Rozdział szósty

2.8K 300 61
                                    

- Harry, maluchu, czas do łóżka - powiedział stanowczo, ale z lekkim uśmiechem Syriusz. Podniósł biegającego dookoła chłopca i przytulił go siebie.
- Ale ja nie chcę... Jest jeszcze wcześnie. - mruknął, marszcząc czoło. - Rodzice zawsze pozwalają bawić mi się dłużej, wujku.
- Nie słuchaj go! - zawołał Remus z kuchni. - Lily powiedziała, że o dwudziestej pierwszej Harry ma być w łóżku!
Na te słowa Black roześmiał się i nie zwracając uwagi na protesty swojego chrześniaka, zaczął szybko wchodzić po schodach.

Harry miał u nich zostać na cały weekend, bo James razem ze swoją żoną chciał zaznać choć odrobiny spokoju, a z czteroletnim chłopcem nie było to łatwe.
Syriusz zaproponował więc, że on i Remus zajmą się maluchem, a Potterowie wreszcie będą mogli wyjechać gdzieś na dwa dni. Chłopiec był całkiem zadowolony, że spędzi czas ze swoim ukochanym chrzestnym i najlepszym wujkiem Remusem.
Mężczyźni nie wzięli jednak pod uwagę tego, że syn James'a będzie aż tak ruchliwy i trudny do opanowania. Ledwo dawali sobie z nim radę, gdy byli na spacerze. I to nie wina tego, że byli niedoświadczeni... Opiekowali się nim już któryś z kolei raz, ale zazwyczaj brali go pod wieczór, gdy był zmęczony całym dniem i chętnie szedł do łóżka. Teraz musieli zajmować się nim TRZY dni z rzędu. Od rana do późnej nocy.

- No już, Rogasiątko, umyjesz ząbki, a kiedy będziesz leżał w łóżku, opowiem Ci bajkę, zgoda? - zaproponował brunet, stojąc w łazience, gdzie próbował nakłonić Harry'ego do tego, by wreszcie przebrał się w piżamkę i umył zęby.
- Jaką? - zainteresował się maluch, spoglądając na wujka, który uśmiechnął się zadowolony. - Mama często opowiada mi bajki.
- Ale takiej jeszcze nigdy nie słyszałeś. - zapewnił, wyciągając swoją różdżkę z kieszeni. Ostrożnym zaklęciem podwyższył stołek, na którym stał Harry, by ten mógł dosięgnąć do umywalki.

Gdy chłopiec był przebrany i miał czystą buzię, chętnie wskoczył do łóżka i naciągnął kołdrę pod samą swoją szyję. Z wyczekiwaniem patrzył, jak Syriusz pojawia się w drzwiach i po chwili siada w nogach łóżka.
- To będzie bajka o Pięknej i Bestii. - poinformował go mężczyzna, zginając jedną nogę w kolanie. - O Pięknej, która okazała się pięknym i Bestii, która do końca bestią nie była... Dawno, dawno temu... No dobrze, nie tak dawno. Dwanaście lat temu, gdy Piękny zaczynał swoją naukę w Hogwarcie, poznał swoich pierwszych i najlepszych na świecie przyjaciół. Był nim wiecznie energiczny chłopak imieniem James, pulchny Peter i nieśmiały Remus, który okazał się być Bestią.
Piękny od razu chciał, by ich czwórka była przyjaciółmi na dobre i złe. Bestia nie chciała się na to zgodzić, bo zbyt zależało mu na przyjaciołach i nie chciał ich za nic w świecie stracić.
Wiesz, dlaczego Bestia była nazywana Bestią? Dlatego, że jednej nocy, podczas pełni księżyca, zmieniała się z nieśmiałego, bardzo mądrego chłopaka w krwiożerczego wilkołaka potrafiącego zabić każdego, kto stanie mu na drodze. Piękny jednak nie zamierzał skończyć przyjaźni, gdy się o tym dowiedział.
Razem z Jamesem obmyślił genialny plan, dzięki któremu dadzą radę opanować Bestię, gdy ten będzie rzeczywiście bestią. I tak, po czterech latach nauki w Hogwarcie potrafili zmieniać się w zwierzęta bez użycia różdżek. Zmieniali się w nie, bo Bestia podczas swojej przemiany atakowała wyłącznie ludzi.
Mogli być więc razem ze swoim przyjacielem w najcięższych jego chwilach, wspierając go jak nikt inny.
Wkrótce przyjaźń Pięknego i Bestii zaczęła się przeradzać w coś więcej. Zaczęli kochać się bez granic. Ich przyjaciele zaakceptowali to. Cieszyli się nawet, że Bestia zaczęła mieć kogoś, kto wspierałby ją bardziej, niż przyjaciel.
Spędzali ze sobą każdą wolną chwilę, dzielili się nawzajem swoją miłością, czasami się kłócili, ale nadal pozostawali Pięknym i Bestią.
Nie istnieli już osobno.
Nie zmieniło się to nawet, gdy ukończyli szkołę. Nadal byli razem, kochali się i spędzali w swoim towarzystwie najszczęśliwsze chwile życia.
I choć miłość Pięknego nie spowodowała, że Bestia przestał być bestią, to nie poddawali się i razem spędzali każdą pełnię.

Kiedy Syriusz skończył mówić, zauważył, że oddech chłopca uspokoił się, a jego oczy były zamknięte.
Uśmiechnął się, gdy zanim wyszedł, spojrzał na spokojną twarz malucha.

- Zasnął -powiedział krótko brunet, wchodząc do kuchni, w której Remus nadal przygotowywał kolację dla siebie i swojego ukochanego.
Black ostrożnie owinął ręce wokół talii Remusa i przytulił twarz do jego pleców, powoli wdychając swój ukochany zapach. Wanilię i cynamon. Choć oba zapachy wydawały się być zbyt intensywne, uwielbiał je. Uwielbiał, bo tak pachniał jego mąż.
- Słyszałem, jaką bajkę mu opowiedziałeś. - zaśmiał się cicho Remus, krojąc jakieś warzywa. - Byłem na chwilę u góry, żeby zobaczyć, jak Ci idzie, ale najwyraźniej opowieści o nas skutecznie usypiają Harry'ego.
- Mhm... - mruknął w odpowiedzi drugi mężczyzna, wsuwając dłonie pod beżowy sweter Remusa.

Kolejny rozdział, moi drodzy, bo jakoś tak nie mogę pozostawiać was bez niczego.
Kolejny raz również proszę, żebyście komentowali rozdziały. Pisali, co jest nie tak, bym mogła to poprawić, co jest dobrze i czy wam się podoba.
Miłego wieczoru życzy wasz towarzysz, Ganzim!

Miniaturki WolfstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz