Znów wracam do tej paskudnej i nudnej szkoły pełnej uprzedzonych idiotów. Ciągle się ode mnie odsuwają i plotkują, że mój ojciec zabił matkę, ale ja ufam ojcu i wiem, że była ciężko chora. Gdy przeszedłem przez przejście do peronu razem z ojcem wzrok wszystkich zebranych skierował się na nas, a wszelkie rozmowy ucichły. Patrzyli na nas z przestrachem. Tak było co roku. Kufer lewitował za mną, a na nim spał mój kot. Dlaczego miałby się męczyć chodzeniem skoro może sobie wypocząć na kufrze.
Spojrzałem na ogromny Express. Znów tu stał i buchał parą. Przypominał mi, że czeka mnie kolejny rok użerania się z ludźmi. Musiałem to niestety jakoś przeżyć, tak jak przez ostatnie trzy lata. Może tym razem w końcu wydarzy się coś, co zainteresuje mnie bardziej od głupich praktyk. Stanęliśmy tuż obok wejścia do wagonu. Odwróciłem się do ojca i pożegnałem się z nim krótko. Nie ściskaliśmy się i nie wylewaliśmy łez jak inni starzy wrażliwcy tu zebrani. W końcu widzimy się na święta i jakoś wytrzymamy bez siebie kilka miesięcy. Wszedłem do wagonu i zająłem miejsce w pustym przedziale. Wsunąłem kufer na miejsce dla bagaży i usiadłem na fotelu. Lucifer zeskoczył mi na kolana po czym rozłożył się na nich wygodnie. To był kocur tak samo cichy i poważny jak ja. Pewnie za dużo czasu ze mną spędził. Trzy lata z takimi ponurakami robią swoje, ale jeżeli ktokolwiek ma należeć do naszej rodziny musi się przypasować.
Jak zwykle potem musiałem przesiedzieć ceremonię przydziału. Kilku nowych dzieciaków trafiło do Slytherinu, ale co z tego skoro to sami amatorzy. Tylko bawią się w tych złych, w czarnych pelerynkach. Podczas uczty obracałem tylko złoty widelec w dłoni przyglądając się mu. Słynny Malfoy cały czas próbował zaskarbić sobie moją przyjaźń. No tak, w końcu byłem synem "Pana Czarnej Magii". Tak go nazywali inni. Malfoy'owie wielbili takich ludzi, w których żyłach płynęła zła krew, ale i tak nie potrzebowałem przyjaciół. Draco to tylko głupi błazen, który myśli, że jest najważniejszą osobistością w szkole. Nie jest mi potrzebny ktoś tak pusty i zapatrzony w siebie. Do tej pory jednak nie znalazłem osoby, która patrzałaby na świat tak jak ja. Z resztą w każdym jest kłamca. Każdy wyzywa mojego ojca od mordercy, ale oni nic nie wiedzą, a ja ufam swojemu ojcu, który pozwolił mi zobaczyć świat. Gdy pozwolono nam iść do dormitoriów, wstałem pierwszy i szybkim krokiem ruszyłem do wyjścia. Prefekt mnie jednak szarpnął za ramię zatrzymując w miejscu.
-Poczekaj chwilę, nie znasz hasła!-wrzasnął na mnie. Jednak, gdy zmroziłem go tym swoim lodowatym spojrzeniem od razu zamilkł i zabrał dłoń z mojego ramienia.
Poszedłem razem z nimi. Faktycznie nie miałem jak wejść. Szedłem na samym końcu z dala od reszty. Obok mnie stanął Malfoy. Znowu ta głupia blondynka. Nawet na niego nie zerknąłem.
-Cześć-usłyszałem to dzisiaj z jego ust po raz trzeci.-Kolejny rok w tym samym dormitorium-No co ty nie powiesz.- Będzie fajnie co?-Kłóciłbym się, ale skoro tak mówi.-Powymieniamy się swoimi sekretami, jak prawdziwi przyjaciele-Teraz przegiął.
-Nie mam ochoty i zamiaru mówienia ci moich sekretów czy czegokolwiek. Ten rok spędzimy w jednym pokoju, ale na pewno nie będziemy ze sobą bezsensownie rozmawiać, tak jak teraz i nie jesteśmy przyjaciółmi- Po tych słowach przyśpieszyłem nieco. Nie chciało mi się z nim rozmawiać. Była to strata czasu.
Cała grupka stanęła w miejscu przed szarą, zimną ścianą lochów. Było to przejście do Pokoju Wspólnego Ślizgonów, gdzie każdy mógł posiedzieć i odpocząć, pograć w coś, lub porozmawiać na spokojnie z przyjaciółmi. Mi ten pokój nie był potrzebny, bo zwykle siedziałem w Dormitorium na łóżku i czytałem różne książki i sprawdzałem dziwaczne "zabawki", które dawał mi ojciec. Padło kolejne dziwaczne hasło i weszliśmy do środka. Od razu ruszyłem do Dormitorium i zamknąłem przed Malfoy'em drzwi. On ani żaden z uczniów, nawet starszy, nigdy mi się nie postawi. Niektórzy nauczyciele także boją się spojrzeć mi prosto w oczy. Lękają się dzieciaka. Czternastolatka, który nigdy się nie zaśmiał, bo takie dzieci to zło. Dzieci powinny się śmiać. Nie jestem taki.
Usiadłem na łóżku i otworzyłem kufer. Zacząłem w nim grzebać. Przywiozłem ze sobą mnóstwo rzeczy. Nie chciałbym aby ktoś inny się nimi bawił. Ojciec mówił, że są niebezpieczne i delikatne. Muszę się z nimi obchodzić ostrożnie, a będę mógł je ze sobą nosić do szkoły. Gdybym nie błagał nigdy nie dałby mi tych dziwacznych wynalazków. Wyciągnąłem jedną z książek o Czarnej Magii. Nie dokończyłem jej, a była bardzo ciekawa. Było w niej dużo różnych, dziwacznych receptur na wiele eliksirów. Kiedyś wypróbuję jedną z nich, ale to dopiero jak dorosnę, bo z tego co czytam, wnioskuje że są zbyt trudne jak na moje umiejętności.***********************************************************************************************
Tydzień później lekcje są już zwyczajnie prowadzone. Chodzę na każdą z nich i siadam w ostatniej ławce, aby ukryć się w cieniu. Mimo to i tak mnie pytają jako pierwszego, bo wiedzą, że prędko odpowiem na każde pytanie i będą mogli kontynuować temat. Te lekcje zaczynają mnie męczyć. Gdy powiedziałem aby w końcu zapytali kogoś innego, nawet nie byli oburzeni tylko od razu spytali Granger. Ta jednak nie była niezadowolona, bardzo jej się ta zmiana spodobała. Może i dzięki ciągłym pytaniom dostawałem mnóstwo punktów dla domu, ale co mnie jakiś puchar domów obchodzi.
Każda przerwa jest mi zabierana przez obecność Malfoy'a. Nawet gdy wchodziłem do toalety on był obok. Nie ważne ile razy mu mówiłem, aby odszedł, on i tak wolał się mnie lepić. Jest irytujący i nie do wytrzymania. Cholerny lizus, który myśli, że zdobędzie moje zaufanie. To raczej nie możliwe, ale skoro woli się tak okłamywać...
W tej szkole jest mnóstwo chłopców i dziewczyn o różnych charakterach i umiejętnościach. Mają różne style i zainteresowania, ale żaden ze zgromadzonych tu uczniów mi nie odpowiada. Przyjaźnię się tylko z tymi, którzy na to zasługują, a dziwacznym lizusom i amatorom pokazuję gdzie jest wyjście. Nie lubię marnować czasu na pierdoły. Wolę zajmować się Czarną Magią i zgłębiać ją. Pragnę tej wiedzy i posiądę ją na pewno. Do tego dążę, aby zostać taki sam jak mój ojciec. Ludzie mówią, że jestem synem mordercy, ale co oni mogą wiedzieć. Wiem, że się powtarzam, bo ciągle o tym mówię, ale nic innego bardziej mnie nie irytuje niż to, jak spostrzegają mnie i moją rodzinę. Kilka osób próbowało mi wcisnąć swoją głupią wersję wydarzeń, ale i tak wiem swoje i nie zmienię zdania.
CZYTASZ
THE SON OF BLACK MAGIC
Fiksi PenggemarHistoria Czternastolatka, który w każdym widział kłamcę. (Fanfiction Harry Potter)