30-Jeźdzcy Rohanu

1.5K 71 22
                                    

To poprostu niemożliwe, że tak długo przez to brnęłam. Nie wiem co właściwie się stało. Miałam własne życie i całkowicie zapomniałam o wattpad'dzie. Bardzo przepraszam tych,ktorzy denerwowali się przezemnie. Myślę jednak, że nie było ich zbyt wielu ponieważ opowiadanie ff ,a zwłaszcza moje nie jest powodem do wyrywania sobie włosów z głowy. 
Tych, którzy jeszcze mnie nie znienawidzili zapraszam do czytania.

Droga była długa i męcząca. Biegli już trzeci dzień z małymi przerwami na spanie i posiłek. Wszyscy byli wyczerpani lecz tylko Gimli dał to po sobie poznać. Często musieli przemieszczać się w deszczu. Nie marudzili jednak gdyż nauczyli się żyć w takich warunkach. Deszcz umożliwiał zaspokojenie pragnienia, przyjemny chłód po biegu w piekącym słońcu a nawet czasami ,gdy deszcz był naprawdę gęsty ,kąpiel. Zawsze próbowali znaleźć jak najlepsze strony w najgorszych sytuacjach. Nie zawsze jednak im się to udawało.

Mira myślała o oświadczynach Legolasa.
Ciągle zastanawiała się czy dobrze zrobiła przyjichąc je. Widziała całą sobą,że kocha go ponad życie ale czy to nie działo się za prędko? Powinni teraz myśleć o wojnie,która zbliża się małymi krokami. Miłość i przyjaźń pomagają lecz jeśli pójdzie się o krok za daleko zapomni się o najważniejszym.
O walce ,która jest podstawą by wygrać bitwę. Bitwę po bitwię aż w końcu całą wojnę. Serce podpowiadało a rozum wręcz krzyczał. Ale ona była Miraleth. A Miraleth robiła to co mówi intuicja.

Dotarli do uniesienia a Legolas wbiegł na nie. Podniósł głowę i zrobił skupioną minę.
-Legolasie-powiedział Aragorn. -Co widzą twoje elfickie oczy?
Po tych słowach twarz elfa stała się jeszcze bardziej napięta. Wyostrzył swój wzrok i jeszcze bardziej uniósł głowę. Wiatr wiał w ich twarze przez co musieliśmy przymrużyć oczy. Ale nie Legolas. On nadal stał tam wyprostowany i śledził wzrokiem cały horyzont. Nagle odwrócił się i krzyknął, nie zważając na to że pozostali stali tuż obok.
-Niosą hobbit'ów do Isengard'u!
Spojrzeli po sobie z niewyraźnymi minami. Nie ustając jednak , z gasnącą nadzieją w serach podążają dalej.

Dalsze dni gonitwy ,bo chyba tak powinno się to nazwać, mijały niebezpiecznie szybko. Obawiali się najgorszego. Próbowali o tym nie myśleć ale jak ,skoro nic innego nie odciądało ich myśli od strasznych wydarzeń.
W końcu jednak coś się wydarzyło.

Biegli i biegli. Legolas odwrócił się na krótką chwilę by spojrzeć w niebo.
-Krwawy księżyc-szepnął ,lecz na tyle głośno, że każdy go słyszał-tej nocy przelano krew.
Przystaneli na chwilę. Aragorn schylił się by przyjrzeć się bardziej śladowi ,odciśniętemu w ziemi. Nagle wszyscy usłyszeli stukot kopyt i rżenie koni.  Podnieśli głowy i skierowali je w kierunku hałasu. Aragorn podniósł się i szybkim ruchem ręki wskazał by schowali się za skałą. Zza horyzontu zaczęli pojawiać się rycerze na swych koniach. W rękach trzymali flagi Rohanu.
Aragorn wstał i całym swym głosem krzyknął.
-Jeźdzcy Rohanu!
Ci słysząc jego słowa, zatoczyli koło i okrąrzyli ich. Koło robiło się coraz mniejsze. Przyjaciele przysuwali się do siebie by nie znaleźć się na drodze jakiejś włóczni. W końcu jednak wszystkie zostały skierowane w ich stronę. Unieśli dłonie w górę na znak pokoju. Z grupy mężczyzn na koniach wyłonił się inny.
-Jaka sprawa przywołała tu dwa elfy, człowieka i krasnoluda?-spytał dumnym głosem. Pasował do niego. Dumny i uniesiony głos maskował smutek po śmierci bliskiej osoby.
-Mówcie szybko!-dorzucił by jeszcze bardziej ukazać swą dumę.
Gimli nie przejmując się tonem mężczyzny odparł -Podaj mi swoje imię, jeźdzcu a ja podam ci swe.
Mężczyzna oburzony słowami krasnoluda zszedł ze swego konia i podszedł do Gimli'ego. On,uniósł głowę chcąc pokazać, iż nie boi się jeźdzca. Aragorn widząc to położył rękę na ramieniu krasnala by go  uspokoić.
-Mógłbym odciąć ci ten twój łeb ,krasnalu,gdyby chodź trochę wystawał znad traw. -rzucił mężczyzna prosto w twarz Gimli'ego.
Mira spojrzała na Legolasa. Zdenerwował się. Szybkim ruchem wyciągnął strzałę z kołczanu i równie szybko wycelował nią w twarz Rohirrim'owi.
-Nie zdążyłbyś wyciągnąć miecza-  powiedział Legolas przez zaciśnięte zęby. Mira wysunęła dłoń do przodu i opuściła łuk elfa patrząc mu w oczy.
Aragorn wyszedł odrobinę do przodu i zaczął przedstawiać siebie i swoich kompanów.
-Jestem Aragorn, syn Aratorna. To Gimli syn Gloina ,Legolas z Mrocznej Puszczy oraz Miraleth z Rivendell. -wskazywał na każdego ręką lecz nie spuszczał wzroku z jeźdzca.
-Jesteśmy przyjaciółmi Rohanu. Sojusznikami twego króla Theoden'a.
-Theoden nie odróżnia już sojusznika od wroga. Nawet w rodzinie. -powiedział mężczyzna po czym zdjął swój hełm, tym samym nakazując by pozostali jeźdzcy opuścili broń.
-Saruman zatruł jego umysł, biorąc władzę nad krajem.
Wszyscy spojrzeli po sobie pytająco.
-Mój oddział został wierny swemu kraju...za to nas wygnano.-spowarzniał jeszcze bardziej i zrobił groźną minę. -Biały czarodziej jest sprytny i przebiegły. Zjawia się w różnych miejscach pod postacią starca w kapturze.-Spojrzał na krasnoluda i szybko podniósł wzrok na Mire. -Jego szpiedzy drwią sobie z sił naszego wojska.
-Nie jesteśmy szpiegami.  -szybko wyjaśniła elfka. -Jedziemy na zachód. Za Uruk-Hai. Porwali dwóch hobbitów,którzy byli z nami przez całą wcześniejszą drogę.
Twarz jeźdzca wytęrzyła się. Jakby coś chciał sobie przypomnieć.
-Wyrżneliśmy ich w nocy. Wszystkich.
Powiedział w końcu.  
Gimli podniósł głos.
-Dobrze. Ale byli wśród nich mali hobbici? 
Jeździec opuścił głowę.
-Nie duzi. Dla was wyglądaliby jak dzieci. -Znowu zaczęła Mira.
-Jak już mówiłem.  Zabiliśmy ich. Ich wszystkich. -opuścił głowę i nie spoglądał już w oczy dziewczyny.
Odwrócił się do Aragorna i wskazał palcem kierunek ,gdzie spalili ciała.
-Martwi? -spytała Mira,lecz bardziej siebie niż reszty.
-Tak. -odparł mężczyzna lecz nadal nie spojrzał na elfke,jakby bał się mocy jej oczu. A posiadała taką.  Lecz głęboko ukrytą.
Legolas złapał ją za rękę. Mocno. Aż musiała ją zabrać.
Jeździec Rohanu zagwizdał i wskazał dwa piękne konie ,które podeszły bliżej.
-Oby spotkał was lepszy los, niż ich wcześniejszych właścicieli...żegnajcie. -po tych słowach założył hełm i wsiadł na konia. -Szukajcie przyjaciół, lecz nie ufajcie nadziei. Ona już dawno opuściła tę kraine.-  po raz ostatni spojrzał w niebo po czym odwrócił głowę i ruszył galopem razem ze swym oddziałem. 

Miraleth-elficka wojowniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz