8.

2.9K 154 25
                                    

Obudziłam się z bólem ręki. Rany na nadgarstku pulsowały. Słyszałam Panią Dominikę krzątającą się po kuchni. Nie chciałam wstawać.. Nie chciałam się z nią zmierzyć.. Wyłączyłam za wczasu budzik w telefonie, żeby mnie nie zdradził. Niestety.. Po chwili usłyszałam otwierane drzwi od mojego pokoju. Zamknęłam raptownie oczy i udawałam, że wciąż śpię. Proszę.. Niech ona tylko nie odsuwa kołdry... Podchodzi do mnie, czuję jej obecność. Zaczyna głaskać mnie po głowie i szepcze:
-Co żeś ty zrobiła z tymi włosami...- po chwili przestaje i odsuwa kołdrę. O nie, o nie, o nie. Słyszę jak bierze głęboki oddech. Lekko mną potrząsa. Udaję, że mnie obudziła. Otwieram, z udawanym trudem, oczy i mówię po cichu:
-Dzień dobry.. Co się stało? - podnoszę się i siadam.
-Dlaczego to zrobiłaś? Czy to moja wina? Coś zrobiłam nie tak? O co chodzi? - oj żeby pani wiedziała, że to przez panią.. A w sumie nie. To wyłącznie moja wina..
-Ja.. Nie chce o tym mówić..
-Kiedy to zrobiłaś? Przecież to jest świeże..
-Wczoraj.. - mówię wystraszona.
-Kiedy dokładnie?! Wiesz że nie możesz tego robić! Aniu spójrz na mnie.. - podnoszę załzawione oczy - Powiedz mi, co się dzieje.
-Nie dziś... Proszę..
-Wiedz, że ta rozmowa cię nie ominie. Prędzej czy później będziesz musiała mi przecież powiedzieć.
-Wiem.. Niestety..
- Jakie niestety! Lepiej jest się komuś wygadać, będę starać się ze wszystkich sił żeby ci pomóc.
-Obiecuje pani..?
-Tak. A ty mi obiecaj, że więcej nie będziesz się okaleczać i powiesz mi wszystko.
-Obiecuję..
-Dobrze. Idź się ogarnąć i chodź do kuchni, zrobiłam śniadanie.
Idę do łazienki i spoglądam w lustro. Dam radę. Zrobię to dla niej. W ostatnim czasie.. Zaczęłam coś do niej czuć, coś głębszego niż sympatia do nauczycielki.. Ja.. Ja ją chyba kocham. To chore, ale.. To chyba prawda. To nienormalne.. Właściwie nie jestem pewna swoich uczuć.. Zawsze miałam z tym problem. Może.. Faktycznie powinnam z nią o tym porozmawiać? Co ja pieprze.. Wyśmieje mnie.. Muszę zacząć się przyglądać samej sobie..

Chwilę mi zajmuje ogarnięcie się w łazience. Jestem gotowa, idę do kuchni. Na stole stoi talerz z kanapkami, p. Dominika zalewa sobie herbatę, a mnie się pyta:
-Kawę? Herbatę?
-Poproszę kawę.. Ale ja sobie zrobię, spokojnie.
-Oj, siadaj i nie marudź - mówi spokojnym głosem, a mi w żołądku się przewraca. Czuję, że zaraz zacznie rozmowę, której chciałabym jak na razie uniknąć.
-No dobrze, dobrze. Ale raczej to ja powinnam usługiwać pani, a jie oani mi. - ona odwraca się do mnie i poważnym tonem z poważną miną mówi:
-Mówiłam przed chwilą- nie marudź. Wystarczy? Nie będę więcej powtarzać. - patrzy mi chwilę prosto w oczy, tymi swoimi pięknymi oczętami.. I po chwili wybucha śmiechem. - Żebyś ty widziała swoją minę, hahahahaha! - uśmiecham się z ulgą.
-Naprawdę muszę się nauczyć pani poczucia humoru - mówię zaczepnie.
-Oj musisz, dobrze ci radzę!

Śniadanie jemy w ciszy, ale atmosfera jest napięta.. Przynajmniej ja tak to odczuwam. Czuję jej spojrzenie na sobie. Podnoszę wzrok i nasze spojrzenia się spotykają. Patrzymy przez chwilę sobie w oczy, ale ja pierwsza odwracam wzrok i cała się rumienię. Dlaczego ona tak na mnie działa? Wstaję od stołu i zaczynam zbierać puste talerze. Gdy mam już brać jej talerz, łapie mnie za rękę. Próbuję ją zabrać, ale trzyma mnie stanowczo.
-O co chodzi? - pytam się.
-Chciałabym się spytać ciebie o to samo.
-Nie rozumiem..?
-Widzę jak na mnie zerkasz, rumienisz się itp.
-Wydaje się pani. - mówię drżącym głosem.
-Nic mi się nie wydaje, myślisz że nie wiem, że mi się wczoraj przyglądałaś, gdy brałam prysznic?
-C-co..
-Spokojnie, porozmawiajmy o tym. - mówi opanowanym głosem, a jej się błyszczą.
-O czym mamy rozmawiać?
-Słuchaj, widzę że od dłuższego czasu mi się przeglądasz. Może wcześniej robiłaś to bezwolnie, ale wczoraj w nocy raczej byłaś świadoma tego co robisz. - stałam ze wzrokiem wbitym w podłogę, jej dotyk palił mi skórę. Spojrzałam na nią i wyszeptałam:
-Przepraszam.. Tak nie powinno być. - po czym wyszłam z kuchni bez słowa, ubrałam kurtkę i buty i wyszłam na taras znajdujący się na dachu budynku. Wyciągnęłam z kurtki papierosy i zapaliłam fajkę. Długo nie byłam sama, usłyszałam p. Dominikę wchodzącą na taras. Podeszła do mnie, zabrała mi papierosa, zaciągnęła się, wypuściła dym z ust i powiedziała:
-Ja też przepraszam - po czym złożyła pocałunek na moich ustach...

Przepraszam, kocham CięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz