Gdy wróciliśmy do wioski, Adachi od razu zabrał mnie, żeby się mną zająć. Zmienił opatrunki i przygotował antidotum na truciznę.
-Katsumi-sama teraz musisz dużo odpoczywać, aby mikstura zadziałała i żebyś odzyskała siły.
-Żartujesz? Mam dużo zadań. Wybacz Adachi-kun, ale nie. Dziękuję za opiekę.
-Nie możesz!-już wstawałam, gdy nagle chłopak złapał mnie za rękę.-Nie pozwolę, żeby coś Ci się stało! Aki by mnie zabił.
-Czy tylko ze względu na niego to robisz?-powiedziałam spokojnym głosem. Wyraźnie wyczułam ukryte uczucia.
-Oczywiście, że nie! Jesteś moim dowódcą i bliską osobą. Dlatego zrobię wszystko, żebyś wyzdrowiała!
-Chcesz mi coś jeszcze powiedzieć? Dlaczego mówisz do mnie jak do pani, skoro jesteśmy przyjaciółmi?
-Tak jest mi łatwiej... Znaczy ja... Katsumi ja Cię...-do pokoju wszedł Aki.Spojrzał na nas. Widział, że coś jest nie tak.
-Akinori wyjdź stąd.
-Że co?!
-To rozkaz!Był zdezorientowany. Wyszedł, wykonując polecenie.
-Adachi-kun...
-Nie, nic nie mów. Wiem, że nic z tego, ale pamiętaj, że nigdy nie zapomnę tego co dla mnie zrobiłaś.-posłał mi ciepły uśmiech.-Uratowałaś mi życie. Dlatego teraz Ci się odpłacam. Choć to co ja robię dla Ciebie to nic w porównaniu, co ty zrobiłaś dla mnie. Kocham Cię Katsumi-sama i jesteś moim mistrzem. Darzę Cię ogromnym szacunkiem. Dziękuję za wszystko.Siedziałam na kancie łóżka. Adachi podszedł do mnie i padł na twarz. Byłam jednocześnie dumna, zdezorientowana i szczęśliwa.
-To ja dziękuję. Obiecuję, że będę o siebie dbać.-uśmiechnęłam się do niego. Był szczęśliwy. Wstaliśmy, a ja podeszłam do niego i pocałowałam w policzek.Wyszłam z domu Adachi'ego. Przed wejściem stał Aki. Oparty o ścianę, ze splecionymi rękoma na piersi i zalotnym uśmiechem.
-Wreszcie powiedział co czuł?-zaczął rozmowę.
-Tak. Jestem z niego dumna wiesz?
-Nie dziwię się.Aki przytulił mnie, po czym pocałował w czoło. Potem poszliśmy w stronę mojego domu.
Ja jako dowódca mam własny dom, Adachi również. Jako medyk musi mieć gdzie leczyć ludzi.
Reszta mieszka w dwóch domach. Żeńskim i męskim. Każdemu to pasuje, choć w przyszłości mam zamiar rozbudować wioskę. Narysowałam już plany. Brakuje tylko środków na materiały. Mamy również łaźnie. Są bardzo przydatne.
Weszliśmy z chłopakiem do mojego domu. Nieduży budynek. Gabinet, salon, w którym śpię i łazienka. Najwięcej czasu spędzam za biurkiem. Szykuję plany, raporty, spisy. Wszystko jest pod moją kontrolą.
Weszliśmy do gabinetu. Jest tam biurko, kanapa i regały z książkami.
-No tak!- przypomniałam sobie sen.
-Co się stało?-Aki położył się na kanapie i zaśmiał.Przeszukałam całą półkę z książkami.
-No gdzie ona jest! Cholera... Jest!
-Po co ci słownik łacińskiego. Będziesz się uczyć?Podeszłam do chłopaka i uderzyłam go kantem ręki w głowę.
-Nie, głupku. Miałam sen i usłyszałam słowa jakiegoś mnicha.
-Co powiedział?
-Tempus est ad finem.
-Rzeczywiście łaciński. Gdzieś je już słyszałem.
-Ja też...Zobaczmy...-przeszukiwałam zaciekle słownik.
-Czas dobiega końca!- powiedzieliśmy w tym samym czasie, po czym od razu nasze miny wskazywały na strach.
-Mistrz coś o tym mówił. Ci, którzy nas szkolili muszą zginąć inaczej Oni zabiją nas.-wspomniał Aki.
-I jeszcze ten dowódca w Journey. Cholera. Czas zbierać informacje. Nie możemy tak tego zostawić.
-Jasne. To będzie trudniejsze niż myślimy. Nawet w Savage Oni mają swoich zastępców i posłańców. Wątpię, żebyśmy od nich się czegoś dowiedzieli.
-Jednak warto to sprawdzić.
-Ale nie teraz. W tej chwili musisz odpoczywać.
-Tak, wiem.Usiadłam obok Aki'ego. Przytulił mnie i pocałował.
-To będzie trudna walka.-powiedział.
-Masz rację. Dlatego musimy zająć się rekrutami. Osobiście ich wyszkole.
-Co? Ostatni raz jak wzięłaś jakichś pod opiekę był jakieś 5 lat temu.
-I zobacz co z nich wyrosło.-wskazałam wojowników, którzy trenowali rekrutów.Tak, to prawda. Nanami, Izumi, Tetsu i Adachi byli szkoleni przeze mnie. Nie chwaląc się są najlepsi ze wszystkich wiosek. Dlatego jestem chwalonym i szanowanym dowódcą. Mimo mojego młodego wieku nauczyłam ich naprawdę dużo.
-Nie ma co zwlekać. Czas brać się do dzieła.-wstałam i poszłam w kierunku szafy. Włożyłam szerokie spodnie, obcisłą koszulkę, a do pasa przypięłam katany.
-Czyli mówiłaś poważnie. No dobrze.-Aki wstał i zdjął koszulkę. Dumnie prezentując swoje ciało. Również przypiął swoje katany do pasa.Poszliśmy w kierunku ćwiczących. Zobaczyłam jak Izumi pomaga im w opanowaniu podstawowych ciosów. Nie najlepiej im to wychodziło. Jeden z nich postanowił się nawet zbuntować.
-Izumi-chan wybacz, że akurat tak ale przejmuję ich.
-Naprawdę? Tak się cieszę! Katsumi-chan! 5 lat minęło od ostatniego takiego szkolenia. To dla nich zaszczyt.Przewinęło się u nas naprawdę dużo osób. Wyszkoleni szli dalej. Tylko najlepsi zostają w naszej wiosce. Przez te lata nigdy nie wtrącałam się w szkolenia.
Dotychczas Adachi zajmował się ich rozwijaniem duchowym, Tetsuya teoretycznym, Izumi i Aki praktycznym. Ja przeglądałam się z boku. Czas z tym skończyć.
Podeszłam do grupy rekrutów. Ustawili się w rzędach. Tym razem coś się w ich spojrzeniach zmieniło, jednak niewiele.
-Od dziś to ja was będę trenować. Mam nadzieję, że jakoś się dogadamy. Na początek powiem jaki jest plan. Pobudka codziennie 6.00. Bieg 5 kilometrów, ćwiczenia siłowe. W międzyczasie posiłek.
-To chyba jakiś żart. Nie będę wstawał rano to bez sensu.
-Ryu podejdź do mnie.Chłopak lekko speszony podszedł niepewnie. Po chwili stanął przede mną. Uderzyłam go kantem ręki w głowę.
-Głupek. Masz się mnie słuchać. Wracaj do szeregu.-uśmiechnęłam się. Chciałam trochę rozładować atmosferę. Chwilę później widziałam, że Ryu również się uśmiechnął. Spojrzałam na Aki'ego. Śmiał się jak nigdy.Spoważniałam i wyciągnęłam jedną katanę. Zamłynkowałam nią i spojrzałam na młodych wojowników.
-Po moim szkoleniu będziecie się posługiwać dwoma katanami i poprawicie swoją celność.-jak skończyłam mówić rzuciłam nożem, który trafił w środek tarczy oddalonej ode mnie o 100 metrów. Wszyscy z podziwem spojrzeli w moją stronę.
-Proszę Cię kochanie.- Aki wyciągnął trzy noże i rzucił w kierunku trzech tarcz 120 metrów dalej. W każdą trafił w sam środek. Odwróciłam się w jego stronę i skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Dobrze, już nic nie mówię.
Podczas rozplatania rąk w moich dłoniach znalazły się cztery shurikeny. Rzuciłam za siebie. Były tam cztery kukły treningowe. Każda dostała prosto w głowę. Były może 100 metrów ode mnie.Uśmiechnęłam się szyderczo do Aki'ego i puściłam mu oczko.
-Dlatego ty tu rządzisz.-Chłopak poddał się i zrobił zrezygnowaną minę.
-Teraz zajmiemy się podstawowymi chwytami do samoobrony.- zwróciłam się do reszty i przyjęłam pozycję bojową. Dałam znak mojemu chlopakowi do ataku na mnie. Podszedł i wykonał pierwszy cios prawym sierpowym. Zrobiłam szybki unik. Złapałam jego rękę w okolicy łokcia, przeszłam pod nią na drugą stronę i wykreciłam ją.-Zaczniemy od czegoś takiego. Za chwilę pokażę inne sytuacje razem z moim asystentem, a potem będziecie je ćwiczyć.Po pierwszej lekcji poszłam wykończona do domu. Wzięłam swoje rzeczy i skierowałam się w stronę łaźni. Weszłam do żeńskiej, rozebrałam się i wzięłam ręcznik. W wodzie siedziały już moje dziewczyny.
-O, witam laski.
-Katsumi-chan!-Izumi bardzo się ucieszyła.- Jak radzisz sobie z rekrutami?
-Nie jest źle, ale są bardziej oporni niż wy.- zdjęłam ręcznik i weszłam do wody. Nareszcie mogłam odpocząć.
-A jak z Aki'm?-odezwała się rudowłosa dziewczyna o srebrnych oczach.
-Nami-chan! Gdzieś ty się podziewała?
-Cóż, chodziłam po wioskach i zbierałam zlecenia, których nie byli w stanie zrobić.
-Rozumiem.-nie zdziwiło mnie, że nie zameldowała mi tego. Nami zawsze była uparta i oporna na moje polecenia.- Co do białowłosego to dobrze nam się wiedzie.
-Cieszy mnie to.-uśmiechnęła się ciepło.Siedziałam z dziewczynami chyba godzinę. Potem wróciłam do domu.
-No nareszcie ileż można rozmawiać.-zastałam w moim domu Aki'ego, był w samych bokserkach.
-Nie powinieneś już spać?
-Dlatego tu jestem, poza tym za to, że robiłem za twój worek treningowy należy mi się nagroda.
-Doprawdy? Dobrze.-zdjęłam z siebie koszulkę. Jest tak długa, że zasłania całe moje ciało.Tej nocy było naprawdę przyjemnie. Rano obudziłam się naga w ramionach Aki'ego.
CZYTASZ
Wojownicy cienia
ActionPrzygarnęli nas. Wyszkolili. Teraz jesteśmy marionetkami w ich rękach. Nie znamy ich. Obserwują, słyszą wszystko. My mamy tylko ślepo podążać za rozkazami. Jednak nadali nam cel. Zabić ich.