http://niesamowite-spotkanie.blogspot.com/
Jasne promienie słońca wpadające do pokoju oświetliły moją twarz. Mruknęłam cicho i przekręciłam się na drugi bok. Podciągnęłam kołdrę pod brodę, ale po chwili odrzuciłam ją na bok i położyłam się na środku rozkładając szeroko ręce i nogi. Wpatrywałam się w zielony sufit pokoju.Po chwili zamknęłam oczy i westchnęłam głośno. Usiadłam na łóżku, a następnie zeszłam z niego jednym zwinnym ruchem. Podeszłam do łóżeczka Rose i lekko pogłaskałam ją po blond loczkach. Dziewczynka nadal spała. Odwróciłam się i weszłam do garderoby i przyjrzałam się porozwieszanym ciuchom. Co by dziś założyć. Odwróciłam się i wyjrzałam przez okno. Świeciło słońce, ale było widać kilka małych obłoków swobodnie dryfujących po niebie. Ponownie weszłam do szały i wyciągnęłam fioletową sukienkę na ramiączka w żółte kwiaty. Do tego czarne baleriny. Weszłam do pokoju i położyłam buty przy łóżku. Otworzyłam drzwi do łazienki zamykając je za chwilę za sobą. Podchodząc do wanny usłyszałam jakieś śmiechy. Odwróciłam się naokoło rozglądając się uważnie, ale nic nie zauważyłam. Położyłam sukienkę na wannie. Ponownie dało się słyszeć odgłosy. Tym razem ktoś przemówił.
-A widziałaś jego minę?-Adrian powiedział z rozbawieniem-Jak zombi. Blee!
Podeszłam do kratki wentylacyjnej. Zupełnie o niej zapomniałam. Dzieci zaśmiali się.
-Nieźle się wczoraj upił-zachichotała dziewczynka.
-No-przytaknął blondyn.
Drzwi zamknęły się z hukiem i nic więcej już nie usłyszałam. Przeklęte bachory jak oni tak mogą kogoś obgadywać za plecami? Pokręciłam głową i odkręciłam wodę w kranie. Dokładnie umyłam twarz i dłonie następnie założyłam sukienkę, rozczesałam włosy i wyszłam z łazienki. Usiadłam na łóżku, wsuwając na stopy baleriny. Podniosłam się i opuściłam pokój. W salonie siedzieli wszyscy oprócz Nialla i dzieciaków. Rozejrzałam się po chłopakach. Kiedy napotkałam wzrok Louisa uśmiechnął się do mnie lekko. Spuściłam wzrok. O Matko! Co ja mam zrobić? Podeszłam do kanapy, na której siedział czarnowłosy i zajęłam miejsce obok.
-Cześć-powiedziałam siadając.
-Cześć-przywitali się chłopcy.
-Co oglądacie?-spojrzałam na ekran telewizora, na którym w tym momencie widniały reklamy.
-Jak na razie na nic nie możemy się zdecydować-oznajmił najbliżej siedzący, Zayn.
-Kto chce śniadanie to do kuchni!-po salonie rozległ się donośny głos Nialla.
Wszyscy wstaliśmy i skierowaliśmy się do kuchni. Kiedy przekroczyłam próg ujrzałam cały talerz kanapek. Za stołem stało rodzeństwo i uśmiechało się do nas. Natomiast Niall stał za drzwiami z rękami założonymi po bokach.
-I jak?-spytał z zachwytem.
-Super-uśmiechnęłam się o niego-Nawet nie wiesz jaka jestem głodna-głos uznania dostałam od mojego burczącego brzucha.
Zajęliśmy miejsca i zaczęliśmy jeść. Coś mi tu nie pasowała. Przed chwilą Maja i Adrian naśmiewali się z Harrego, a teraz byli dla wszystkich mili. O co w tym chodzi? Poczekamy, zobaczymy. Wzruszyłam ramionami i ugryzłam kanapkę.
Po zjedzeniu wróciłam do pokoju zaglądając do Rose. Nadal śpi. Usiadłam przy drewnianym stoliku i oparłam brodę o łokcie. Siedziałam tak z piętnaście minut kiedy dziewczynka poruszyła się i ziewnęła. Wstałam i podeszłam do kołyski.
-Hej malutka-pogłaskałam ją po policzku.
Dziecko otworzyło oczy i uśmiechnęło się radośnie wyciągając łapki w moją stronę. Nachyliłam się i podniosłam ją delikatnie. Jest taka słodziutka. Nie to co jej rodzeństwo. Ale muszę przyznać, że dziś się postarali z ty śniadanie. Może nawet byłoby dobrze gdyby nie ten incydent w łazience.