"Jakie jest twoje marzenie?"

1.4K 92 147
                                    


Wyszliśmy razem domu. Nie mogę go opuść na zbyt duże odległości. Jak pewnie wiecie jestem z nim relacji, która ma swoje konsekwencje. Szczególnie zdrowotne. Licht, jak każdego ranka, kierował się w stronę miejsca gdzie najczęściej ćwiczy grę na pianinie.

- Jak twoja ręką? - zapytałem go trochę zmartwiony, siedząc mu na ramieniu w formie jeża.

- Dość dobrze, - pokazał mi znowu ranę- idziemy już dwie minuty, a już zakrzepła.

- Dasz rade grać? - zadałem kolejne pytanie

- Jestem aniołem, rany to dla mnie nic. Będę grać... nawet ktoś wyrwie mi ręce.- odpowiedział.

Spodziewałem się takiej odpowiedzi. Licht zawsze uważa się za anioła. Może i dobrze, wiem tylko że to jest urocze. Poparzyłem na jego wyraz twarzy. Obserwował niebo, pełne białych puchatych chmur. Zapytał mnie.

- Skoro robimy już O&A. To Hyde... jakie jest twoje marzenie?

- Hm... - mruknąłem pod nosem, lekko strosząc kolce, by wygodniej ułożyć się na jego ramieniu.- wiesz, chyba na razie nie mam marzenia

- Skoro go nie masz marzeń, to nie masz również po co żyć, cholerny jeżu.

- Heh... moje marzenia skoczyły się razem z życiem Ophedi... dobrze o tym wiesz.

- Twoje marzeniem nie może być miłość. Te marzenie jest bezsensu, bo polega również od drugiego człowieka. Marzenie które nigdy by się nie spełniło. Tak czy inaczej ona już nie żyje... Musisz mieć jakieś inne marzenie. Cel który możesz osiągnąć sam.

- Ty jesteś bardziej aniołem, niż człowiekiem...- wziąłem głęboki oddech i zebrałem się na odwagę. Teraz albo nigdy. - Wiec... Chce kochać ciebie, Licht-tan!

Zatrzymał się. Wziął mnie na ręce i spojrzał na mnie. Zrobiło się groźnie.

-CO!?- spojrzał bardziej zirytowany, mocno mnie ściskając. - NIE MOŻESZ MNIE KOCHAĆ!!! NIE NAMÓWISZ MNIE DO BYCIA GEJEM! TO NIE MOŻE BYĆ TWOJE MARZENIE BO POLEGA NA MNIE! TE MARZENIE JESZCZE BARDZIEJ SIĘ NIE SPEŁNI!!! ZDECHNIJ W KOŃCU, CHOLERNY JEŻU!

Ludzie patrzyli na niego, dlaczego taki młody mężczyzna krzyczy na słodkiego jeżyka. Gdy się rozejrzał znowu położył mnie na barku.

- Cholera, znowu zapomniałam klatki. Nie musiał bym się męczyć...- mruczał pod nosem.- A tej rozmowy by nie było. Najlepiej by było gdybym cię nigdy nie spotkał.

- Licht, ja... Nie miałam na myśli tej miłości co czułem do Ophedi... Bardziej do miłości przyjaźni. Jesteś jedynym Eve którym powiedziałem o mojej przeszłości...- zatrzymałem głos. Już wtedy wiedziałem że monotonna gierka w wybieraniu Eve się dla mnie skoczyła. Chce zostać z Lichtem.

- Zamknij się w końcu, cholerny jeżu. Jesteś jednym z demonów, których muszę zabić. Ciesz się ostatnimi chwilami swojego życia.

Słyszałem to już tysiące razy. Dzień w dzień. Dosłownie co chwile. Przestało to na mnie robić jakiekolwiek wrażenie. W końcu doszliśmy do studia. Menażer Lichta, Rozen Kranz, czekał już na nas.

- Trochę się spóźniliście, jak widzę.- spojrzał na mnie, a szczególnie zwrócił uwagę na to że leżę na ramieniu Lichta.- Licht, widzę że zacząłeś tolerować swojego jeżyka.

- Przy okazji mówieniu o"jeżyku".- wziął mnie na ręce i rzucił o podłogę, niczym zabawkę. Zmieniłem się w moją prawdziwą formę.

-To bolało Licht-tan!-  skarżyłem się.

- Spokojnie! Zaraz będzie boleć jeszcze bardziej! Zdychaj cholerny jeżu!- Zrzucił się na mnie serią kopniaków. Na szczęście dałem rade zrobić unik. Rozenowi wcale to się nie podobało.

- Licht! Przestań natychmiast!- krzyczał na niego, ale i to nie pomogło.

- Nie spocznie dopóki nie padnie trupem!- Wrzasnął i butem walał mnie po twarzy. Robiłem tylko uniki, nie chciałem z nim walczyć. Pragnąłem tylko tego żeby się zmęczył, i odpuścił sobie te wieczne walki. Żeby przejrzał na oczy.

- Aniołku, nie chce z tobą walczyć! Przestań! - mówiłem do niego, ale on jeszcze bardziej natarczywie atakował. Nie zamierza się poddać. Nagle złapał mnie za szyję i uciskał ją.

-Umrzyj! Umrzyj! UMRZYJ DO CHOLERY!!!- Uciskał coraz mocniej. Jego ręce, choć drgały, były silne.- Skoro nie mogę cie zatłuc, TO CIE UDUSZĘ!

Próbowałem wyrwać się, ale nie dawałem rady.  Z każdą chwilą trudno mi było załapać oddech. Udusił mnie, samo jak Ophedia z mojego koszmaru. Tylko to była rzeczywistość. Licht zawsze mnie nienawidził... nawet nie dawał mi szansy. Lecz nadal nie chce z nim walczyć. Nie borykałem się z tym że zaraz  zabraknie mi tlenu. I tak przeżyje. Bycie Servampem ssie... Nagle zrobiło mi się słabo. Nie miałem czym oddychać.

- Żegnaj, aniołku- Spojrzałem a niego. Puścił mnie. Po jego policzku spływały pojedyncze łzy...

Zamknę znów oczy...

***

Proszę nie miejcie mi za te zakończenie. Chce w wam dać nutkę niepewności w tym fanficku! I Aniołek mi doradził żeby było więcej przemocy. Wiec jest! I tradycyjnie rysuneczek! :'D

Ty razem mały pobity Lawless.. niestety ale ładnie mu w pasterkach.(#ocalmylawlessa2k17)

Obiecuje wam że za tydzień wpadnie 4 cześć pod tytułem:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Obiecuje wam że za tydzień wpadnie 4 cześć pod tytułem: ... Nieznanym x'D

WALENTYNKOWY SPECIAL W TEN WTOREK!!! NIE ZAPOMINAĆ!

Jak anioł z demonem [Licht x Lawless]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz