiedy znaleźliśmy się u medyczki, miejsce jeszcze było. Pokazała mi gdzie mam spać i się położyłem.
Mam nadzieję że mnie w nocy nie zjedzą...
I zasnąłem

*PERSPEKTYWA ELIZY*
Siedziałam i płakałam pod drzewem już od dłuższego czasu. Postanowiłam w końcu się ruszyć, księżyc oświetlał las w niektórych miejscach, ale przez gęste korony drzew mało światła wpadało do środka lasu. Moje oczy przyzwyczaiły się już do ciemności panującej w lesie.
Zobaczyłam drzewo na którym było mnóstwo gałęzi.
Skoro jestem lisem... Zobaczę na co mnie stać
Pomyślałam i zaczęłam skakać po gałęziach, o dwie długości ogona nade mną była potężna gałąź. Wyglądało to tak, jakby z pnia drzewa wyrosło drugie, tylko że na bok. Kiedy skoczyłam wyżej, gałązka na której stałam złamała się zlatując na dno lasu, moje tylnie łapy zawisnęły w powietrzu a przednie trzymały się kory drzewa.
Uda ci się! Eliza zrobisz to!
Mówiłam sobie w duchu nie myśląc o tym, że zaraz mogę spaść.
Nagle dostałam zastrzyk energii i zaczęłam tylnimi łapami próbować zahaczyć o coś stabilnego. Pod sobą poczułam jakiś pień.
Była to porządnie wyglądająca gałąź, lekko się opuściłam przednimi łapami na pieniek.

Odetchnęłam z ulgą, jestem już bezpieczna... Spojrzałam na mój cel przez który omal nie zginęłam. Przyznam że drzewo było na prawdę wysokie. Przykucnęłam i skupiłam się dokładnie. Energicznie odbiłam się od podłoża jak sprężynka, zamknęłam oczy. Poczułam korę pod łapami, powoli otworzyłam oczy.
Tak! Udało się!
Jestem na szczycie drzewa!

W tym właśnie momencie zawiał wiatr, jakby on sam we własnej osobie chciał mi pogratulować. Pierwszy raz od dawna jestem z siebie tak bardzo dumna. Gałąź była na prawdę spora, szeroka i stabilna. Położyłam się na niej.
Mam nadzieję, że nie spadnę.
Moje powieki stawały się coraz cięższe a wiatr poruszający liście, robił to tak delikatnie i precyzyjnie. Jakby właśnie opowiadał mi bajkę na dobra noc. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam...

***

Kiedy tak sobie smacznie spałam obudziły mnie krzyki z lasu

- Elizaaa!

- Eliza! Jesteś tu?

- Eliiiza!

-Halo? -odpowiedziałam

- Eliza gdzie jesteś?!

-Tu na drzewie!

Z krzaków wyszły znajome mi postacie. Baron i Akacja! Czy... Czy oni mnie szukają?

[A] Jak ty żeś tam wlazła?!

-He he... Postanowiłam sprawdzić na co mnie stać

[B] No nieźle...

Zwinnie zeszłam skacząc z jednej gałęzi na drugą.

[A] I że te gałęzie tak wytrzymały -mówiła z zachwyceniem

[B] Spędziłaś tam całą noc? Wygodnie ci było na tym drzewie? Nie zmarzłaś?

-Tak, spałam na tym drzewie, za wygodnie to nie jest ale da się przeżyć. Nie jest tam tak zimno jak się może wydawać.

[A] Wracajmy już do obozu, pewnie się zamartwiają co się z nami dzieje.

-Ale... Ja nie jestem pewna czy chcę tam wracać

[B] Ale jak to? Przecież to twój dom, to twoje miejsce.

-Tej nocy sobie uświadomiłam gdzie jest moje miejsce, i nie czuję się samotna. Mogę tu siedzieć całymi dniami i wymyślać niestworzone historie, to miejsce jest piękne! Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak pięknie wygląda las z góry.

[A] Chyba nie chcę wiedzieć... Nie lubię wysokości

[B] Wiesz... Ja cię nie chcę zmuszać ani niczego zabraniać, ale nie możesz tu zamieszkać. Tak na drzewie jak jakaś małpa.

-Ależ oczywiście, że mogę! Nikt mi tego nie zabroni!

[A] No dobra, chodź Baron. Nie będziemy jej zmuszać, znalazła sobie swoje wymarzone miejsce. Nie mamy prawa jej tego odbierać.

[B] No dobra... Ale pamiętaj, że zawsze możesz do nas przyjść jeżeli będziesz czegoś potrzebować.

-Jasne -powiedziałam trochę smutna.

Znowu macie dłuższy rozdział! ^,^ Myślę że takie już będą na stałe. Około 700-800 słów. Normalnie to piszę jakoś 500. Jest 02:01 no pięknie... Buziole papa ;* idę spać, jestem meeega zmęczona. 
JAK JA KOCHAM CZYTAĆ WASZE KOMENTARZE! <3

Nie tego chciałam [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz