44

30 1 0
                                    

Lucy i Liam byli właśnie w drodze do Wolverhampton, rodzinnej miejscowości Liama.

- co ty jesteś taka milcząca?- zazwyczaj buzia ci się nie zamyka.- odezwał się Liam. Był zdziwiony zachowaniem dziewczyny, która praktycznie się nie odzywała.

- Ja ? Nie, wydaje ci się.

- nie zbywaj mnie. Przecież widzę, że coś się dzieje.

- Nic, po prostu...

- Co po prostu ?- Liam nie dawał za wygraną.

- po prostu trochę się denerwuję spotkaniem z twoją rodziną.

- Nie ma się czym denerwować. Są naprawdę w porządku.

- wierzę ci, ale mogą mnie nie polubić.

- polubią, skoro ja cię polubiłem to i oni cię polubią.

- Niepotrzebnie mnie tam w ogóle ciągniesz. Dlaczego oni mają mnie poznawać? Przecież nie jestem nikim ważnym.

- Jak to nie? Dla mnie jesteś kimś bardzo ważnym.

- naprawdę?-  Lucy, kiedy usłyszała takie słowa od niego, zrobiło jej się naprawdę miło.

-No jasne, że jesteś dla mnie ważna. Przecież gdyby nie ty, to nigdy nie wydałbym płyty. 

- jak to ? 

- słuchałaś tych piosenek w ogóle ? 

- no tak, jasne że tak, znam je wszystkie na pamięć. 

- osiem z dziesięciu piosenek na tej płcie jest o tobie Lucy. 

- ahhh tak...- dziewczyna aż się zarumieniła.

-  jesteś najlepsza na świecie. Dlatego moi rodzice muszą cię poznać- powiedział Liam.

- Tak...jasne- odpowiedziała Lucy. 

-Powiedziałem coś nie tak? - zapytał Liam widząc dziwną minę dziewczyny. 

- Nie, wszystko jest w porządku.

Kilka godzin później samolot wylądował na lotnisku. Lucy i Liam przeszli przez odprawę, odebrali swoje bagaże i wyszli z lotniska. Do domu rodziców chłopaka postanowili iść na piechotę. Był słoneczny i ciepły dzień,  uznali że taki spacer dobrze im zrobi.

- Wow od razu widać, że jest tu spokojnie- powiedziała Lucy.

- Wiem, że jesteś przyzwyczajona raczej do wielkich miast, ale tutaj też jest miło zobaczysz. Przekonasz się na pewno.

- wiesz Liam... przez całe życie mieszkam w wielkich miastach. To prawda, ale urodziłam się w małym miasteczku w Teksasie. 

- jak to ?- zapytał zaciekawiony. 

- moja mama pochodziła z małego miasteczka w Teksasie. Ojca spotkała w knajpie. Ona była kelnerką,  a on po prostu jednym z klientów.

- Czyli co... miłość od pierwszego wejrzenia?- zapytał chłopak

- tak. Przynajmniej tak opowiadała mi to mama. Podobno ojciec się tak w niej zakochał, że postanowił zostać w Teksasie. Kupili tam dom, wzięli ślub. Tam też urodził się mój brat James...pamiętasz go?

- tak, jasne. On nadal tam mieszka prawda ?

- tak. James wrócił do korzeni.

- No więc moi rodzice później przeprowadzili się do Nowego Jorku. Ojciec podjął tą decyzję, zresztą jak wszystkie inne. Zawsze chciał kontrolować wszystko i wszystkich. Jestem pewna, że mama nie była chętna, żeby opuścić swoje rodzinne miasto.

Zanim wzejdzie słońce/ W TRAKCIE POPRAWEKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz