Obudził mnie irytujący dźwięk budzika, który słyszałam niemal codziennie rano. Otworzyłam swoje zaspane powieki i od razu je zamknęłam. Te cholerne słońce... Przewróciłam się na drugi bok, a następnie schowałam głowę między puszyste poduszki. Nienawidziłam wstawać z rana. W sumie... Kto lubił? Oddałabym wszystko, nawet duszę, żeby nie musieć opuszczać swojego wygodnego łóżka.
Niestety mój spokój nie trwał długo. Po chwili usłyszałam wesołą melodię dochodzącą z mojego telefonu. Ani trochę nie była adekwatna do mojego humoru. Domyślałam się, kto dzwonił. Nie było to za specjalnie trudne. Tylko jedna osoba uwielbiała uprzykrzać mi życie. Też tylko jedna dbała o to, żebym się nie spóźniała do pracy.
Z ciężkim westchnieniem wyciągnęłam dłoń w stronę małej szafki, która stała obok łóżka i wymacałam ręką urządzenie.
— Czego? — wymamrotałam, kiedy odebrałam połączenie.
— Jest już godzina siódma, a ty dalej gnijesz w łóżku, marnując czas — powiedziała Emily swoim pretensjonalnym tonem głosu.
Byłyśmy przyjaciółkami od czasów licealnych. Chodziłyśmy na takie same przedmioty. Gdy tylko ją spotkałam, to wiedziałam, że odnajdziemy wspólny język. Niby byłyśmy podobne, ale jednak różne. Należałam do osób dość odważnych, które mówiły to, co chciały, nie patrzyłam na konsekwencje swoich działań, często doprowadzałam ludzi do szału swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem. Natomiast Emily była bardziej rozsądna. Nieco bardziej zwracała uwagę na innych. To ona wybijała z mojej głowy głupie pomysły. Jednak znajomość ze mną trochę ją zmieniła i mogłam uznać, że przyjęła niektóre moje negatywne cechy, ale i tak dalej miała więcej oleju w głowie ode mnie.
Po szkole średniej poszłyśmy na ten sam uniwersytet. Z tą różnicą, że ja wybrałam administrację, a ona historię. Miałyśmy wspólny pokój. Często spędzałyśmy wolny czas razem. To nie tak, że byłyśmy jakieś aspołeczne... Po prostu najlepiej czułyśmy się w swoim towarzystwie. Jasne, że miałyśmy sporo znajomych. Jednak byli oni chwilowi, niemal mało istotni.
Cieszyłam się z tego, że spotkałam osobę, która potrafiła mnie zrozumieć i miała anielską cierpliwość. Kompletnie nie wiedziałam jakim cudem ze mną wytrzymywała. Chwilami byłam nie do zniesienia.
— Nie dam rady wstać — mruknęłam cicho. — Łóżko jest takie wygodne. — Wolną ręką bardziej przykryłam swoje ciało kołdrą.
Byłam bliska ponownego zapadnięcia w sen. Było mi ciepło, wygodnie... Czego chcieć więcej?
— Kate Elizabeth Bennett, masz pięć sekund na wstanie. — Ton jej głosu brzmiał tak miło.
Zignorowałam jej słowa i przewróciłam poduszkę na zimniejszą stronę. Lubiłam to robić. Nie wiedziałam czemu...
— Pięć — zaczęła odliczać — cztery. — Odczekała chwilę.
— Nie przesadzaj. — Ponownie ziewnęłam.
— Trzy, dwa. — Zrobiła krótką przerwę — I jeden.
Wymamrotałam coś niezrozumiałego. Jej głos po prostu mnie usypiał. Mówiła tak spokojnie. Oczywiście na swój sposób. Dało się usłyszeć, że nie była zadowolona z mojego jakże karygodnego zachowania.
— Wstawaj! — krzyknęła do słuchawki.
Wystraszyłam się, aż telefon wypadł mi z ręki. Zaczęłam masować ucho, które nie spodziewało się takiego hałasu. Ona była bezlitosna.
Podniosłam urządzenie, które leżało obok mojej głowy.
— Czy ty masz serce? — zapytałam z żalem mocno słyszalnym w moim głosie.
— Za godzinę rozpoczynasz pracę, na twoim miejscu bym się pospieszyła. Życzę miłego dnia. — Cmoknęła i się rozłączyła.
Warknęłam cicho i zrzuciłam z siebie kołdrę, a następnie usiadłam na materacu. Uniosłam ręce do góry i przeciągnęłam się. Bosymi stopami dotknęłam lodowatej podłogi. Jedno z najgorszych uczuć na świecie. Musiałam Emily przyznać jedno, potrafiła mnie rozbudzić. Częstotliwość jej głosu była dla mnie takim szokiem, że aż momentalnie odechciało mi się spać.
Wygramoliłam się z posłania. Podeszłam do lustra, które stało w rogu pokoju. Gumką związałam niechlujnie włosy. Potem ruszyłam w stronę kuchni, w której przygotowałam sobie na śniadanie najzwyklejszą jajecznicę i mocną kawę. Nigdy nie miałam talentu kulinarnego. Ograniczałam się do prostych potraw, które nie wymagały wysokich umiejętności.
Razem z talerzem i kubkiem przeniosłam się do salonu, gdzie włączyłam telewizor. Zajadając się potrawą, oglądałam poranne wiadomości. Jak zwykle nie było nic wartego mojej uwagi. Spojrzałam na zegarek, który wisiał na ścianie. Zorientowałam się, że trochę się zasiedziałam. Szybko odniosłam wszystko do kuchni i żwawym krokiem weszłam do łazienki. Najpierw załatwiłam jedną z najważniejszych potrzeb fizjologicznych, potem wzięłam prysznic. Owinięta ręcznikiem umyłam zęby i rozczesałam swoje długie, brązowe kudły. Lekko się umalowałam, bo i tak wiedziałam, że po całym dniu będę wyglądała koszmarnie, więc nie było sensu się starać i nakładać tapety.
Ostatni raz omiotłam wzrokiem pomieszczenie, aby się upewnić, czy niczego nie zapomniałam. W sypialni nałożyłam bieliznę, czarną spódnicę i białą koszulę z długim rękawem. Spojrzałam przez okno. Pogoda wydawała się normalna. Zero chmur, więc nie zapowiadało się na deszcz, za to było dużo słońca. Miałam jedynie nadzieję, że się nie spocę. Nie miałam już czasu na przebranie się w coś bardziej przewiewnego.
Zanim przekroczyłam próg mieszkania, chwyciłam torebkę, a na swoje stopy wsunęłam pięciocentymetrowe szpilki. Mając metr siedemdziesiąt nie mogłam przesadzać z obuwiem. Gdybym miała na sobie szczudła, to czułabym się zbyt wysoka i swoim wzrostem przewyższałabym połowę męskiej populacji. Niestety płeć brzydka z roku na rok robiła się coraz niższa, dziwnie było stać koło faceta w rozmiarach krasnala.
Zakluczyłam drzwi i zeszłam schodami przed budynek. Lipcowa pogoda dawała się we znaki. Pomimo tak wczesnej godziny było aż osiemdziesiąt stopni Fahrenheita*. Szybkim krokiem podeszłam do ulicy i zaczęłam machać ręką. Postanowiłam pojechać taksówką, ze względu na to, że do pracy miałam dość daleko, a jazda rowerem w spódnicy ani trochę nie brzmiała dobrze.
Jak na złość żaden kierowca nie chciał się zatrzymać. Już miałam wypuścić z ust wiązankę przekleństw, kiedy ujrzałam żółty samochód bez pasażera z tyłu. Cieszyłam się z tego niezmiernie. Szkoda tylko, że się trochę spociłam. Czasami w Los Angeles trudno było złapać ten środek transportu. Szybko wsiadłam do wozu i podałam kierowcy adres.Na szczęście nie było korków i po paru minutach byłam już na miejscu. Stanęłam przed jednopiętrowym, białym budynkiem z wielkim napisem „Dentysta". Pracowałam tam jako recepcjonistka. Moją rolą było zagadywanie klientów, zapisywanie wizyt i odbieranie telefonów.
Popchnęłam oszklone drzwi i stanęłam w holu. Na zapleczu zostawiłam torebkę i usiadłam na swoim miejscu. Od razu włączyłam laptop, aby zobaczyć, ile osób miało tamtego dnia przyjść na wizytę. Niespodziewanie podszedł do mnie mój szef, Michael Bell. Mężczyzna po czterdziestce z pierwszymi śladami siwizny na jego kruczoczarnych włosach. Pomimo swojego wieku dalej wyglądał przystojnie. Duża ilość pacjentek przychodziła tam jedynie dla niego.
— Witaj, Kate — przywitał się, jak zawsze wesoło, mój przełożony.
Oparł się bez zakrępowania o biurko.
— Dzień dobry, Michael. — Uśmiechnęłam się ciepło, zapominając o nerwach przed pracą. Traktowałam go jak dobrego znajomego. Sam nie lubił powierzchownego traktowania pracowników. Szybko przechodził z nimi na "ty". Na początku, kiedy odbywałam tutaj staż, to ciągle mnie poprawiał, żebym nie mówiła
— Ostatnio przeglądałem twoje dokumenty, aby się upewnić, że niczego nie brakuje. — Zmarszczył brwi. — Czemu nie powiedziałaś, że jesteś mężatką? — zapytał z nutą wyrzutu w głosie. Spojrzałam na niego zdezorientowana. Niezbyt wiedziałam, o co mu chodziło. — Przecież ja nie mam męża. — Zaśmiałam się. Pomyślałam, że to był jego kolejny, słaby żart. Miał specyficzne poczucie humoru. — Dokumenty twierdzą inaczej. — Spojrzał na mnie wymownie, pokazując, jak śmiertelnie poważny był. — Chwila... — Przetarłam skronie. — Jesteś pewien, że niczego nie pomyliłeś? Trochę się zaniepokoiłam. — Sprawdzałem kilka razy, bo sam nie mogłem w to uwierzyć. — Podrapał się po głowie. — Jesteś pewna, że nie wychodziłaś za kogoś za mąż?
CZYTASZ
Mąż jedynie na papierze
RomanceOPOWIADANIE NIE BĘDZIE KONTYNUOWANE Kate Bennet nigdy nie spodziewała się, że pewnego dnia zostanie mężatką nawet o tym nie wiedząc. Postanawia odnaleźć swojego współmałżonka i doprowadzić do jak najszybszego rozwodu. Jednak nie wszystko idzie...