Rozdział walentynkowy

3.2K 292 54
                                    

-Lunatyku... Co, jeśli Lily się nie zgodzi? - James panikował od samego rana. Nie można było mu się jednak dziwić, bo to właśnie dziś, w walentynki, miał poprosić Lily Evans o zostanie jego dziewczyną.
- James, jesteś facetem czy nie? - westchnął Lupin, podnosząc z podłogi torbę z książkami - Oczywiście, że się zgodzi. Już od kilku miesięcy nie uderzyła Cię w twarz ani nie przeklęła, więc czego się boisz?
Jego przyjaciel pospiesznie pokiwał głową, zabierając z łóżka bukiet kwiatów i pudełko z czekoladkami. Zanim jednak wyszedł, musiał stanąć przed lustrem, dokładnie się w nim przejrzeć i wziąć głęboki wdech.
- Na pewno? - odwrócił się w drzwiach, patrząc niepewny na przyjaciela, który jedynie podszedł do niego i wypchnął go za drzwi.

Gdy w ciszy dotarli do Wielkiej Sali, Potter zatrzymał się gwałtownie i zaczął patrzeć w stronę stołu Gryffindoru.
- Remusie, ona tu jest. - jęknął przerażony, patrząc na stojącego obok chłopaka. - Co ja mam zrobić?

- Iść tam i powiedzieć jej, co czujesz? Dać jej te boskie, belgijskie czekoladki i kwiaty, które ukradłeś z błoń? - uniósł brwi Wilkołak i sam podszedł do stołu, witając się z Peterem i Lily. Syriusza nie widział od wczoraj i musiał przyznać, że okropnie go to niepokoiło.
Oparł głowę na dłoniach i zerknął na Rogacza, próbując pogonić go samym wzrokiem.
- Ev... - zaczął okularnik, gdy tylko stanął przy dziewczynie. - To jest... Lily, moglibyśmy porozmawiać na osobności?
Był potwornie zdenerwowany i Remus doskonale wiedział, że ma do tego całkowite prawo. Rudowłosa jednak pokiwała lekko głową i wstała z ławki, po chwili udając się za Jamesem.
- Widziałeś gdzieś Łapę? - spytał Petera, sięgając po półmisek z kiełbaskami.
- Z samego rana wymknął się z dormitorium i od tamtej pory go nie widziałem. - wzruszył ramionami, podnosząc kielich do ust.
Lupin zmartwił się, zaciskając palce na sztućcach. Zaraz jednak jego zmartwienia zostały rozwiane, bo do Sali, szybkim krokiem, wszedł Syriusz.
- Rogaś jest potwornie zmartwiony. - powiedział, zanim nawet usiadł. - Wiecie, dlaczego?
- Dzisiaj walentynki, Black. Potter planuje powiedzieć Lily, co do niej czuje. - odezwał się jakiś Gryfon, siedzący obok nich.
Brunet pokiwał tylko głową, zapychając usta porcją owsianki.

»»»«««

Nie mógł zapomnieć... - myślał Remus, gdy zbliżała się kolacja, a Syriusz nawet z nim nie porozmawiał. Domyślał się, że chłopak mógł mieć go zwyczajnie dosyć i go unikać.
Nie miał mu tego za złe. W końcu od jakiegoś czasu spędzali ze sobą każdą wolną chwilę, a przebywanie z Remusem non-stop mogło być męczące.
Czuł jednak pewnego rodzaju satysfakcję, bo James'owi wreszcie udało się zaprosić Lily na randkę i to jeszcze tego samego dnia!

Gdy wszedł do Wielkiej Sali na kolację, gwałtownie zatrzymał się, widząc jak jego chłopak flirtuje z Czwartorocznymi Puchonkami.
Mógł spokojnie stwierdzić, że używał swojej podstawowej gadki na podryw, bo dziewczyny niemalże mdlały, czerwone po same uszy.
Lunatyk od razu odwrócił się do tyłu, wpadając oczywiście na jakiegoś Ślizgona.
- Hej, uważaj, jak łazisz! - warknął, odpychając od siebie Remusa. Ten jedynie wyminął go i ze łzami w oczach, biegiem ruszył do Wieży Gryffindoru.

Kretyn! Idiota! Pieprzony dupek! - jedynie te słowa rozbrzmiewały w głowie Wilkołaka, gdy z trudem dostał się do dormitorium. Od razu rzucił się na łóżko i zaciągnął bordowe zasłonki dookoła niego.
Był wściekły i cholernie zawiedziony.
Jak on mógł mu to zrobić? I to w walentynki?
- Remus... - usłyszał głos Petera.
- Jesteś tutaj? - kontynuował James, ostrożnie zaglądając do łóżka przyjaciela. - Wszystko w porządku?
- Syriusz szuka Cię. Widział, jak zwiewasz z Wielkiej Sali. - wytłumaczył z lekkim uśmiechem Peter.
Zanim cokolwiek powiedział, pociągnął nosem, rękawem szaty przecierając załzawione oczy.
- Mówił, żebyś przyszedł na Wieżę Astronomiczną... - dodał jeszcze, rozkładając ręce w geście bezradności. - I powiedział, że jak nie przyjdziesz, to rzuci się z niej.
- Mam gdzieś to, co sobie zrobi. - mruknął w odpowiedzi Remus, ale podniósł się z łóżka, przygładzając dłońmi szatę. Zabrał tylko pudełko zapakowane we fioletowy, ozdobny papier i wyszedł z sypialni.

oOo

Syriusz widział, jak Remus wybiega z Wielkiej Sali i zdawał sobie sprawę, że to jego wina... Ale, cholera, chciał tylko poradzić się tych dziewczyn, co najlepiej ubrać!
I teraz, kiedy wiedział, że jest za późno, czekał na Wieży Astronomicznej, otoczony płonącymi świecami, kwiatami i z butelką wina oraz słodyczami przygotowanymi specjalnie dla Remusa.

- Byłem okropnie głupi... - wymamrotał do siebie, podciągając kolana pod brodę i opierając na nich głowę.
- Byłeś. - usłyszał głos Remusa, w którym brzmiała pewność siebie. - Po co chciałeś mnie widzieć? Żeby wiedzieć czy randka będzie się podobać jednej z tych Puchonek?
Skrzyżował ręce na piersi, patrząc na zaskoczonego bruneta, gwałtownie wstającego z kamiennej podłogi. Przez chwilę, w której czekał na odpowiedź, zdążył zauważyć swoje ulubione czekoladki i krówki z Miodowego Królestwa.
- Kimkolwiek jest ta osoba, ma cholerne szczęście. - uśmiechnął się, kompletnie to na sobie wymuszając.
- Przecież to dla Ciebie, Remmy... - zapewnił Syriusz, podchodząc do niego i łapiąc go delikatnie za przedramię. - Ja tylko chciałem zrobić Ci niespodziankę. To nie miało tak wyjść.
Patrzył w miodowe oczy drugiego chłopaka, teraz wyglądające jeszcze cieplej przez migoczący blask świec.
- Kocham Cię cholernie mocno, Luniaczku. - dodał szeptem, przenosząc dłoń na policzek chłopaka. - Nie chcę nikogo innego. Dla mnie jesteś idealny.
Po tych słowach bariery Remusa puściły i przytulił się do bruneta, opierając czoło i jego ramię. Zacisnął palce wolnej dłoni na koszuli Syriusza, biorąc głęboki wdech.
-Ja też Cię kocham... Po prostu bałem się, że... - kolejne słowa utknęły mu w gardle. - Bałem się, że mnie zostawisz, Syriuszu.
- Mój głuptasie. - zaśmiał się, przewracając oczami. - Zostaniesz moją walentynką?

oOo

- Kupiłeś mi szampon? - spytał rozbawiony Syriusz, gdy leżeli w łóżku Lupina, a on otworzył swój prezent. Otworzył buteleczkę i powąchał jej zawartość. - Mmm... Bosko pachnie. Czekoladą i karmelem?
- Jesteś w tym genialny... - westchnął chłopak, ale kiwnął głową. Ostrożnie położył głowę na piersi Blacka.
- Jeszcze raz, wszystkiego najlepszego z okazji Walentynek, Luniaczku. - pocałował go delikatnie w sam czubek głowy, a zaraz po tym zaczął przeczesywać jasne włosy Remusa palcami.
- Z tobą nie potrzebuję Walentynek. - mruknął Remus. - Nie po to, żeby powiedzieć, że Cię kocham.

I oto jest!
Walentynkowy rozdział, który, jak mam nadzieję, spodoba wam się.
Sprawiło mi trochę problemów napisanie go, bo NAPRAWDĘ NIE WIEDZIAŁAM, JAK SIĘ ZA TO ZABRAĆ.
Mam również nadzieję, że spędzicie ten dzień dobrze. Nieważne czy z przyjaciółmi, drugą połówką czy komputerem lub zwierzakiem.

Miłego dnia!

Rozdział dedykuję mojej ukochanej, jedynej i najcudowniejszej przyjaciółce, która pomogła mi z pomysłem na to opowiadanie.
Dziękuję, słonko.
caliguliAquarium

Miniaturki WolfstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz