Kocham Cię.

1.3K 80 59
                                    

UWAGA NA SPOJLERY OPOWIADANIE PISANE NA PODSTAWIE ODCINKA 10 SEZONU 12!!! oczywiście odcinek został zmieniony na potrzeby opowiadania ;)

Dean siedział obrażony na cały świat. Właściwie nie był obrażony tylko zmartwiony. Castiel zabił Billy. Co za tym idzie? Żniwiarka mówiła, że złamanie paktu niesie za sobą kolosalne konsekwencje. Niby Cas ich ratował, ratował ich mamę ale co jeżeli coś zagrażało teraz życiu skrzydlatego? To przerażało Winchestera tak, że nawet nie potrafił o tym myśleć. Niebieskooki przyjaciel był mu bardzo bliski. Znał go niby prawie 10 lat ale Dean miał wrażenie, że znał anioła od zawsze. Prawda była taka, że traktował niebieskookiego nie tylko jak przyjaciela. Ich więź była dziwna i mimo, że łowca sam przed sobą nie umiał tego przyznać to nawet żołnierz niebios kilka razy o tym napomknął. Szczególnie na początku ich znajomości. Do pokoju wszedł Sam, informując że ich mama wyjechała na kolejne polowanie. Nie zachwyciło to zielonookiego ale cóż, taka już była. To po niej byli takimi świetnymi łowcami. Frustracja całą sytuacją przerastała Winchestera, więc gdy Sam zaczął temat niewiele trzeba było do wybuchu awantury.

-Powinieneś pogadać z Casem- te słowa podziałały na Deana jak płachta na byka.

-O czym? O tym jak głupią rzecz zrobił? Czy o KOLOSALNYCH konsekwencjach jakie nas czekają przez jego kretynizm?!

-Dean.. On chciał dobrze. Ratował nas. Ratował mamę.

-Świetnie, a teraz kto wie, może ziemia stanie się płaska, a Chuck skmini jakiegoś ogromnego żółwia, żeby podtrzymać cały ten syf. 

-Dlaczego jesteś aż tak na niego wkurzony?- zapytał młodszy z braci.

-Nie jestem wkurzony dlatego, że chciał nas ratować.. jestem wdzięczny, ale nie słyszałeś co Billy mówiła o konsekwencjach jeżeli złamiemy pakt?

-Słyszałem ale...- i wtedy do pokoju wkroczył niebiański żołnierz. 

-Zrobiłem dobrze i nie żałuję tego. I tak swoją drogą to nie ma za co- Castiel zmrużył oczy parząc na swojego łowcę. Nie rozumiał dlaczego ten tak się na niego wściekał. Nie wyobrażał sobie co by zrobił jeżeli Winchester by ucierpiał. Wiedział też co będzie się działo z Deanem kiedy jego mama odda życie za niego. Chciał mu oszczędzić tego ogromnego cierpienia. Chciał dobrze, a tym czasem dostawał za to po głowie. Atmosfera była napięta, więc anioł zerknął na braci i rzucił przez ramię.

-Muszę iść.

-Co? gdzie?- Sam zerwał się z siedzenia podczas gdy jego brat udawał, że jego paznokcie ciekawią go bardziej niż całe otoczenie. Skrzydlaty westchnął i z niechęcią odpowiedział.

-To sprawa osobista.

-Czyli?- wtrącił Dean, a Cas nie potrafił mu nie odpowiedzieć. 

-Czyli Benjamin, mój przyjaciel błagał o pomoc przez anielskie radio, po czym nagle zamilkł. Muszę sprawdzić czy nadal żyje- Deana poruszyły te słowa. Możliwe, że anioł stracił przyjaciela. Współczuł mu. Co nie zmieniało faktu, że nadał był zdenerwowany całą ich obecną sytuacją i nie umiał sobie z tym poradzić. Spuścił jedynie wzrok.

-Pojedziemy z tobą- wtrącił Sam, a brwi Castiela wystrzeliły w górę.

-Obydwoje?- spojrzał na swojego łowcę zastanawiając się czy ten ceni go na tyle, żeby pomimo złości chcieć mu pomóc. Dean westchnął po czym mruknął.

-Pewnie, możemy pomóc. Przynajmniej upewnimy się, że nie zrobisz niczego głupiego- Skrzydlaty przewrócił oczami, Sam ciężko westchnął a zielonooki wzruszył ramionami i sięgnął po kluczyki do impali. Nie mógł nic poradzić na to, że był zły na Castiela o to że się tak dla nich naraził.

Destiel (i nie tylko) ~ One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz