Rozdział 2

485 54 103
                                    

Zapraszam serdecznie do czytania, oceniania itd. Cieszę się, że to opowiadanie od początku wzbudziło wasze zainteresowanie. :D Nie mogę się doczekać, co będziecie sądzili o tym co tu powymyślałam. :D

*Yeori*

Nie rozumiałam siebie. Czemu byłam zestresowana jakimś głupim grillem integracyjnym? A chwila. Miałam go spędzić z idolami i to nie byle jakimi. Na dodatek byłam ich służbą. Mogli mnie wykorzystywać do sprzątania, przyrządzenia mięsa i wszystkiego innego! Czułam się dziwnie. Z jednej strony cieszyłam się z okazji poznawania ich. Z drugiej strony byłam zażenowana, że łączyły nas relacje sługa - panowie. Może wyolbrzymiałam ten stan. Ale czułam, że jedni z nich będą mili, a drudzy mogą mnie nadużywać. Bałam się troszkę, że coś im się we mnie nie spodoba, albo wyjdzie na jaw, że jestem ich wielką fanką i nabiorą do mnie dużego dystansu. Takie dylematy miałam w głowie, ubierając swoje dresy.

Do drzwi ktoś zapukał. Świetnie. Pewnie chcieli mnie pogonić. Podeszłam zerknąć przed oczko w drzwiach. Ujrzałam za nimi Sulli. Zdziwiło mnie to, bo była ona młodziutką służącą. Może chciała się przymilić córeczce szefa? Nie. Nie wyglądała na taką. Pospiesznie otworzyłam więc te drzwi. Miała w ręce mopa i patrzyła na mnie takim troszkę przestraszonym wzrokiem.

- Dzień dobry. - Wydukała nieśmiało.

- Hej. Coś się stało? - Zapytałam niepewnie, jednak na tyle delikatnie, by biednej nie spłoszyć.

Przytaknęła najpierw i spuściła wzrok w dół. Widocznie coś musiało jej pójść nie tak i się bardzo bała. Nie rozumiałam tylko, czemu zapukała do mnie.

- Ja.. Chcę panią przeprosić. - Powiedziała wreszcie cokolwiek, a ja milczałam, bo nie wiedziałam za co. - Obraz wiszący na tym korytarzu zleciał i rama z niego odpadła. - Podniosła na mnie wzrok i miała całe załzawione oczy. - Musiałam go szturchnąć końcówką mopa. Ja naprawdę nie chciałam. Proszę mnie nie wyrzucać. I tak już mam przechlapane. - Mówiła bardzo szybko, pociągając przy tym nosem, jak mała dziewczynka.

Zrobiło mi się jej okropnie żal. Przytuliłam ją. Nie wiedziałam, dlaczego to robię, lecz nie chciałam, by dłużej płakała i trzęsła się ze stresu.

- Spokojnie. To nie pierwszy raz. - Skłamałam. - Ten obraz już kiedyś odpadał. Ja go wezmę do siebie i w wolnym czasie naprawię tę ramę. A nikt nie zauważy jego zniknięcia. - Stwierdziłam, biorąc rozwiązanie problemu na siebie. Mnie w końcu ojciec nic nie zrobiłby, a ona ewidentnie potrzebowała tej pracy.

- Ja.. ja nie wiem co powiedzieć. - Powiedziała to szeptem.

Odsunęłam się od niej i uśmiechnęłam serdecznie. Ona była zaskoczona, ale chyba się uspokoiła. Pewnie nie spodziewała się tego po mnie. Liczyła na obelgę, poskarżenie się ojcu, lub zwolnienie. Była tu nowa i nie mogła wiedzieć o moim miękkim i sprawiedliwym sercu.

- Nic nie mów. Po prostu wróć do swojej pracy. I wiesz co? Ja zawsze uważałam, że ten obraz był szpetny. - Dodałam na pocieszenie. Udało mi się, bo ona na to zachichotała.

Kiedy odeszła w inną stronę, ja podbiegłam do obrazu i zgarnęłam go. Wniosłam go do swojego pokoju i już miałam wyjść, a zobaczyłam w drzwiach Leo. Przeraziło mnie to i złapałam się ręką za twarz, żeby nie pisknąć. Taka była moja reakcja w podobnych sytuacjach, dlatego dużo osób kochało mnie straszyć.

- Idziesz już? - Powiedział tym swoim pięknym głosem. Prawie się rozpłynęłam.

- T... Tak. Właśnie wychodziłam. - Odpowiedziałam szczerze.

- Co to za obraz? - Spytał nagle, czym mnie wyprowadził z równowagi.

- A obraz. On jest z korytarza. Takie tam...

Hotel godzien sześciu gwiazd [Vixx]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz