50

25 1 0
                                    

Kilka dni później Emma była już razem ze swoim bratem w Teksasie. James zabrał najmłodszą siostrę do swojego domu. Zaopiekował się nią i chciał ją ochronić. Tymczasem Liam i Lucy byli już w Chicago, gdzie chłopak zagrał kolejny koncert swojej trasy. Liam godzinę temu skończył koncert. Fani powoli opuszczali arenę, a sam piosenkarz razem ze swoją dziewczyną, zespołem, tancerzami, a także ze swoją menagerką był w drodze na afterparty. Na tą okazję Lucy załatwiła wynajęcie specjalnie do tego przeznaczonej sali na najwyższym piętrze jednego z luksusowych hoteli. Zorganizowała to wszystko na prośbę Liama, chłopak chciał urządzić tą imprezę dla wszystkich, którzy biorą udział w jego trasie i przy organizacji koncertów.  Tak naprawdę chciał też jakoś oderwać myśli Lucy od rodzinnych problemów.  Dziewczyna jak najbardziej doceniała jego starania, ale nie miała najmniejszej ochoty na zabawę.  Mimo wszystko nie chciała urazić chłopaka, dlatego starała się tego nie okazywać. 

W końcu dotarli na miejsce. Kiedy wysiedli z samochodu zaatakowały ich fani Liama. Wszyscy prosili o zdjęcia i autografy. Liam chętnie się zatrzymywał przy każdym z nich. Rozdawał autografy i robił sobie zdjęcia z fanami. Lucy przydała się w charakterze fotografa. Robiła Liamowi zdjęcia z fankami, które się do niego przytulały. W końcu weszli do hotelu i poszli do windy.
- zaczynam się robić zazdrosna o te fanki- powiedziała Lucy
- przestań myszko, nie masz o co. - Liam objął dziewczynę.
- no dobrze- pocałowała go- Liam...
- tak ?
- bo ludzie jeszcze nie wiedzą, ze my jesteśmy razem
- Lucy...oni już dawno tak myśleli. A jeśli nie to zaraz się dowiedzą.

Chłopak złapał dziewczynę za rękę. Wysiedli z windy na ostatnim piętrze.  Było tam już pełno ludzi. Słychać było dudniącą muzykę. Wmieszali się szybko w tłum.  Co chwilę ktoś do nich podchodził, żeby przywitać się z Liamem lub mu pogratulować. Liam wzniósł toast. Wszyscy napili się szampana, a później wrócili do zabawy. Lucy stała z kieliszkiem przy oknie. Liam zauważył ją na uboczu i podszedł.
- tu jesteś kochanie...co taka smutna ?
- nie dostałam żadnych wieści od Jamesa...Emma też nie odbiera. Martwię się. mieliśmy się kontaktować codziennie.   
- Na pewno wszystko jest w porządku. 
- obawiam się, że nie.
- chodź zatańcz ze mną. - Lucy po chwili podała Liamowi rękę. Odłożyła gdzieś na bok kieliszek z szampanem i poszła z chłopakiem. 
- zobacz jak na zawołanie puścili nam wolną piosenkę - zaśmiał się Liam, kiedy na sali rozbrzmiała delikatna wolna muzyka.
- na pewno specjalnie dla nas-powiedziała Lucy przytulając się na parkiecie do Liama i delikatnie kołysząć w rytm muzyki razem z nim. 

Po jakimś czasie kiedy Liam bawił się ze znajomymi i muzykami ze swojego zespołu, Lucy niepostrzeżenie wymknęła się z imprezy. Wyszła na dach budynku. Po raz kolejny zadzwoniła do brata. Po raz kolejny bez skutku. Nadal nie mogła dodzwonić się do Emmy, miała wyłączony telefon. Dziewczyna usiadła. Była tak nerwowa jak chyba jeszcze nigdy. Otworzyła swoją torebkę i zaczęła ją gorączkowo przeszukiwać. 
- bingo- powiedziała, kiedy znalazła to czego szukała.  Ostatnią działkę towaru jaką miała.  Zostawiła ją na "czarną godzinę ", ale ta godzina właśnie nadeszła.  Dziewczyna wyjęła z torby swoją małą kosmetyczkę, położyła ją sobie na kolanach i wyjęła z niej woreczek z resztką amfetaminy jaką miała. Po chwili wciągnęła całość.
Brakowało jej tego od paru dni. Nawet bardzo. Schowała kosmetyczkę z powrotem do torebki i wstała.  Dopiero po dłuższej chwili, kiedy zaczynała jużczuć działanie narkotyku, usłyszała kroki.  Odwróciła się i zobaczyła Liama.
- Liam ...
- co tu robisz ? - zapytał chłopak podchodząc do niej. 
- patrzę w niebo i czekam na ciebie
- na dachu?
- liczyłam, że mnie znajdziesz. - podeszła do niego i się przytuliła. 
- wszystko okej ?
- tak. Jest mega.
- Lucy...
- tak ?
-spójrz na mnie- powiedział.  Chłopak doskonale wiedział,  że coś jest nie tak. Dziewczyna spojrzała na niego. - co brałaś?
- ja ? Nie nic... 
- Lucy...
- oj no dobra...ale tylko troszeczkę
- wykończysz mnie, jesteś jak male dziecko
- ej no przestań... nie przesadzaj
- nie przesadzam-odszedł na bok i zapalił papierosa.
- sam palisz, a moich nałogów się czepiasz
- bo twój nałóg jest bardziej niebezpieczny
- Daj spokój...mogę ci zorganizować trochę
- nie chcę. 
- Jezus no to nie...- odeszła trochę.
- miałaś to rzucić.  - powiedział Liam.
- dlaczego tak się upierasz...przecież nikomu nie dzieję się krzywda.
- tobie się dzieję.  Zrób to dla siebie i dla nas.
- dla nas ?
- no tak. Nie chce do  końca życia zbierać cię z wycieraczki.
- nie musisz.
- chce ci przynosić prezenty, a nie znicze. - chłopak miał nadzieję, że tym razem do dziewczyny coś dotrze. Chciał jej pomoc, problem w tym, że ona nie dostrzegła problemu. Liam postanowił,  że porozmawia z Lucy o tym poważnie. To nie mogło dłużej trwać. 

Zanim wzejdzie słońce/ W TRAKCIE POPRAWEKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz