Kiedymyślisz, że już wszystko jest w porządku...
Znowucoś złego pojawia się na twojej drodze...
Szczęśliwyi pełen pozytywnej energii kierowałem się właśnie do domu mojejdziewczyna. 'Moja dziewczyna' jak to pięknie brzmi. Uśmiechnąłemsię szeroko na wspomnienie mojej księżniczki, idąc dalej. Rozmyślałem nad tym co działo się ostatnio w moim życiu imusiałem przyznać, że czułem się spełniony. Mam wspaniałądziewczynę, świetnych przyjaciół, którzy są dla mnie jak braciai robię w życiu to co kocham. Czy można chcieć czegoś więcej?
Minąłtydzień odkąd jestem z Jess i jestem na prawdę szczęśliwy. Będęją chronił, opiekował się nią i robił wszystko aby byłaszczęśliwa, by nikt jej nie skrzywdził. Z powodu moich rozmyślań,nie zorientowałem się kiedy byłem już u celu gdy mój świat sięzałamał. Widok był okropny. Dom mojej księżniczki był właśniegaszony przez strażaków, przed nim pełno ludzi, policji,pogotowie. Nie miałem pojęcia co się dzieje. Podbiegłem szybkożeby dostać się do środka, ale powstrzymał mnie jeden zpolicjantów.
-Nie może pan tam wejść. - odpowiedział spokojnie.
-Ale tam jest moja dziewczyna. - odparłem załamany, nawet niezwróciłem uwagi kiedy zacząłem płakać.
-Spokojnie, mieszkanka tego domu pojechała właśnie karetką doszpitala. - odparł.
-Do jakiego? - zapytałem szybko. Podał mi adres i już mnie nie byłozłapałem pierwsza lepszą taksówkę i podałem adres szpitala. Wmiędzyczasie, drżącymi rękami wybrałem numer Stylesa izadzwoniłem do niego. Na początku nie potrafiłem sklecić jednegonormalnego zdania. W końcu się ogarnąłem i powiedziałem tylkotyle - Jadę do szpitala Św. Anny, zabrali tam Jess. Jak możesz,przyjedź. - i się rozłączyłem. potrzebowałem wsparcia, adzwoniąc do loczka wiedziałem, że je otrzymam. Dodatkowo byłempewny, że chłopak poinformuje resztę, w tym przyjaciółkę mojejdziewczyny. Taksówka zatrzymała się pod szpitalem, dałem kierowcyodpowiednią ilość gotówki i pobiegłem do środka budynku,szukając kogoś kto mnie poinformuje o stanie Jess. Zauważyłemjakąś pielęgniarkę. Podszedłem do niej szybkim krokiem.
-Szukam dziewczyny, którą przed chwilą przywieziono. W jej domuwybuchł pożar. - powiedziałem, starając się być spokojnym.
-Jest właśnie na sali operacyjnej. To sala na końcu korytarza, alemusi pan poczekać przed. - powiedziała, wskazując na brązowedrzwi. Podziękowałem i ruszyłem w wyznaczonym kierunku. Najpierwchodziłem w tą i z powrotem, jednak co chwilę siadałem na krześletam stojącym. Po 20 minutach nie wytrzymałem i dałem upust swoimemocjom. Oparłem się o ścianę plecami i zjechałem po niej, nadół, chowając twarz w dłoniach. Zacząłem szlochać jak nigdy dotąd. Nie wiem ile tak siedziałem. Nagle poczułem jak ktoś dotykamojego ramienia i usłyszałem jak siada obok mnie.
-Niall? - usłyszałem głos przyjaciela. Podniosłem twarz i ujrzałemobok mnie Lou. Tuż za nim stała Rose z Harrym, a także Liam iZayn.
-Co z Jess? Co się stało? - zadał pytanie Liam. Spojrzałem naniego, później na Rose, a widząc łzy w jej oczach, ponownie sięrozpłakałem. Louis przytulił mnie do siebie, a ja wtuliłem się wniego jak mały chłopczyk w swojego tatę. Nie mogłem sięuspokoić. Tak bardzo kochałem Jess, dopiero zostaliśmy parą, ajej już coś się stało. Najgorsze było to, że nie wiedziałemco. Nie miałem pojęcia co się tam w ogóle stało, w jakim jeststanie.
-Jess... ona. - próbowałem ubrać to jakoś w słowa. - Poszedłem doniej, a gdy już doszedłem tam... Jej dom... ja.. ja nie wiem co siętam stało... Było pełno policji, straż... straż gasiła jej dom,a-a, a jej już nie było. Zabrali ja tutaj.. ja nie wiem co z nią..operują ją.. gdybym był tam wcześniej. - dokończyłem i znowusię rozpłakałem. Usłyszałem jak Rose płacze, a Harry próbujeją uspokoić.
-Niall, to nie twoja wina. Skąd mogłeś wiedzieć, że coś takiegosię stanie. - odezwał się Lou.
-Ja nie daruje sobie jak coś się jej stanie, rozumiesz? Ja nieprzeżyje bez nie.. - odparłem. Pomiędzy nami zapanowała cisza,przerywa cichym szlochem Rose i moim. Chłopcy się nie odzywali, niebyło w sumie sensu by to robili. Siedzieliśmy i czekaliśmy ażktoś w końcu do nas wyjdzie i poinformuje o stanie dziewczyny.Modliłem się, by wszystko z nią było w porządku.