Luhan
- Nie bój się nie będzie bolało...- usłyszałem głos przy swoim uchu, a chwilę później obrzydliwe, wielkie łapy dotykające mojego ciała.
Obudziłem się z krzykiem ciężko oddychając. Moja koszulka, twarz i włosy były całe mokre od potu. Nazywam się Xiao Luhan. Mam 18 lat i jestem uczniem 2 klasy liceum o profilu biologiczno-chemicznym. 2 lata temu zostałem porwany, kiedy wracałem do domu ze szkoły. Porywacze przetrzymywali mnie 3 tygodnie w zgrzybiałej piwnicy dla okupu. W tym czasie kilka razy zostałem brutalnie zgwałcony i pobity do nieprzytomności. Kiedy policja mnie znalazła nie chciałem dać się dotknąć. Zostałem objęty nadzorem psychologa. Od tamtej pory nie byłem już radosnym szesnastoletnim chłopcem. Zamknąłem się w sobie, odpowiadałem tylko w tedy, kiedy musiałem. Doszło nawet do tego, że próbowałem odebrać sobie życie. Po tym incydencie moi rodzice postanowili, że przeprowadzimy się do innego kraju. Jako, że w swojej szkole uczyłem się również koreańskiego i nie miałem z nim większych trudności postawili na Seul. Kupili mały domek na przedmieściach w spokojnej dzielnicy. Mimo, że musiałem długo dojeżdżać do szkoły to czułem się tutaj bezpiecznie. Z zamyślenia wyrwał mnie wibrujący pod poduszką telefon sięgnąłem po niego i wyłączyłem budzik. Westchnąłem cicho, wstałem z łóżka podchodząc do szafy. Wyjąłem z niej czarne rurki i takiego samego koloru duży sweter, po czym udałem się do łazienki. Zdjąłem z siebie przepoconą koszulkę i spodenki wchodząc pod prysznic. Ciepła woda powoli koiła moje zmysły, odsuwając na bok złe wspomnienia i myśli związane z tym wydarzeniem. Po kilkunastu minutach wyszedłem z kabiny. Wytarłem się dokładnie zielonym ręcznikiem. Zaraz włożyłem na siebie wcześniej przygotowane ubrania, oglądając się dokładnie w lustrze.
- Chyba wyglądam okej...- mruknąłem sam do siebie gładząc materiał swetra. Wyszedłem zaraz z pomieszczenia kierując się do swojego pokoju, w którym pościeliłem dokładnie łóżko. Po chwili sięgnąłem swoją torbę w celu spakowania potrzebnych mi na dzisiejszy dzień książek i innych przyborów. Zarzuciłem torbę na ramię i zszedłem na dół gdzie po kuchni krzątała się już moja mama. Na mój widok uśmiechnęła się serdecznie skinieniem głowy zapraszając mnie do kuchni. Zdobyłem się tylko na krzywy uśmiech ruszając do pomieszczenia. Na stole stało już pudełko ze śniadaniem do szkoły oraz 2 talerze z jajecznicą i grzankami.
- Siadaj.- Poleciła moja rodzicielka zalewając dwa wysokie kubki z herbatą wrzącą wodą. Chwilę potem sama siadając naprzeciwko mnie i stawiając przede mną kubek z parującym naparem. Szybko ująłem szklane naczynie w moje drobne łapki i zacząłem na nie chuchać, co chwilę popijając. Nie będę ukrywać jestem zmarzlakiem i to cholernym. Spojrzałem na talerz nie miałem ochoty jeść, rzadko kiedy ją miałem, przez co byłem przeraźliwie chudy. Mama ostatnio zaczęła żartować, że niedługo będę się na dziale dziecięcym ubierać. Niestety taka była prawda.
- No jedz, bo wszystko będzie zimne.- Spojrzałem na nią błagalnie mając nadzieję, że odpuści mi śniadanie. Kobieta tylko westchnęła i odstawiła kubek.- Posłuchaj Lu....- Zaczęła spokojnie patrząc na mnie.- Już masz anemię, chcesz nabawić się jeszcze jakiejś anoreksji czy innej choroby? Dzwoniła też pielęgniarka z twojej szkoły podobno miałeś ostatnio krwotok z nosa na zajęciach w-f'u prawda?- No to pięknie... zaczyna się litania. Wiedziałem, że zacząłem sprawiać im kłopoty. Obwiniałem się również o to, że mój tata od nas odszedł i założył nową rodzinę z młodszą od siebie kobietą.