Rozdział VI

503 50 12
                                    

...nagle otworzyły się drzwi. Oboje wzdrygnęli się i spojrzeli z przerażeniem na mnie i Domena.

- O hej! - powiedział Domen. - Wy już jesteście? - zauważyłam, że Kasia i Peter są wyraźnie zmieszani i nie wiedzą co odpowiedzieć na pytanie młodego Prevca.

- Tak, właśnie wchodziłam do pokoju - odpowiedziała szybko moja przyjaciółka i rzucając mi spojrzenie "musimy porozmawiać" weszła do środka. Rozumiałyśmy się bez słów. Szykowała się poważna konwersacja. Ja natomiast stałam teraz z dwoma Słoweńcami i żadne z nas nie wiedziało co zrobić.

- Ja już pójdę, będę czekał na ciebie na dole Domen. Cześć Sandra! - odezwał się po chwili Peter i posłał mi lekki uśmiech, jednak widziałam, że coś jest nie tak, ba! Czułam to nawet w powietzu.

- Cześć - odpowiedziałam mu.
Zostaliśmy więc sami. Te chwile zdały się trwać wieczność. Co mam powiedzieć? Czy coś w ogóle mówić?

- Muszę lecieć moja dziewczyno - zaśmiał się a ja wymierzyłam mu kuksańca w ramię - ała! A to za co?

- A za to żebyś się oduczył. Wiesz, że przez ciebie musiałam dzisiaj kłamać? Zachciało ci się mieć dziewczynę - przedrzeźniałam się.

- Daj spokój. Nic się nie stało. Poza tym zawsze można to zmienić - tłumaczył mi Słoweniec.

- Haha bardzo śmieszne! Domen nie żartuj sobie.

- Okej, okej. Koniec żartów - wycofał się.

- Ja mam nadzieję i to co dzisiaj zrobiłeś było serio dziwne. Aż mnie wmurowało w ziemię.

- Nie chciałem stawiać cię w takiej sytuacji. Uważałem, że będzie fajnie.

- Nie żeby coś ale wcale nie było źle. Nie jestem na ciebie zła.

- Cieszę się - uśmiechnął się lekko i spojrzał mi w oczy. Czy ten człowiek nie widzi, że ja w takich momentach totalnie panikuję i nie wiem co mam robić? Palą mnie policzki, brawo Sandra teraz możesz iść na pole i udawać buraka. Co jak co ale zakładam się, że nikt by się nie poznał i potem trafiłabym do warzywniaka. Gorzej jak kupiłby mnie Domen.

- Domen lubisz buraki? - zapytałam widząc jak uśmieszek wpełza mu na twarz.

- Zależy jakie - odwrócił na chwilę głowę i zagryzł wargę. Oficjalnie ogłaszam wszem i wobec, że Domen Prevc jest moją bratnią duszą i oboje jesteśmy buraczkami. Cholera, mam nadzieję, że nie zrobią z nas ćwikły tylko będziemy dryfować na powierzchni Morza Czerwonego czyt. czerwonego barszczu. Zaraz, zaraz o czym ja w ogóle myślę?

- Hmm... czyli jakie? - drążyłam temat. Dlaczego ja w jego towarzystwie zawsze dostaję jakąś masę energii, która proporcjonalnie przekłada się na moją głupotę?

- Nie chcesz wiedzieć - zakończył temat i zmieszał się. Znikł nagle jego entuzjazm. Sobotnia końcówka dnia zaczęła wydawać mi się naprawdę specyficzna, najpierw Peter i Kasia a teraz Domen zachowuje się dość dziwnie. Drugą opcją jest to, że to jednak ja jestem z kosmosu.

- Muszę już lecieć. Peter czeka i jest trochę późno a wstajemy rano i mamy trochę ćwiczeń na sali. Potem idziemy na trening i ogółem dzień zapowiada się dość męcząco. Tak czy siak potem impreza - ostatnie słowa wymówił z radością w głosie i entuzjazmem.

- Trzymam jutro za ciebie kciuki.

- Uwierz mi, że przy życiu trzyma mnie myśl o tej dyskotece - puścił mi oczko.

- Jak coś to Piccolo obowiązkowe, rozkręci nas - zaśmiałam się.

- Nie ważne jaki smak, ważne żeby sponiewierało. - No nie! I jak tu się nie śmiać?

- Skąd ty masz takie pomysły Dominik, co? - zapytałam rozbawiona.

- Chyba Anže mi coś dodał rano do kakao.

- Masz rację zwalaj wszystko na Laniška.

- Już się jakoś to przyjęło, że Anže ma najlepszy towar w Lublanie.

- Już lepiej idź spać. Nie wyśpisz się.

- Okej to lecę mimo, że chętnie bym został.

- Pa, do jutra - posłałam mu uśmiech i odwróciłam się w stronę drzwi.

- San? - złapał mnie za ramię.

- Tak?

- Chciałbym się pożegnać.

- Już to zrobiliśmy - odpowiedziałam zaskoczona.

- Ale nie w taki sposób. - Po chwili tonęłam w objęciach Słoweńca. Była to dla mnie naprawdę niezręczna sytuacja, choć robiliśmy to już wcześniej. Nigdy nie lubiłam się przytulać i trzymałam się od takich gestów z daleka. Trzymałam każdego na dystans, bo uznawałam, że ukazywanie takich uczuć jest czymś co sprawi, że wymięknę a przecież jestem ze stali, a serce mam z lodu. W rzeczywistości byłam bardzo wrażliwa tylko tego nie pokazywałam. Bolał mnie nawet widok starszego i smutnego człowieka na ulicy czy choćby sprzedawcy na targu od którego nic nikt nie kupował. Bolały mnie te widoki na które inni nie zwracali uwagi, a na które mi mało do oczu nie napływały łzy. Czułam, że widzę więcej i czasami chciałam mieć klapki na oczach. Dlatego udawałam, że wszystko po mnie spływa, robiłam z siebie twardzielkę i powoli się nią stawałam. Czasem było to pomocne jednakże innym razem biłam się z myślami, bo jak ktoś cierpiał to nie umiałam go pocieszyć. Nie podeszłam, nie przytuliłam, nie dałam wsparcia i jedynie co potrafiłam to tylko stać i patrzeć. A moje serce biło dalej pod wartswą lodu, którą chciało przełamać. Gdyby był to inny chłopak to zapewne próbowałabym się wymigać od tego gestu, lecz kiedy to Domen trzymał mnie w objęciach nie miałam nawet na to ochoty i siły. Jego ciepło było czymś tak naturalnym i przyjemnym, że nie czułam chłodu tylko ogień, który sprawiał, że czułam się naprawdę dobrze w nowej skórze. Czułam, że tak powinno być i, że nie powinnam bać się ukazać prawdziwego ja.
Uwielbiałam czuć jego zapach, jego roztrzepane włosy smyrające mój policzek gdy kładł głowę na moim ramieniu. I to, że u niego to było takie naturalnie, niewymuszone. Tak jakby robił to od dawna a my byli starymi przyjaciółmi choć znamy się tak krótko. On się tym nie przejmował, a ja? Ja przy nim czułam się lepszym człowiekiem który energią może zarażać każdego naokoło. Przy nim mogłam przenosić góry choć kilka miesięcy wcześniej myślałam o zniknięciu na dobre z tego świata.
Po chwili zrobił coś niespodziewanego. Rozluźnił uścisk i kciukiem ujął mnie za brodę, popatrzył w oczy i szukał sygnału, jakby znaku. Popatrzyłam w dól, na swoje stopy odziane w skarpetki. Nie mogłam teraz utrzymać z nim kontaktu wzrokowego. Nie dałabym rady. Pochłonęłyby mnie swoją głębią i odcieniem ciemnego brazu. A iskierki tańczące za każdym razem w jego oczach mogłyby mnie omotać.

- Hej, co się dzieje? - zapytał a ja jedyne co mogłam zrobić to ukradkiem wysłać mu przepraszające spojrzenie i zniknąć za drzwiami.

***
¡Hola!
Chciałabym podziękować jedynie za każdy komentarz i gwiazdkę a przede wszystkim za ponad 1000 wyświetleń tej opowieści. Jest mi niezmiernie miło 😙 Do napisania 😙

Summer of StarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz