Ashton.
Zobaczyłem jak Calum wychodzi z Sarą na taras. Nie powiem, nie spodobało mi się to. Jemu chyba też, nie, bo wyszedł stamtąd po jakichś dwóch minutach i ruszył na górę. Czyżby mnie szukał?
Pokręciłem się jeszcze przez chwilę na dole i niezauważony wymknąłem się przez kuchnię, za którą były drugie schody. Poszedłem prosto do siebie, bo wiedziałem, że tam znajdę Caluma. Siedział na moim łóżku, wtulony w moją poduszkę. Wyglądał jak zagubione szczenię, tak słodko i niewinnie. Szepnął moje imię.
-Ja tylko...chciałem...
-Doskonale wiem czego chcesz-przekręciłem zamek w drzwiach, żeby nikt przypadkiem nam nie przerwał. Podszedłem do niego- Mogę ci to dać.
-Nie jestem...
Zasłoniłem mu usta dłonią i uklęknąłem przed nim. W jego oczach zebrały się łzy.
-Mnie nie musisz oszukiwać-powiedziałem-Nie musisz oszukiwać nikogo.
-Żartujesz? Mam się przyznać? Dopiero zacząłem chodzić do tej szkoły. To towarzyskie harakiri!
-Nikt ci nic nie zrobi, jeśli się przyznasz. Nawet nie wiesz ilu gejów jest w naszej szkole. Nawet w drużynie.
-Więc dlaczego ty się nie przyznasz? Dlaczego umawiasz się z dziewczyną?
-Jestem bi. I nie mam się do czego przyznawać. Do tej pory miałem etap dziewczyn. Bardzo lubię Kelly i jest mi z nią dobrze.
Calum spojrzał na mnie z wyrzutem, po czym odwrócił twarz. Zacisnął pięści i już chciał wstać, ale złapałem go za uda i przytrzymałem.
-Ale teraz pojawiłeś się ty...-pocałowałem go w szyję. Poczułem jak się rozluźnia, jego dłonie delikatnie przesunęły się po moich ramionach- Działasz na mnie Calum.
-Ashton...ja nie wiem, czy chcę, żeby ktokolwiek wiedział.
Oderwałem się od niego i dotknąłem jego twarzy.
-Dlaczego Hoodie?
-Mój ojciec...wyrzuci mnie z domu, jeśli się dowie. On jest pastorem, nie zaakceptuje tego.
Westchnąłem ciężko i usiadłem obok niego. Przez chwilę zastanawiałem się co mógłbym mu powiedzieć. Skoro nie chciał się ujawniać, nie mogłem go do tego zmusić. To jego życie.
-Co więc zamierzasz?- zapytałem.
-Mógłbym być ja ty.
-Podobają ci się dziewczyny? Widziałem cię z Sarą.
Pokręcił przecząco głową.
-Miałem kilka dziewczyn, ale...
-Rozumiem Hoodie-przejechałem palcem po linii jego szczęki. Uśmiechnął się i przechylił głowę.
-Ashton.
-Tak Calum.
-Nigdy nie byłem z facetem.
Był wyraźnie zawstydzony, co wydało mi się tak kurewsko urocze, że zacząłem twardnieć. Moja własna dziewica.
-Wiesz co musisz zrobić, żeby to się zmieniło-ująłem jego twarz w dłonie i przysunąłem się. Oplotłem go nogą za plecami, a drugą położyłem na jego udach. On też wyraźnie się podniecił-Poproś Calum. Proś o co tylko chcesz.
-Ash-jęknął błagalnie- Proszę.
-O co prosisz Calum?
-Proszę...pocałuj mnie.
Uśmiechnąłem się i złączyłem nasze usta. Calum jęknął i złapał mnie tak mocno, jakby się bał, że zaraz mu ucieknę. Był spragniony dotyku i bliskości. Popchnąłem go na łóżko i usiadłem na nim. Podciągnąłem jego koszulkę, żeby zapoznać się z bliska z jego cudownym ciałem. Wcześniej tylko się przyglądałem z daleka, kiedy brał prysznic po treningu. Musiałem jednak szybko odrywać od niego wzrok, bo zaczynało mi się robić gorąco.
Całowałem rozgrzane ciało Caluma, który drżał pod wpływem mojego dotyku. Wiedziałem, że jest niepewny, dlatego zdjąłem swoją koszulkę.
-Możesz mnie dotknąć Calum- powiedziałem, żeby go zachęcić. Jego palce nerwowo przesuwały się po moich ramionach i klatce piersiowej. Zaśmiałem się i opadłem na łóżko obok niego- Głaszczesz mnie jak gitarę. Calum, nie denerwuj się tak.
-Przepraszam.
-Na boisku jesteś pewniejszy-obróciłem się na bok, żeby go widzieć. Wpatrywał się w sufit.
-Bo na boisku czuję się pewnie.
-Byłeś dzisiaj niesamowity-pocałowałem go w policzek, a potem w usta- Wygrałeś dla nas mecz.
-To ty strzelałeś bramki-oddał pocałunek.
-Tylko dzięki tobie Hoodie.
Moja ręka powędrowała do jego krocza. Był twardy i gotowy. Oblizałem usta.
-Ashton-jęknął płaczliwie, kiedy wsunąłem dłoń pod jego bokserki.
-Tak Calum?
-Zrób mi to, proszę.
Zszedłem z łóżka i zdarłem z niego wąskie jeansy. W pierwszej chwili chciał się zasłonić, bo wykonał taki nerwowy ruch rękoma, ale widząc moje rozbawienie, zrezygnował.
-Nie masz się czego wstydzić Calum- powiedziałem. Położyłem ręce na jego kolanach i powoli zacząłem przesuwać się w górę. Jego nogi zaczęły drżeć. Wziąłem go delikatnie w rękę. Jęknął cicho.
-Nie zrobię ci krzywdy Hoodie- powiedziałem. Pochyliłem się nad nim- Jestem pewien, że smakujesz zajebiście.
Nie czekając na jego reakcję, wziąłem go w usta. Syknął, a jego ręce od razu znalazły się na mojej głowie.
-Ashton...-jęknął, głośno wypuszczając powietrze- Ashy....
Calum sapał głośno, a ja pracowałem językiem i dłonią, chcąc dać mu jak najwięcej przyjemności. Sam byłem tak podniecony, że aż bolało. Rozpiąłem pasek i rozporek, żeby zrobić sobie trochę miejsca. Poczułem,że nogi Caluma zaczynają drżeć. Był blisko. Przyśpieszyłem ruchy.
-A-Ash...-zakwilił i delikatnie szarpnął mnie za włosy-Ja, już...zaraz...
Poczułem, że moje usta wypełniają się ciepłym płynem. Calum oddychał głośno i schował twarz w dłoniach. Chciałem iść do łazienki, żeby wypluć to co miałem w ustach, ale kiedy usłyszałem cichy szloch, nie mogłem go zostawić. Połknąłem i położyłem się obok niego.
-Co jest Hoodie?
Odsłonił twarz, która była wykrzywiona w grymasie. Dotknąłem jego policzka.
-To było...-wydusił w końcu.
-Było-skończyłem zdanie za niego. Podniosłem się na łokciu, żeby go pocałować.

CZYTASZ
If You Don't Know Let Me Go|| Cashton
FanfictionPokaż mi co czujesz...bo w słowa już nie wierzę... Zawiera treści dla dorosłych i przekleństwa.