Spojrzałem przed siebie, przemierzając bezcelowo kolejny kilometr. Nie pamiętam już, po co wyszedłem z domu. Chyba chciałem zabić wspomnienia, a raczej pamięć o nich. To już miesiąc. Miesiąc od naszej kłótni, rozstania, twojego wypadku. Czas męki dla mojej strapionej duszy. Straciłaś pamięć i nie wiesz, kim jestem. Nie wiesz, jak wiele dla mnie znaczysz, jak bardzo żałuję wszystkich niepotrzebnie wypowiedzianych wtedy słów.
Rozłożyłem parasol, wypuszczając powietrze z płuc. Zaczął padać deszcz. Tak samo jak wtedy, gdy się poznaliśmy... Miałaś na sobie kremową sukienkę i te piekielnie wysokie szpilki. Stałaś roztrzęsiona, nerwowo się rozglądając. Kiedy osłoniłem cię parasolem, posłałaś mi pytające spojrzenie. Pamiętam wszystko, jakby miało to miejsce wczoraj. Uśmiechnąłem się wtedy lekko i zaproponowałem swoją pomoc. Zgodziłaś się. Czas mijał, a my powoli się poznawaliśmy. Stałaś się dla mnie kimś, bez kogo mój dzień nie miał sensu.
Podniosłem wzrok i poczułem ukłucie w żołądku. Stałaś naprzeciwko drzwi kawiarni, a biały fartuszek był przewiązany na twoich biodrach. Wyciągnęłaś ręce do góry, przeciągając się leniwie jak kot. Na twojej twarzy widniał uśmiech. Byłaś taka jak zawsze. Odetchnęłaś świeżym powietrzem i wróciłaś do środka. Coś mnie tknęło. Złożyłem parasol i podążyłem za tobą. Teraz stałaś za barem i przygotowywałaś najprawdopodobniej jakieś zamówienie. Po tak długim czasie znów mogłem cię zobaczyć.
Zająłem miejsce przy jednym z wolnych stolików i zacząłem ci się przyglądać. Twój widok sprawiał mi wiele radości. Przymknąłem powieki, przywołując pierwsze z naszych wspólnych wspomnień.
Uśmiechnąłem się lekko, otwierając opakowanie makaronu.
— Załóż fartuszek, będziesz wyglądać uroczo — powiedziałem, chcąc się z tobą podroczyć.
— Ja zawsze wyglądam uroczo — odpowiedziałaś, wykonując polecenie. Związałaś swoje brązowe włosy, które spadały kaskadami na szczupłe ramiona.
— Chcesz spróbować? — zapytałem, nabierając na łyżkę odrobinę sosu.
— Jeszcze się pytasz! — zawołałaś, otwierając szeroko usta. Pokiwałem rozbawiony głową, częstując cię jedzeniem.
— Jest pyszne! — dodałaś, ciesząc się jak małe dziecko.
— O... — zacząłem, marszcząc brwi. — Masz coś koło ust — dodałem, zbliżając swoją twarz do twojej. Kiedy byłem dostatecznie blisko, zniwelowałem przestrzeń pomiędzy nami, łącząc nasze usta w pocałunku. Pamiętam, że twoje policzki nabrały wtedy koloru purpury. Byłaś taka słodka.
Z zamyślenia wyrwał mnie delikatny kobiecy głos.
— Przepraszam, co podać? — zapytała kelnerka, w dłoni ściskając notesik. Nadal się w ciebie wpatrywałem. Byłaś zajęta przecieraniem kubków i szklanek.
— Poproszę czarną herbatę — odpowiedziałem, bawiąc się pierścionkiem na palcu. Jedna obrączka, a tyle wspomnień.
Przełożyłem kolejną przeczytaną stronę, gładząc cię po włosach. Zasnęłaś. Zaśmiałem się lekko, odkładając książkę na stolik. Wyglądałaś tak pięknie i spokojnie, gdy spałaś. Nachyliłem się, składając motyli pocałunek na twoich ustach.
— Jesteś kochany — powiedziałaś, powoli otwierając oczy. — O — dodałaś, chwytając moją dłoń. — Co to za pierścionek?
CZYTASZ
Oblivion
Fanfiction„Nie wiesz, jak wiele dla mnie znaczysz, jak bardzo żałuję wszystkich niepotrzebnie wypowiedzianych wtedy słów."