Epilog

497 33 6
                                    

chemicznaph7 

Z góry przepraszam za długą nieobecność. 😙😙

Ciepły piasek, to jest to co kocham. Cisza i spokój, to w sumie też darzę miłością, ale nie tylko to, jest jeszcze on. Zapracowany, borodowowłosy chłopak, który złapał mnie w swoją pułapkę jakieś pięć lat temu. Minęło dwa lata odkąd wyjechałam z Japonii i wróciłam do Australii. Wszystko to co się stało tam, to powinno tam zostać. Na początku było mi ciężko przyzwyczaić się do mieszkania w pięć osób, nie we dwie. Dziwnie było nie chodzić do szkoły, ale zacząć studia, a najdziwniejsze jest, że spotkania intymne z Rinem muszę odbywać nie w swoim łóżku, jak zazwyczaj, ale w jego mieszkaniu i na jego łóżku.  Różnic mogłabym wymieniać wiele, ale to nie oto tu chodzi. 

Odkąd poszliśmy na studia, oboje spojrzeliśmy na świat w innych kolorach. Sądzę, że mogę nazwać to symptomem wczesnej dorosłości. Każdy nastolatek czeka z utęsknieniem na te osiemnaste urodziny, bo potem jest super, może robić co się chce, ale to nie prawda, za dużo filmów, moje drogie dzieci. 

- Długo będziesz piec się na tym słońcu? - Zasłonił mnie przed słońcem mój ukochany. 
- Zamyśliłam się. 
- Jak zwykle - wyciągnął dłoń w moją stronę, złapałam ją i stanęłam obok niego. Przez ten czas zmienił się. Nie jestem w stanie nawet tego opisać. Wydoroślał, w każdym sensie. - Idziemy? - Objął mnie ramieniem i złapał torbę z naszymi rzeczami. 

*

- Co powiesz na kolację? - Zapytał, gdy od razu wrócił z łazienki, jeszcze z ręcznikiem na włosach. 
- No okej, nie mam dużo nauki - usiadł obok mnie na łóżku. 
- To super - zarzucił mi na szyję swój ręcznik i przyciągnął mnie do siebie, łącząc nasze usta. - Przyjdę po ciebie o osiemnastej. - Musnął mnie w nos i wstał z łóżka łapiąc swoje rzeczy. - Powiedz, że możesz nie wrócić na noc. - Zamknął za sobą drzwi, a po chwili słyszałam trzaśnięcie frontowych.

*

- Dlaczego się tak wystroiłeś? - Zapytałam, gdy znalazł się w moim domu.
- Mam ważną sprawę niecierpiącą zwłoki. Panie Jack, mogę? - Spojrzał w stronę mojego ojca.
- O co wam chodzi? - Odezwałam się zdezorientowana.
- Pewnie, chłopcze. Bawcie się dobrze. 
- Jak chcesz ze mną wyjść na randkę, to wystarczy jak mnie się zapytasz. 
- Dobrze, skarbie - musnął moje czoło. - To do zobaczenia - wypowiedział, gdy wychodziliśmy. 

- No więc, gdzie idziemy? Bo nie znam tego miejsca. - Mijaliśmy kolejną ulicę, a droga nie miała końca. - I co kombinujesz? 
- Dlaczego mam coś kombinować? - Uśmiechnął się. - Mamy randkę, to takie dziwne?
- Tak, bo jak chcesz randkę to potem jest całonocny se...
- Nie tym razem - objął mnie ramieniem. - Choć, w sumie racja. Dziś to będzie zupełnie inaczej. 
- Inaczej?
- Nic ci nie powiem. - Pokazał mi język. 

*

- Jesteśmy na miejscu - rozłożył ramiona, ukazując oświetloną łódkę. 
- A to co? - Wpatrywałam się w niego, oczekując odpowiedzi. 
- Nasza randka. - Staliśmy na przystani, która była pusta. 
- Coś mi tu śmierdzi, ale powiem, że ci wierzę, bo już mnie nogi bolą od tych cholernych butów.
- Chwila - wziął mnie na ręce. - Coś się cięższa zrobiłaś. 
- Mi się podoba. - Udałam focha i rozejrzałam się wokół, ale nie potrwało to długo, gdyż weszliśmy na pokład. - Wow, nawet są tu świece, mhm no okej - weszłam pod pokład. - Więc, co teraz? - Siadłam przy stole. 
- Jak to co? - Złapał mnie za dłoń. - Rozkoszujmy się wolną chwilą we dwoje. - Musnął moje kostki.
- No... dobrze - powiedziałam niepewnie.

Chwilę później na stole znalazło się pierwsze danie - Spaghetti, do którego Rin nalał nam wino.

- Teraz czas na deser - wstał i poszedł do innego pokoju. Gdy wrócił w ręku trzymał bitą śmietanę. - Chodź tu do mnie - klepnął swoje kolana, bym na nich usiadła.
- Po co ci bita śmietana? - Usadowiłam się na jego nogach.
- Deser będzie w ten sposób lepszy. - Odsłonił moje obojczyki i prysnął pianką na moje ciało, co zostawię bez komentarza. Oblizał się i zaczął zlizywać zawartość z mojej szyi.
- Coś chyba zostało - mruknęłam.
- Tak? Zaraz sprawdzę. - Ponownie przyłożył swoje usta do mojej szyi, muskając ją i lizać.
- Mmm... zostało - zabrałam mu puszkę i udekorowałam jego dolną wargę. - Pomogę ci. - Zdjęłam słodkość i zaczęłam muskać jego usta. Wsunął dłonie pod moją sukienkę, zaciskając palce na moim udzie,  przez co momentalnie się podnieciłam. Zarzuciłam ręce na jego barki, znajdując się jeszcze bliżej. Pochłanialiśmy się coraz bardziej i coraz mocniej. 
- Moment... - oderwał się ode mnie. - Nie tak to miało wyjść - zaczesał palcami włosy do tyłu. Zdezorientowana wpatrywałam się w niego, na co on musnął mnie w nos i wstając, posadził na krzesło obok. - Zaczekaj chwilkę - wyszedł ponownie z pokoiku. Oparłam głowę o rękę i czekałam na jego powrót.
Wrócił z dużym bukietem róż w dłoniach, poprawioną koszulą i założonym czarnym krawatem.
- Monika, eee... - podszedł bliżej i klęknął przede mną. - Nie wiem, czy to dobre teraz, ale nie mogę czekać dłużej - złapał mnie za dłoń, wstałam z krzesła wiedząc, co mnie czeka. - Monikayo, jesteśmy ze sobą parę lat. Było raz ciężko, raz trudno, ale czy sprawisz, bym został najszczęśliwszym mężczyzną świata. - Przerwał na chwilę i spojrzał głęboko w moje oczy. - Czy zostaniesz moją żoną? - W moich oczach pojawiły się łzy, które po chwili zaczęły lecieć po policzkach. 
- Tak - rzuciłam się na niego, tuląc się. Schowałam głowę w jego szyję. 
- Super, cieszę się - cmoknął mnie w kark. - Pozwolisz, że założę ci pierścionek? - Kiwnęłam potakująco głową. Wstaliśmy oboje, a Rin ujął moją dłoń i wsunął na niego pierścionek z czarnym kamyczkiem. - Uznaliśmy z twoim tatą, że ten spodoba ci się najbardziej. 
- Mojego ojca, też w to wkręciłeś? 
- Z chęcią mi pomógł. - Uśmiechnął się. 
- To, to jak wychodziliśmy z domu...
- Tak, o wszystkim wiedział. 
- Nie wierzę - przytuliłam się do niego. - Kocham cię i dziękuje ci, że jesteś. 
- To ja cię kocham i to ja dziękuję za wszystko. - Odsunął mnie od siebie. - Robiłaś to kiedyś na wodzie. 
- Nie - zaśmiałam się. - Ale zaraz to zrobię. - Wskoczyłam na niego, przylegając do jego ust. 

*

- Więc, co teraz? - Zapytał, po czym położyłam swoją głowę na jego ramieniu. 
- Hym... co masz na myśli? 
- Ślub, dziecko...
- Zaraz, zaraz. Dzieci, jedno jest niepraktyczne. 
- Co masz na myśli niepraktyczne
- Samo będzie. Wiesz jak to jest być jedynakiem? Jesteś samotny na starość i tak dalej. Poza tym od kiedy przeszkadza ci robienie ich? 
- Ah... nie oto chodzi. - Odwrócił sie do mnie tak, że leżeliśmy twarzą w twarz. - Jak będą one, to nie będziemy mieli tak dużo czasu dla siebie. 
- Oj skarbie - położyłam dłoń na jego policzku. - Po pierwsze nie musimy robić ich teraz, a po drugie musisz komuś oddać te dobre geny. 
- Dobra - pocałował mnie. 
- To wszystko uzgodnione - naciągnęłam na sobie kołdrę. 
- Zobaczymy, co wyjdzie w praniu. 
- Zgadzam się - spletliśmy palce. 
- Jeg Elsker Deg 
- Te Amo Rin - złączyliśmy usta. Uwielbiam tego faceta.

Rin Matsuoka - Historia Pewnej ZnajomościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz