No i teraz startujemy z nowym opowiadaniem. Cały czas jestem zestresowana, czy dobrze je odbierzecie. Mam nadzieję, że tak. Kilka osób mówiło mi, że bardzo kochają chłopaków i czekają na to. Dlatego jeszcze większą presję odczułam. :D Polecam gorąco tych wariatów, osobom które ich nie znają i tak na świeżo zareklamuję solo Raviego, bo jest niesamowite.
Miłego czytania. :3
*Yeori*
Okazja poznania moich idoli tak bardzo przyćmiła negatywy pracy, którą miałam wykonać na prośbę tatusia. Kochałam go i mimo iż uważałam pomysł, który mi przedstawił za absurdalny, to postanowiłam dać z siebie wszystko. Chciałam wypaść dobrze i przed nim i przed zespołem. Czułam, że może to być ciekawa przygoda i nie mogłam się jej doczekać. Gdyby ktoś kiedyś powiedział, że będę niecierpliwić się na pracę służby, nie uwierzyłabym. W końcu myślałam, że będę miała tu zapewnione odpowiednie stanowisko, by powoli wdrażać się w interes ojca. Coś czułam, że ten pomysł z zaczynaniem pracy tu od podstaw był tylko głupim tłumaczeniem i po wyjeździe Vixx z hotelu, ojciec da mi normalne miejsce w nim.
Siedząc na moim kochanym puszystym fotelu oraz zajadając się pączkami, gdybałam nad moim losem oraz wymogami wypisanymi przez menadżera Vixx, które miałam na kartce przed sobą. Był to dość gruby plik kartek nad którym już dwa razy udało mi się zasnąć. Pisały tam bardzo nudne rzeczy, takie jak na przykład zakaz zdradzania ich miejsca pobytu i innych rzeczy które mogłyby zaszkodzić. Jedynym czego nie mogłam się domyślić, był mój grafik, a raczej jego brak. Miałam pracować tak jak im będzie się podobało. Nie przeszkadzać jak poproszą i być kiedy potrzebują. Czyli dokładnie reagować na każde przynieś, podaj i pozamiataj. Brzmiało to źle, lecz nie wierzyłam, że ci wspaniali chłopcy mogą być tak wymagający. Czułam, że będzie się nam miło współpracować.
Wtedy dotarła do mnie przykra rzeczywistość. Otóż zegarek wybił godzinę dziesiątą. To o tej porze oni mieli się zjawić. Wzięłam pospiesznie ogromny kęs pączka do buzi. Wystrzeliłam szybko z mojego pokoju, nie patrząc nawet jak wyglądam. Nerwowo naciskałam przycisk windy, stojąc na korytarzu. Ta jak na złość, była najwidoczniej gdzieś nisko, bo jechała i jechała. Przebierałam nogami bardzo szybko w miejscu. Wreszcie usłyszałam charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi tej magicznej puszki i wpakowałam się do niej. Obiecałam w końcu powitać ich w naszym hotelu, bo ojciec nie miał na to czasu. Modliłam się, aby byli spóźnieni. Próbując przeżuć pączek w mojej buzi wyskoczyłam z klaustrofobicznego pomieszczenia i zauważyłam wchodzących Vixx do środka hotelu. Ulżyło mi, że byłam na czas. W podskokach podeszłam do nich.
Zaczęłam się im przyglądać. Hakyeon rzeczywiście na żywo był strasznie ciemny. Taekwoon miał taki speszony wzrok. Jaehwan rozglądał się niecierpliwie za czymś. Hongbin za to próbował się wyrwać Hyukowi, który ciągnął go za rękaw, jakby o coś prosząc. A na końcu zwróciłam uwagę na ich rapera. Wonsik spojrzał także w moją stronę i posłał szeroki uśmiech. Obejrzałam się, czy za mną ktoś się znajduje, bo nie wierzyłam, że skierował go do mnie. Nie ujrzałam nikogo i kiedy spojrzałam z powrotem na niego, on dalej się uśmiechał i pokręcił głową rozszerzając swoje kąciki ust jeszcze bardziej.
- Witam. - Próbowałam ładnie im się przedstawić, ale wtedy z mojej buzi wyszedł niekontrolowany dźwięk czkawki. Tego mi brakowało.
A co oni robili? Wybuchli śmiechem. Idealnie się zapowiadało. Już ich rozbawiałam byciem ciapą roku. Patrzyłam na nich z zakłopotaniem. Kolejne dźwięki wychodziły ze mnie, choć chciałam je stłumić.
CZYTASZ
Hotel godzien sześciu gwiazd [Vixx]
FanficYeori po zakończonym toku nauczania wraca do swojego rodzinnego miasta. Jej ojciec jest właścicielem jednego z prestiżowych hoteli, w którym zatrzymują się wielkie osobistości. Co jeśli pewnego dnia zatrzymują się tam jej ulubieni idole? Ostrz...