12

7.4K 393 51
                                    

- Jest może coś, czego potrzebujesz? - spojrzał na monitor maszyny, która pikała szybciej niż zazwyczaj. - Mam moze pójść... I poczekać na ciebie gdzieś? Co mam zrobić? - jego słowa wyrwały mnie z zabawy uszkami mojego misia. Popatrzyłem na niego niepewnie
- Co... Co pan ma zrobić? - mój oddech przyspieszył. Przytuliłem mocniej misia. Nie chciałem być tu sam, ale jego obecność też mnie jakoś nie cieszyła.
- Namjoon... Mów mi po imieniu. To, co mam zrobić? - złapał moją rękę i gladził ją kciukiem.
- Nam-namjoo-joon - powtórzyłem jego imię cicho, było ładne. Nie wyrywałem dłoni, ponieważ tym razem jego dotyk był inny. Taki... Delikatny
- M-możesz ze mną zostać... albo... albo, żeby jakaś pani przyszła - po tych wszystkich wydarzeniach, mimo, że byłem gejem, wolałem teraz posiedzieć z kobietą.
- Pani? Ach... Nie ufam kobietom, więc w mojej rezydencji żadnej nie ma. Nie zauważyłeś? Wiem, że to trudne, ale zaufaj mi teraz i nie bój się. Nie zrobię ci krzywdy i zostanę z tobą. Jesteś głodny? Chce ci się pić? A może chcesz w coś pograć i zająć jakoś czas? - widziałem po nim, że się starał jakoś mnie do siebie przekonać, ale nie jestem pewny czy to było wykonalne.
- Ostatnio jak ci zaufałem... Źle się to skonczyło - powiedzialem niemalże niesłyszalnie.
Nie chciałem jeść ani pić, więc nawet o tym nie mówiłem. W sumie już nigdy nie chcę jeść czy pić. Dziwnie się czułem z brakiem chęci, by żyć. Teraz już nie cieszyłem się z życia. Jak miałem się cieszyć? Nie chciałem już nic, no może się przytulać.
Załamał mnie, miałem tylko siedemnaście lat, więc nie było to trudne do zrobienia.
- Naprawdę? Ach... Co mam zrobić, żebyś mi zaufał? Chcę to naprawić jakoś.
- Ja... Nie wiem - powiedziałem cicho, mocno tuląc misia. Chciałem jakoś zmienić temat. Jakkolwiek.
- Patrz. To królik. Ty lubisz króliki - powiedziałem słodko i wyciągnąłem rączki z króliczkiem w jego stronę. Tak już miałem, jak się zestresowałem i nie umiałem nic wymyślić to zaczynałem się słodko zachowywać i nie do końca ogarniałem życie.
- Tak, bardzo lubię króliki. Zostaniesz moim? Znaczy nie. Nic.
- Jeżeli będziesz o mnie dbał i nic mi nie będziesz robić to... Mogę spróbować - było mi zimno, więc szczelniej się przykryłem. Patrzyłem na niego tymi moimi patrzałkami, w których już nie było tych iskierek, które miałem pierwszego dnia w jego rezydencji. On tylko pokiwał głową. Wiedziałem, że prosiłem go o niemożliwe
- Zimno ci?
- Tak... Trochę - popatrzyłem na niego lekko napuchniętymi oczkami od płaczu. Wyszedł na chwilę bez słowa, jednak zaraz wrócił z kocykiem w króliczki. Okrył mnie nim, usiadł na łóżku, po czym przyciągnął do siebie, uważając, aby nie pozrywać mi żadnych kabelków.
Moje serce zaczęło szybko bić, co dało się słyszeć przez maszynę, którą szczerze miałem ochotę już rozwalić kijem bejsbolowym.
- Za chwilę będzie cieplej i nie bój się. Tylko cię przytulam i nic więcej - po tych słowach moje serce się w miarę uspokoiło. - Chyba powinieneś być przypięty do takiej maszyny cały czas, żebym mógł kontrolować bicie twojego serca - zaśmiał się i zaczął głaskać mnie po głowie. Teraz byłem już całkowicie spokojny. Przymknąłem lekko oczy. - Chcesz o czymś porozmawiać? Mamy do tego idealny czas. Tak mi się wydaje.
- Ja... Nie chcę. Nie... N-nie wiem o czym... - skłamałem. Tak naprawdę chciałbym powiedzieć jak się czuję i dowiedzieć się, co zrobić, aby znów być tym szczęśliwym człowiekiem.
- Na pewno jest coś, o czym chcesz porozmawiać. W sumie to nigdy chyba nie mieliśmy normalnych tematów, a może coś, o co chcesz zapytać? Może chcesz, żebym opowiedział coś o sobie?
- No ja... Mam cały czas w głowie myśl... że lepiej by było... jakby mnie nie uratowali. Jakbym się tam wykrwawił - wiedziałem, że może się wściec, ale chciał porozmawiać. Dodatkowo ta sprawa strasznie mnie nurtowała.
- Ja... Co ja mam zrobić, abyś nie miał takich myśli? Boję się, że zrobisz sobie coś przeze mnie. Chcę ci jakoś pomóc. Powiedz mi jak. Czego potrzebujesz? - przytulilł mnie mocniej do siebie.
Poczułem na moich policzkach łzy, ale to nie były moje. On płakał? Popatrzyłem na niego zdziwiony i wtuliłem się w niego. Chyba na serio zamieniłem go w człowieka. Czułem się winny za jego smutek, więc postanowiłem zareagować.
- Nie płacz. Ja tak nie myślę, już nie. Koniec tematu. Nic nie mówiłem.
-Na pewno? Jin postaram się teraz o ciebie dbać. Będę się troszczył, będę czuły, ale nie mogę ci obiecać, że od teraz wszystko się zmieni i będę już normalnie i zdrowo myślącym człowiekiem, ale musisz mi w tym pomóc, dobrze?
- Ja... Postaram się - powiedziałem cicho. Popatrzyłem mu w oczy. Położyłem moją ciepłą dłoń na jego policzku. - P-proszę, nie płacz - nieśmiało się uśmiechnąłem. Poczułem jak kładzie rękę na mojej dłoni i przytulił ją bardziej do policzka.
- Nie będę, muszę być twardy przy tobie - uśmiechnął się. Położył moją dłoń na swoich kolanach i bawił się moimi palcami. - A już... Lepiej się czujesz? Coś jeszcze chcesz mi powiedzieć?
- Ja... Tak - skłamałem, przez co maszyna zaczęła szybciej pikać. Rozwalę to. Nie żartuję. Przy pierwszej lepszej okazji to zniszczę.
- Króliczku... Dlaczego przyspieszyło? Boisz się czegoś? Coś nie tak?
- Nie... Nie boję... - znów pikała szybciej. Odpiąłem kabelek od tej piekielnej maszyny, nie ruszając dłonią z jego nogi.
- Jin... Bądź ze mną szczery. Proszę - przytulił mnie do siebie i zaczął się kołysać. - Powiedz co się dzieje.
- No ja... Dalej się ciebie boję. I no... Dalej myślę, że jakby mnie nie uratowali byłoby lepiej... Mam nastoletnie myśli i tyle.
- Mam pomysł. Jutro wyjdziemy gdzieś na miasto, co ty na to? - popatrzyłem na niego niepewnie. Nie wiem ile już tu tkwię. W sumie boję się trochę stąd wyjść. Czuję się, jakby teraz ta rezydencja była całym światem.
- Tam? Do ludzi? Na dwór?
- Tak, ale musisz być ciągle przy mnie. Musisz obiecać mi, że nie uciekniesz ode mnie. Zaufam ci. Dobrze?
- Ja... Postaram się.
- Nie, nie. Musisz być pewny i mi obiecać
- Obiecuję starać się, jak tylko mogę - przytuliłem go tak, by mi uwierzył. Usłyszałem przy tym ruchu drzwoneczek, co przypomniało mi o mojej obroży. W sumie była jak choker, więc mi tak nie przeszkadzała. Dalej go tuliłem.
- A masz siłę iść już dzisiaj? Poczekamy aż zejdzie ci ta kroplówka i będziemy mogli się udać do galerii. Zapytam czy już wszystko masz w normie, bo trzeba cię odłączyć w końcu - wstał i poprawiał moje włosy.
- Ja... Ja myślę, że jest okej.
- Okej, to poczekaj chwilkę - wyszedł, lecz po chwili wrócił z lekarzami, którzy poodłączali mnie od wszystkiego. Byłem nagi, więc strasznie pilnowałem koca. Gdy wziął mnie na ręce, zacząłem sie znów bać, ale on tylko okrył mnie szczelniej. Odetchnąłem z ulgą.
Weszliśmy do pokoju, postawił mnie przed szafą.
- No, to szykuj się. Zjemy już na mieście, bo pewnie głodny jesteś.
Wyciągnąłem z szafy swoje ubrania i szybko się przebrałem.
Poszedłem do łazienki umyć zęby i odświeżyć się. Wyszedłem, a Namjoon był już też gotowy.
- No to idziemy! - krzyknął entuzjastycznie. Pierwszy raz spędzę z nim normalnie dzień. To było dosyć dziwne uczucie. Szybko ubraliśmy buty i wyszliśmy z domu.

Króliczek • NamJinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz